Można grać piłkarskiego rocka, można też heavy metal. Ale da się też wejść na poziom ostatnich kilku meczów Motoru Lublin. Ten beniaminek od końcówki września nie uznaje meczów, w których nie padną co najmniej trzy gole. W niektórych było ich nawet osiem (2:6 z Cracovią). Jednak ogólnie lublinianie dorzucają do swej gry nie tylko efektowność, ale i efektywność. Wygrali trzy mecze z rzędu, dzięki czemu triumf z Radomiakiem mógł dać im świetne siódme miejsce w ligowej tabeli na półmetku sezonu.
Radomiak z kolei musiał pilnie uciekać ze strefy spadkowej. Wydawało się, że sensacyjny triumf 1:0 w Szczecinie z Pogonią będzie dla nich nowym początkiem, ale już w kolejnym meczu przegrali u siebie i to ze Stalą Mielec (1:2), Zwycięstwo Puszczy Niepołomice ze Śląskiem Wrocław (1:0) zepchnęło radomian do "strefy zagrożenia". Musieli więc koniecznie wywieźć punkty z Lublina.
Jednak powiedzieć to jedno, a zrobić to drugie. Trudniejsze drugie, bo Motor niczego nie zamierzał łatwo oddawać. Radomiak w pierwszej połowie miał swoje szanse. Najlepsze najpewniej Leonardo Rocha, który w 17. minucie huknął z około szesnastu metrów prosto w bramkarza, a także Christos Donis. Grek z podobnej odległości pomylił się o centymetry. Motor był nieco mniej "wojowniczy" niż zwykle, ale gdy przyszło co do czego, to oni umieścili piłkę w siatce.
Konkretniej mówiąc, zrobił to Paweł Stolarski w 21. minucie. Zbieżność nazwisk z trenerem Mateuszem Stolarskim jest nieprzypadkowa, są to jak najbardziej bracia. Dośrodkowanie z rzutu rożnego głową przedłużył Samuel Mraz, a zupełnie niepilnowany w polu karnym prawy obrońca Motoru tylko na to czekał i z bliska pokonał Macieja Kikolskiego. Dzięki temu trafieniu to gospodarze schodzili na przerwę nieco spokojniejsi.
Radomiak nie miał czego bronić i musiał ruszyć do przodu. Trzeba im oddać, że faktycznie to zrobili, a im dłużej trwała długa połowa, tym bardziej dominowali. Dobrą okazję miał Raphael Rossi, ale z niedużej odległości w polu karnym uderzył w Kacpra Rosę. Bramkarz Motoru o wiele bardziej musiał wykazać się przy strzale Roberto Alvesa w 75. minucie z rzutu wolnego, ale poradził sobie świetną paradą.
Za to w 77. minucie pluć sobie w brodę mogli gospodarze. Mieli doskonałą okazję, ale popsuli wszystko wyjątkowo absurdalnie. Najpierw z kilkunastu metrów skiksował N'Diaye i to w taki sposób, że wystawił piłkę na jeszcze lepszą pozycję do Mraza, który po chwili... także skiksował i nie trafił w większości pustą bramkę. Senegalsko-słowacki duet próbował ponownie w 83. minucie. Jednak uderzenia z bliska obu zawodników wybijał niemal z linii Luizao.
Te interwencje przedłużyły życie nadziei dla Radomiaka, który mógł w końcówce wyrównać za sprawą Rochy, lecz jego strzał głową wylądował na górnej siatce zamiast pod nią. To pudło oznaczało, że Radomiak nie wyrwał już punktów Motorowi. Lublinianie wygrali czwarty mecz z rzędu i są już pewni, iż przerwę zimową spędzą co najmniej na świetnym ósmym miejscu (teraz mają siódme). Radomiak z kolei jest o krok od zimowania w strefie spadkowej.
Gole: Stolarski 21'
Motor: Rosa - Stolarski (71. Wójcik), Bartos, Najemski (71. Rudol), Luberecki - Wolski, Samper, Caliskaner (61. Simon) - Ceglarz (71. Van Hoeven), Król (61. N'Diaye) - Mraz
Trener: Mateusz Stolarski
Radomiak: Kikolski - Ouattara, Rossi, Luizao, Henrique - Kaput (63. Alves) - Grzesik, Donis, Jordao (63. Peglow), Vagner (78. Wolski) - Rocha
Trener: Bruno Baltazar
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Żółte kartki: Samper, Rudol (Motor) - Kaput, Jordao, Donis, Luizao (Radomiak)
Komentarze (1)
Brat dał bratu zwycięstwo! Czarne chmury nad drużyną Ekstraklasy