Londyn 2012. Siatkówka. Ćwierćfinał to porażka, ale nie kompromitacja

- Nadzieje były duże, ale zespół nie grał na medal. W ostatnich dniach nawet Australia była od nas mocniejsza - mówi mistrz olimpijski z Montrealu (1976 rok) Tomasz Wójtowicz. - Chłopcy są rozbici, czują że zaprzepaścili wielką szansę - dodaje były filar kadry Paweł Papke. W piątek w Londynie w półfinałach igrzysk zagrają Rosja z Bułgarią i Włochy z Brazylią. Typowani do złota Polacy mecze obejrzą w swoich domach.

We wrześniu ubiegłego roku na warszawskim lotnisku wspólnie z kibicami cieszyli się z brązowego medalu mistrzostw Europy. W grudniu prezentowali tam srebrne krążki Pucharu Świata, na którym zdobyli też prawo startu na igrzyskach. Wreszcie w lipcu, a więc zaledwie miesiąc temu, fetowali pierwsze złoto. Niedawno podopieczni Andrei Anastasiego nie mieli sobie równych w Lidze Światowej. Teraz mieli potwierdzić klasę na igrzyskach. Niestety, z londyńskim turniejem pożegnali się w środę, gładko przegrywając 0:3 ćwierćfinał z Rosją. Co się stało z naszym zespołem i czy otrząśnie się po olimpijskiej porażce?

Znaleźć przyczynę

- Co się stało, to tak naprawdę nikt nie wie. Forma z Ligi Światowej nie została dociągnięta do igrzysk, ale przyczyn nie znamy, bo treningi odbywały się przecież za zamkniętymi drzwiami. Jasne jest tylko, że zespół grał poniżej swoich możliwości. Sztab szkoleniowy musi zrobić analizę, wytłumaczyć dlaczego tak wyszło. To trzeba wiedzieć, żeby wyciągnąć wnioski na następne wielkie imprezy - mówi Wójtowicz.

- Rozmawiałem z chłopakami, oni przyznają, że w Londynie nie czuli się tak dobrze, jak na poprzednich turniejach. Igrzyska im nie wyszły, bo bilans trzech zwycięstw i trzech porażek jest słaby. Najbardziej boli wpadka z Australią. Przegrywając ten mecz podaliśmy rękę Bułgarom. Oni dotarli do półfinału, korzystając z naszej słabości - mówi Papke. - Rzeczywiście była duża szansa na awans do czwórki. Wystarczyło wygrywać z zespołami teoretycznie dużo słabszymi, najpierw z Australią, a później, w ćwierćfinale z Niemcami. Jak wszyscy jestem rozczarowany, że to się nie udało, że nie trafiliśmy z formą - dodaje były trener reprezentacji, Ireneusz Mazur.

Edward Skorek, który także prowadził kadrę, a w latach 70. XX wieku jako jej kapitan zdobywał złoto mistrzostw świata i igrzysk, zastanawia się czy zawodnicy Anastasiego nie polegli przede wszystkim mentalnie. - Od nich wszyscy oczekiwali medalu i wcale się temu nie dziwię - mówi. - Od wielu lat nasza dyscyplina ma ogromne środki na to, żeby się przygotowywać, realizować swoje zadania. Siatkarze powinni zdobyć medal, niestety zawiedli - dodaje.

Mimo olimpijskiego niepowodzenia w kadrze zostaje Anastasi, który jeszcze przed igrzyskami podpisał nową umowę z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. Włoch ma poprowadzić nasz zespół do sukcesów na wielkich turniejach, które zostaną rozegrane w Polsce. W 2013 roku wspólnie z Danią nasz kraj zorganizuje mistrzostwa Europy. Rok później, już samodzielnie, będziemy gospodarzem mistrzostw świata.

- To będę bardzo ważne imprezy. Dla rozwoju dyscypliny ich znaczenie będzie podobne jak igrzyska. Trzeba będzie się pokazać z jak najlepszej strony, a Anastasi daje na to szanse - twierdzi Wójtowicz. - Bardzo dobrze, że umowa z Włochem została przedłużona. W porządku, igrzyska nam nie wyszły, ale on już wcześniej udowodnił, że zna się na swojej pracy. Fatalne jest w nas to, że po jednym niepowodzeniu zapominamy o wszystkich wcześniejszych sukcesach. A przecież jeszcze niedawno wynosiliśmy Anastasiego pod niebiosa - mówi jedna z legend naszej siatkówki.

Z Wojtowiczem zgadza się Papke. - Bardzo dobrze, że związek nie chce zmieniać trenera. Nam potrzebna jest tylko kontynuacja pracy, bo gotową drużynę już mamy - przekonuje były atakujący.

Odejdzie Zagumny, wrócą Wlazły i Pliński?

Z 12 zawodników, którzy reprezentowali Polskę w Londynie tylko trzech skończyło co najmniej 30 lat. Najstarszy z nich, Paweł Zagumny, w październiku będzie obchodził 35. urodziny. "Guma", który od lat odpowiada w kadrze za rozegranie, u Anastasiego jest tylko zmiennikiem Łukasza Żygadły. Po nieudanych igrzyskach mistrz Europy i wicemistrz świata może zakończyć reprezentacyjną karierę.

- Na pewno po takiej imprezie jest czas na przemyślenia i podejmowanie trudnych decyzji. Ale Paweł to bardzo mądry chłopak. On na pewno najpierw porozmawia z trenerem i dopiero coś postanowi - mówi Wójtowicz. - Zmiany to w sporcie coś naturalnego. Pewnie będzie tak, że ktoś z tej drużyny odejdzie, a ktoś do niej dołączy. Ale jestem przekonany, że z "dwunastki" z Londynu co najmniej dziewięciu ludzi zagra na przyszłorocznych mistrzostwach Europy - mówi Papke.

Czy wśród tych, którzy dołączą do ekipy mogą znaleźć się Daniel Pliński i Mariusz Wlazły? Z obu zawodników Anastasi zrezygnował już przed rokiem, ale w Londynie problemy mieli i środkowi, i atakujący. - A skąd możemy wiedzieć, jak graliby Wlazły i Pliński? - pyta Wójtowicz. - Może byliby jeszcze gorsi? W innych turniejach ich brak nikomu nie przeszkadzał. Trener z nich zrezygnował, nie czepiajmy się tej decyzji - dodaje. - Na igrzyskach grali wszyscy najlepsi polscy zawodnicy. Brak Daniela i Mariusza roztrząsaliśmy już rok temu. To decyzje personalne trenera, miał do nich prawo. Przez cztery turnieje rangi mistrzowskiej bez Wlazłego i Plińskiego wszystko było dobrze, więc nie można powiedzieć, że porażka w Londynie to efekt ich braku. Wątpię w ich powrót - mówi Papke.

Eksperci podkreślają, że bez względu na to, do jakich zmian dojdzie w naszej drużynie, nadal będzie ona jedną z najlepszych na świecie. - Jestem przekonany, że Anastasi jeszcze wiele może z tej drużyny wydobyć. On wie, jak dotrzeć do zawodników, potrafi prowadzić ich do sukcesów - przekonuje Mazur. - Może było tak, że w Lidze Światowej wygrywaliśmy, bo już byliśmy w optymalnej formie, a inni dopiero do niej dochodzili. Ale na pewno nie jest tak, że te parę rzeczy, które zdobyliśmy dostały nam się przypadkiem - dodaje Wójtowicz.

- Porażka jest bolesna, wszyscy ją przeżywamy, ale musimy sobie powiedzieć, że to żaden blamaż. Jeśli ktoś porównuje siatkarzy do piłkarzy i olimpijską porażkę do klęski na Euro 2012, to niech pamięta, że dla piłkarzy sukcesem jest już sam udział w imprezie mistrzowskiej, że oni od wielu lat nic nie wygrali. A my za chwilę znów będziemy walczyć o medale - kończy Papke.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.