Aleksandar Vuković o Sandro Kulenoviciu:
Legia Warszawa przegrała w rewanżowym meczu Rangers FC 0:1 i trzeci rok z rzędu nie zagra w fazie grupowej europejskich pucharów. Co to oznacza dla warszawskiego klubu? Odpowiedzi udzielił w styczniu 2019 roku w wywiadzie dla Sport.pl Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii. - Rok bez pucharów jeszcze da się przeżyć, dwa lata już trudno, ale trzy? Gdyby znowu tak się stało, musielibyśmy mocno zmienić model i strukturę kosztów. Krótko mówiąc: zbudować klub na innych fundamentach - mówił Dariusz Mioduski. To jasna zapowiedź zmian w Legii, która - przypomnijmy - na początku sierpnia odrzuciła wartą 2,7 miliona euro za Sandro Kulenovicia. - Rozmowy są zaawansowane, ale to nie jedyny klub, który chce Sandro - mówili wtedy ludzie z Łazienkowskiej. Ale byli skłonni sprzedać Kulenovicia do Barnsley. Weto postawił jednak sam piłkarz, a w zasadzie jego menedżer, który przekazał, że jest w stanie znaleźć lepszą ofertę.
Kulenović jest zawodnikiem Legii od 2016 roku. Na Łazienkowską trafił z Dinama Zagrzeb za 70 tysięcy euro.. Sezon 2017/2018 spędził jednak na wypożyczeniu w zespole Primavery Juventusu. Włoski klub miał wtedy po sezonie możliwość wykupu piłkarza, ale tego nie zrobił. - W tym całym wypożyczeniu najbardziej żałuję, że miałem kontuzję, przez którą pauzowałem trzy miesiące. Ale ten rok i tak dał mi dużo. Dojrzałem. Jestem mądrzejszy o wiele doświadczeń - mówił Chorwat latem zeszłego roku. Po powrocie z wypożyczenia Kulenović zaczął więcej grać w Legii, ale wchodził na boisko głównie jako rezerwowy. W poprzednim sezonie uzbierał 25 występów, strzelił cztery gole. W obecnym jest pierwszym wyborem Aleksandara Vukovicia w ataku i najbardziej krytykowanym graczem Legii.
Pobierz aplikację Football LIVE na Androida
Komentarze (11)
Legia Warszawa odrzuciła ofertę. Najbardziej krytykowany piłkarz Legii mógł odejść do Anglii
Bramkę mogła strzelić Legia, mogli Rangers, niestety trafiło na tych drugich.
Kulenovic grał słabo, wszedł dobry Niezgoda, ale przy bramce najbardziej zawalił Nagy.
Trudno, szkoda, jakiś zal jest. Skoro Legia bawi się w pilke za pieniądze jej właściciela, to dajmy mu prowadzić biznes po swojemu. W końcu tydzień temu było na stadionie prawie 30 tys. ludzi i super doping, wiec ktoś te Legie chce oglądać.
A ze ligę mamy taka sobie to inna sprawa. Tylko, ze z roku na rok TV płaci coraz więcej za pokazywanie meczów, wiec biznes się kręci. I pewnie jeszcze bardziej sie rozkręci.
Zatrzymany za to tzw. napastnik defensywny, wart teraz mniej niż zero jak tu ktoś napisał, to jest ten biznes?