Mecz miał się odbyć o 15:30, jednak wena nie przyszła na czas. Problemem okazał się skwar panujący na boisku przy Zespole Szkół Mistrzostwa Sportowego - skwar, w którym literaci nie czuli się na siłach tworzyć akcji godnych odwiecznego sporu pomiędzy krytykami a poetami. Racji ostatecznej poszli szukać na boisko nieopodal Parku Cytadela. Znudzony zwłoką lud wołał o czyny.
Faworytem spotkania byli Krytycy, którzy ogrywali przeciwników podczas poprzednich edycji festiwalu . Żądni rewanżu Poeci, grający w białych koszulkach, swoich szans upatrywali w twórczych wzlotach i górnych piłkach posyłanych przez kolegów po piórze. W bramce Krytyków świetnie się jednak spisywał historyk literatury, Jerzy Borowczyk.
Krytycy spokojnie czekali na swoje szanse, obnażając dziury w obronie frenetycznie grających przeciwników. Prym wiódł Wojciech Hamerski, redaktor serwisu Sztukapilki.pl, pracownik Polonistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Rozgrywał, strzelał, dokonywał dekonstrukcji i tak słabo funkcjonującej defensywy Poetów - formacji, w której może i nie brakowało rąk do pracy, która może i była nawet piękna, ale bez Boga. Bez rąk Boga.
Po pierwszej połowie Krytycy wygrywali 2:0, a w przerwie miła okoliczność - ogłoszono wyniki konkursu na hymn kibica, organizowanego podczas Poznania Poetów. Wygrał Michał Janiszewski, który zaadaptował dla polskich realiów hymn kibiców West Ham United. Nagrody gratulował mu między innymi Grzegorz Hałasik, znany komentator meczów Lecha Poznań w Radio Mercury, relacjonujący również na żywo mecz Krytycy-Poeci.
W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się szczególnie. Krytycy pastwili się nad grafomańską momentami, schematyczną grą przeciwników strzelając kolejne bramki, z działań odwetowych robiąc oksymorony. Poeci nie mogli odnaleźć się w ustawieniu 4-4-2. Nie wychodziły przerzutnie na drugą stronę boiska, podania z pierwszej piłki nie znajdowały adresatów. Lepiej zaczęli grać dopiero po przejściu na schemat ab-ab-cc. Po efektownym podaniu hiperbolicznym ponad linią obrony Krytyków jedyną bramkę dla młodych literatów strzelił Mateusz Masłowski.
Bramka okazała się honorową. Mecz zakończył się wynikiem 7:1. Zmiażdżeni poeci jednak byli w mieszanych nastrojach. Kuba Przybyłowski, warszawski poeta i slamer nie wybiera się w otchłań rozpaczy.
Odmiennego zdania był Bartosz Sadulski, kapitan Poetów.
My też mamy mieszane uczucia myśląc o grze Poetów. Nie było tragicznie, nie było wybitnie - raczej średniówka. Obie drużyny nie mogły się nadziękować dopingowi kibiców, klaskaniem mając obrzękłe prawice. Poeci myśleli, że fani też klaszczą jeszcze, a to echo grało.
Kończymy relację z nadzieją, że za dwa lata, na kolejnej edycji festiwalu i przy okazji kolejnego meczu Poetów i Krytyków bramek będzie tyle samo, albo nawet więcej.
Wynik 4:4 byłby przyjemniejszy, a czterdzieści i cztery wprawiłby nas w ekstazę.
Piotr Kalata
Komentarze (0)
Nie tylko Lech, nie tylko Borussia w Poznaniu
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!