Robert Lewandowski ma ostatnio ogromne problemy wizerunkowe. Wszystko przez głośną aferę, którą ujawnił Onet. Według portalu piłkarz miał kupić tytuł magistra pedagogiki na Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi. Tak wynika z akt śledczych w sprawie zatrzymanego doktora Zbigniewa D. Naukowiec, a w przeszłości działacz piłkarski, miał handlować dyplomami i oferować je m.in. znanym piłkarzom.
Nowe informacje na ten temat przekazała niedawno socjolożka dr Barbara Mrozińska. - "Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością, bo »zdał« u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie" - napisała teraz na platformie X.
PublikujLewandowskiego zaatakowały nawet media w Rosji. Afery nie widzi jednak Jan Tomaszewski. - Ja myślę, że to wszystko jest takim dmuchawcem, nadymanym balonem. Bo ja też mogę sobie kupić dyplom, że jestem królem Nasuanu. Tylko czy ja skorzystam z tego dyplomu, czy zyskam na tym jakieś pieniądze? Jeśli ludzie, którzy kupili ten dyplomy, korzystają z nich, to tak. (...) Ale ja nie widzę możliwości, żeby Robert gdzieś z niego skorzystał i powiedział: "o proszę, jestem magistrem", jeśli w ogóle ma taki dyplom - skomentował na kanale "Super Expressu" na YouTubie.
Jego zdaniem, jeśli Lewandowski nie odniósł na tym żadnych korzyści, to niczego nagannego nie zrobił. - Wielu ludzi do tej szkoły nie chodziło, a z tych dyplomów skorzystało i to jest po prostu przestępstwem. A Robert? Nie wiem, gdzie on z nim był. A w domu może sobie powiesić wszystko. Może sobie powiesić, że jest profesorem doktorem honoris causa wielu uniwersytetów, ale nie może odnosić z tego profitów. A nie podejrzewamy o to Roberta, bo on ma więcej pieniędzy niż Arabowie lodu - stwierdził.