Pisaliśmy już o klubie piłkarskim kupionym przez Watykan , ale jak się okazuje, polscy duchowni również futbolem się interesują, a nawet czynnie go uprawiają. Brat Ezechiel z wareckiego klasztoru Bernardynów jako pierwszy zakonnik w historii polskiego futbolu zagrał w lidze. Konkretnie w Jutrzence Warta, drużynie sieradzkiej okręgówki. 32-latek jest wychowankiem ŁKS-u Łódź - był w jednej grupie trampkarzy z Maciejem Terleckim, ba - jak wspomina, sadzał go nawet wówczas na ławie. Przed wstąpieniem do zakonu grał ponadto w Bzurze Ozorków, Kalwariance Kalwaria (podczas pobytu w seminarium) oraz Orle Parzęczew. Jako brat Ezechiel, zadebiutował w barwach "Juve" (dumny przydomek zespołu z Warty) wiosną tego roku, w meczu przeciwko Mabudo Suchoczasy. Grając najczęściej na pozycji środkowego pomocnika, rozegrał dla Jutrzenki 6 meczów, raz asystując przy golu oraz otrzymując jedną żółtą kartkę. Z rezultatów do których udało nam się dotrzeć (nie znamy wyniku jednego meczu z udziałem zakonnika) jasno wynika, żadnego spotkania w którym grał brat, Jutrzenka nie przegrała (remisy 2:2 z WKS w Wieluniu i z Wartą Działoszyn oraz zwycięstwa: 2:1 z Mabudo i Zawiszą Pajęczno i 2:0 z Pogonią Kolumna) - to się nazywa pomoc niebios! Zakonnik, który dorobił się pseudonimu boiskowego "Ezi" (ciekawe, czy wie, że taki sam nosił Ernest Wilimowski) w obecnym sezonie już niestety nie kontynuuje gry w zespole Jutrzenki - z powodu "transferu" do innego miejsca zakonnego.
A jak to się w ogóle stało, że trafił na boiska okręgówki? "Do drużyny trafiłem dzięki piłkarzom Jutrzenki. Zwróciłem ich uwagę podczas zajęć rekreacyjnych w hali w Warcie. Zanim zagrałem w meczu sparingowym, zdążyłem wystąpić w halowym turnieju w Sieradzu. Wygraliśmy tam, a ja zostałem królem strzelców" - mówił brat Ezechiel. Pozyskanie zakonnika do Jutrzenki nie było proste. Działacze klubu musieli uzyskać zgodę braci bernardynów. Mecze klasy okręgowej rozgrywane są najczęściej w niedzielę, kiedy zakonnicy mają do odprawienia 7 mszy świętych (a było ich tylko pięciu). Trzeba było znaleźć kogoś, kto mógłby zastąpić brata Ezechiela w jego obowiązkach zachrystianina. Trenerom udało się dojść do porozumienia z gwardianinem - zgoda początkowo dotyczyła tylko meczów rozgrywanych w Warcie, ale jak się z czasem okazało i na boiskach przeciwnika dane było bernardynowi chwalić Boga swą grą.
"W szkole podstawowej nie miałem sobie równych na boisku, wołali na mnie Boniek. A potem, już w liceum, kiedy poczułem powołanie, biegałem raczej do kościoła. A teraz realizuję powołanie w powołaniu. To cudowne, że mogę być w zakonie i jednocześnie uprawiać moją ukochaną dyscyplinę" - mówił brat Ezechiel, którego idolem był Marco Van Basten.
Jeśli chodzi o księży na boiskach, to wspomnieć musimy o dwóch inicjatywach. Pierwsza z nich, pomimo sporego początkowego entuzjazmu - nie wypaliła. Pod koniec marca bieżącego roku, na stronach gazety.pl ukazała się notka o powstaniu nowego klubu piłkarskiego w Płocku - drużyny płockich księży. W tym sezonie miała ona zadebiutować w klasie B, ale z tego co się zorientowaliśmy, to nie nastąpiło. Szkoda, bo plany, które snuli wówczas księża w swoich wypowiedziach były ambitne: "Co roku po święceniach z seminarium wychodzi kilkunastu młodych sprawnych facetów, wielu z nich ma piłkarską żyłkę we krwi i poza sobą prawie codzienne treningi na seminaryjnym boisku. Inna sprawa, że mamy nadzieję, iż dzięki naszemu udziałowi w rozgrywkach ligowych uda się choć trochę uzdrowić przeżarty korupcją polski futbol. I jeszcze jedno: może wpłyniemy na złagodzenie nastrojów na stadionach? Może mniej będzie na nich chamstwa, wulgaryzmów... Czy nam samym zdarza się na boisku zabluźnić? Soczyście na pewno nie." Inni duchowni śmiali się: "A jak ktoś przesadzi, to zawsze przy linii bocznej można... ustawić konfesjonał." My mamy jeszcze parę innych pomysłów .
Najbardziej spektakularne wydarzenie w temacie duchownych biegających za piłką, to jednak z całą pewnością Halowe Mistrzostwo Europy zdobyte w lutym tego roku przez Reprezentację Polskich Księży. W poprzednich dwóch triumfowali Chorwaci, a Polacy zajmowali drugie miejsca. W Sarajewie odbywała się trzecia edycja mistrzostw. W półfinale nasi rodacy pokonali gospodarzy z Bośni 1:0, a w finale polscy duchowni pokonali po rzutach karnych Chorwatów 5:4 (w regulaminowym czasie gry był remis 1:1). Królem strzelców turnieju został ks. Marcin Olszewski, który zdobył sześć bramek. W turnieju wzięło udział 10 drużyn reprezentujących: Polskę, Austrię, Węgry, Włochy, Portugalię, Rumunię, Słowenię, Hiszpanię, Chorwację oraz Bośnię i Hercegowinę.
Reprezentacja Polskich Księży składa się z zawodników z diecezji: kieleckiej, sandomierskiej, radomskiej, sosnowieckiej i tarnowskiej. Grającym trenerem jest ks. Dariusz Sieradzy z parafii w Pińczowie. Jego asystentem jest Jarosław Kuza - prawnik z Kielc, który na co dzień trenuje w Pińczowie drużynę trampkarzy.
Po takim sukcesie, posypały się propozycje sparingów dla Mistrzów Europy. Podczas pobytu w Brukseli drużyna pokonała 6:2 na stadionie Anderlechtu Bruksela zespół Parlamentu Europarlamentu (polscy posłowie m.in. Bogdan Pęk , asystenci oraz pracownicy administracji) oraz wygrała 4:2 z trzykrotnym mistrzem brukselskiej amatorskiej ligi piłkarskiej - drużyną belgijskiej Polonii.
Na koniec - jedyny wątek filmowy, który kojarzy nam się z klasztorami i futolem: