• Link został skopiowany

Serie A. Kod Clarence'a Seedorfa

Nazywają go "Obama", choć powinni raczej "Da Vinci". Wygrał cztery razy Ligę Mistrzów, znajdując czas na motocykle, koszykówkę, operę, wiersze, naukę sześciu języków, prowadzenie restauracji, produkowanie biżuterii i tyrady o życiu i sporcie. Jedno mu się tylko nie udało: żeby go Holendrzy polubili

"Clarence locator" na jego oficjalnej stronie internetowej pokazuje nadal: Rio de Janeiro. Ale już niedługo. Zostało mu pożegnanie z kolegami z drużyny, zebranie rzeczy i przeprowadzka z Brazylii do Włoch. Właśnie ogłosił, że po 22 latach przestaje być piłkarzem, kończy grę w Botafogo i zostaje trenerem Milanu. Kiedy dyrektor Adriano Galliani zadzwonił, Seedorf nie umiał mu odmówić.

Spędził w Mediolanie 10 lat, tu wygrał dwa z czterech swoich Pucharów Europy, żaden obcokrajowiec nie rozegrał w koszulce Milanu więcej meczów od niego. Tu go nazwano "Obama", wymyślił to kpiarz Antonio Cassano ("Dziękuję panie Obama, że mnie pan odwiedza" - usłyszał Seedorf, gdy stanął w szpitalu przy łóżku leżącego po zabiegu serca Cassano) i przylgnęło. Obama, bo czarnoskóry, bo lider, któremu się usta nie zamykają. - Przywódca na boisku i poza nim, dżentelmen pełną gębą. Planuje grać, aż będzie miał 52 lata - mówił o nim kiedyś Silvio Berlusconi. A on kiedyś Berlusconiemu, na jego dwudziestolecie w Milanie, zaśpiewał swoje popisowe "Sitting on the Dock of the Bay" Otisa Reddinga (czasem uda się go namówić, żeby sobie jeszcze do śpiewu akompaniował na gitarze . Córka Silvio Barbara Berlusconi, dziś nazywana Lady B, rozdająca karty w klubie, Seedorfa uwielbia. Nie tylko za te występy.

King-Kong pisze wiersze

Odszedł z Milanu półtora roku temu. Potem przyznał, że przez trenera Massimiliano Allegriego. Nie mogli się porozumieć, choć Allegri bardzo go cenił, bardziej niż Andreę Pirlo, którego odesłał z klubu. Ale Seedorfowi futbol Allegriego nie dawał radości. Wyjechał pograć przed emeryturą w Brazylii, ale nigdy nie zamknął drzwi. Już w 2008 zapowiadał, że się z nim w Mediolanie umówili w sprawie przyszłego powrotu w innej roli. - Ale nie wcześniej niż za cztery lata - uprzedzał. Dobrze planują, minęło niewiele ponad pięć. Milan pilnie potrzebował kogoś, kto zmieni muzykę po Allegrim - brak atmosfery, brak wyników, 30 pkt straty do lidera Juventusu - a Seedorf miał wpisaną do kontraktu z Botafogo klauzulę, że może odejść w każdej chwili, jeśli go gdzieś zechcą na trenera. Niedawno zebrał wszystkie wymagane trenerskie papiery, skończył przyspieszony kurs, holenderska federacja otworzyła taką furtkę dla wybitnych piłkarzy. Uczył się korespondencyjnie z Brazylii, egzaminatorzy przylatywali do niego z Holandii. Był gotowy na kolejny krok. Uwielbiali go w Brazylii: miał tam więcej miejsca na boisku, więc wreszcie mógł się poczuć jak artysta, a nie jak wielofunkcyjna maszyna, bo tak go najczęściej postrzegano w europejskim futbolu. Jest tak potężny, że ponoć już pielęgniarki w szpitalu, w którym się urodził, w surinamskim Paramaribo, nazwały go King-Kongiem, a w Milan Lab zabraniali mu dodatkowych ćwiczeń na siłowni. W piłkę grał bardzo efektownie, ale czasem to ginęło przy tej masie mięśni.

Mieć tę maszynę na swoich usługach to była swego czasu jedna z lepszych gwarancji wygrania Ligi Mistrzów. Seedorf podbił ją z Ajaksem w 1995, z Realem w 1998, z Milanem w 2003 i 2007. W Brazylii już nie tytuły były najważniejsze - choć wygrał z Botafogo Campeonato Carioca - tylko przyjemność. Języka nie musiał się uczyć, od dawna świetnie mówi po portugalsku, to jeden z sześciu języków, które zna. Zawsze był szkolnym prymusem, gospodarzem klasy, kapitanem dziecięcych drużyn. We wszystkim musiał być najlepszy. Jeśli usłyszycie od jakiegoś piłkarza, że kariera nie zostawiła mu czasu na nic innego, spójrzcie na Seedorfa. Jemu zostawiła czas na języki, operę, pisanie wierszy, prowadzenie własnej stajni wyścigowej Seedorf Racing (motocykle 125 ccm), prowadzenie w Mediolanie restauracji Finger's, stworzenie własnej linii biżuterii, skończenie razem z Kaką kursu finansów na uniwersytecie Bocconi. I na koszykówkę. Już w Ajaksie był przywódcą klanu kibiców NBA, a dziś za swojego największego trenerskiego guru uważa Phila Jacksona.

Przybrane dziecko Milanu

A przy tych wszystkich dodatkowych zajęciach i zainteresowaniach potrafił grać tak, że był swoim drużynom niezbędny. Ma 37 lat i był do dzisiaj ostatnim czynnym piłkarzem Ajaksu, najlepszej drużyny Europy 1995. Wczoraj pojawił się w Botafogo pierwszy raz po przerwie świątecznej, wrócił tydzień później niż wszyscy, dostał od władz klubu pozwolenie, by "uregulować pewne sprawy". Teraz już wiadomo, jakie. Być może właśnie się zaczyna jedna z najważniejszych piłkarskich historii tego roku. Mediolańska odmiana tego, czego w Barcelonie oczekiwano od Pepa Guardioli, innego urodzonego przywódcy i piłkarza z tak szerokimi horyzontami, że bywał odrzucany jako odmieniec. Seedorf będzie miał nieporównanie trudniej, bo przejmuje klub w środku sezonu, a nie w przerwie letniej, bez rocznej szkoły w drużynie rezerw, którą zdążył przejść Pep. I nie jest rodzonym dzieckiem klubu, który ma ratować, jak Guardiola, tylko przybranym. Ale w to, że Seedorf ma DNA Milanu, mało kto wątpi. Może poza ultrasami Milanu, którzy już pół roku temu, gdy się pojawił pomysł zrobienia go trenerem, wywiesili transparent: "Seedorf - nie, dziękujemy". Może chodzi o kolor skóry - był do tej pory tylko jeden ciemnoskóry trener w Serie A, Fabio Liverani. Może o to, że Seedorf, jak Paolo Maldini, nie bratał się z kibicami. Swego czasu odmówił założenia na mecz czarnej opaski po śmierci kibica Lazio. Założył dopiero tydzień później. Mówił, że nie rozumie, dlaczego piłkarze mają wyrazić solidarność z kibicem, skoro kilka miesięcy wcześniej nie zrobili takiego gestu, gdy trenerowi Cesare Prandellemu zmarła żona albo gdy zaginął brat Kachy Kaładze.

Muszę uzdrawiać

Bardzo lubi takie odezwy. Czuje się głosem piłkarzy, nawet tych, którzy mu głosu nie dali, chce się opiekować i tymi, którzy go o opiekę nie prosili. Seedorf nigdy nie milknie, nieważne, czy trzeba pouczyć trenera w sprawie taktyki, wychować młodszego kolegę z drużyny, wezwać do walki z rasizmem albo innymi wypaczeniami w futbolu. Nazywał już futbolowe transfery targiem mięsnym, z którego np. najlepszy kawałek argentyńskiego mięsa wysyła się tam, gdzie zapłacą najwięcej, bez patrzenia na nic innego. Oskarżył Johna Toshacka, swojego byłego trenera z Realu, że pracował tylko dla lewych prowizji przy transferach. Zapomniał o zachowaniu dowodów, przegrał proces z Toshackiem i musiał mu zapłacić 60 tysięcy euro. Szczerość kosztuje, jego kosztowała bardzo drogo. - Prowadzenie samochodu jest wystarczająco trudne, nie próbuj jeszcze być samochodem - tłumaczył mu kiedyś jego agent, cytowany w biografii Seedorfa. Ale nie wytłumaczył. Seedorf czuje się czarnym Cruyffem, który musi uzdrowić futbol, wytłumaczyć całemu światu, jak trzeba grać, a siebie obsadzić w centralnej roli. Zresztą kiedyś właśnie firma menedżerska Cruyffa ściągnęła jego i kilka innych przyszłych gwiazd z holenderskich podwórek do Ajaksu, a Seedorf zadebiutował w pierwszej drużynie jako szesnastolatek, szybciej niż Johan. Na swoje szczęście nie ma zapiekłości Cruyffa. Na swoje nieszczęście, nie miał jego talentu ani jego uroku. No i jednak białym Cruyffom nawet w Holandii wybacza się więcej niż czarnym.

Trybuny gwiżdżą, matka płacze

Pamiętam go sprzed dziesięciu lat, z czasów, gdy jego relacje z holenderską kadrą, dziennikarzami, kibicami były bliskie dna. Podczas dni medialnych na zgrupowaniach reprezentacji, jak zwykle w hotelu na wydmach w Nordwijk koło Lejdy, do jego stolika nie było kolejek. Również w 2003 roku, po tym jak trzeci raz wygrał Ligę Mistrzów, każdą z innym klubem, co się przed nim nie udało nikomu. W kadrze dalej był autsajderem. Siadał z tymi dziennikarzami, którzy się mimo wszystko zdecydowali przy nim zatrzymać (a za jego plecami ostrzegali: "On jest w swoim świecie, nikt nie wie, o co mu chodzi, lepiej idź do kogoś innego") i wpatrzony w swoje paznokcie, które akurat postanowił w tym momencie wyczyścić, snuł chrapliwym głosem rozważania o wolności i obowiązkach na boisku.

Ruud Gullit, inny ciemnoskóry Cruyff, też bywał irytujący, ale on głównie dla kolegów z drużyny. A Seedorfa nie znosili kibice. Uważali, że w kadrze nie poświęca się tak jak w klubach, gra pod siebie, psując taktykę drużyny, wpycha się przed kolegów przy karnych i jeszcze je marnuje, a potem plecie te swoje głodne kawałki o motywacji, wolności, dobrej energii itp. Trybuny go wygwizdywały i wykpiwały, jego matka płakała na meczach, a ojciec - też piłkarz - namawiał go, by dał sobie spokój z grą dla Holandii. To Holandia mu ostatecznie podziękowała, w 2004, potem jeszcze do siebie wracali, ale już tylko na epizody.

W kadrze go nie docenili, w Ajaksie wojował o takie przywileje dla swojego klanu młodych czarnoskórych piłkarzy, jakie mieli starsi, w Realu mieli dość jego ciągłej gadaniny i dyskusji z trenerami, w Interze po prostu mu nie wyszło. Dopiero w Milanie poczuł się u siebie. Tam rozumieli, że Seedorfowi trzeba pozwolić się wygadać, pomądrzyć, bo on to wszystko robi z dobroci serca, a nie nadmiaru wody sodowej. A Bruno de Michelis z Milan Lab mówił, że kogoś tak silnego fizycznie i psychicznie jeszcze nie spotkał. - On mówi w 10 procentach jak piłkarz, w 70 jak trener i w 20 jak dyrektor klubu - wspominał de Michelis. Czy trzeba jeszcze tłumaczyć, dlaczego teraz jak trwoga, to do Seedorfa?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o:

Komentarze (10)

Serie A. Kod Clarence'a Seedorfa

daniela1171
11 lat temu
Życzę mu MEGA POWODZENIA!!!
adis94
11 lat temu
Powodzenia :)
bogus1200
11 lat temu
Taki ideowy portal, a używa takich określeń jak "czarny", co to panowie, zaczęliście faszyzować?
kubakal
11 lat temu
Seedorf zdobyl 5 LM!!! 2x Real!
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).