• Link został skopiowany

Deklasacja. Polacy wgnieceni w boisko w wielkim finale. Mieli tylko jedną broń [OCENY]

Jakub Balcerski
To była deklasacja. Bardzo przykra do oglądania, bo po latach zachwytów zwycięstwami polskich drużyn, tym razem to Trentino wgniotło w boisko siatkarzy Jastrzęskiego Węgla w finale Ligi Mistrzów w Antalyi. Polacy mieli lidera w postaci Tomasza Fornala, ale jego dobra postawa nie wystarczyła, żeby choćby zbliżyć się do poziomu, który w niedzielę zaprezentowali Włosi.
Norbert Huber (z lewej) i Tomasz Fornal (po prawej) podczas finału Ligi Mistrzów CEV przeciwko Trentino
Screen Polsat Sport

Każda piękna seria się kiedyś kończy. Ta polskiej siatkówki klubowej w Lidze Mistrzów też musiała. I tylko szkoda, że w tak przykrych okolicznościach. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrywała te rozgrywki w trzech poprzednich sezonach, a teraz Jastrzębski Węgiel drugi raz z rzędu przegrał w finale i tytuł po pięciu latach przerwy wróci do Włoch. Niestety, porażka obecnych mistrzów Polski boli podwójnie, bo nie było nawet blisko nawiązania walki z Trentino.

Od początku do końca niedzielnego finału w Antalyi to jakość włoskiego zespołu imponowała. Byli siatkarsko lepsi - zwłaszcza w systemie blok-obrona, na zagrywce i kontrach - od jastrzębian i nie pozwolili im choćby minimalnie zbliżyć się do pierwszego w historii klubu triumfu w Lidze Mistrzów. Oczywiście, już za samo dojście do finału rozgrywek Polakom należy się sporo uznania, w tym porażka niczego nie zmienia. Nawet zawodnicy pewnie przyznają jednak, że w samym meczu w Turcji zupełnie rozczarowali, także samych siebie.

Zobacz wideo Jastrzębski Węgiel zwycięzcą PlusLigi! Rafał Szymura: Siatkówka gigantyczna!

Siatkarzy Jastrzębskiego Węgla po przegranym 0:3 (20:25, 22:25, 21:25) finale Ligi Mistrzów przeciwko Trentino oceniamy w skali szkolnej 1-6.

Jean Patry, atakujący - 1

W tym sezonie udowadniał, że w kluczowych momentach potrafi udźwignąć ciężar gry i poprowadzić zespół swoją postawą na boisku. W Turcji jednak kompletnie rozczarował. Już w pierwszym secie zaciął się w ataku tak bardzo, że trzeba było go zmienić na pozycji. Zdobył w nim zaledwie dwa punkty. W drugiej partii się poprawił, ale niewystarczająco, żeby odmienić grę Jastrzębskiego. Pięć punktów zdobytych przy 50-procentowej skuteczności w ataku dawało jednak nadzieję, że jeszcze zabłyśnie. Tymczasem trzeciego seta zaczął fatalnie i zaliczył zjazd do bazy. Wrócił na końcówkę partii, ale nie dodał nic pozytywnego do gry jastrzębian. Tylko wyrzucał kolejne piłki w aut.

Francuz okazał się kompletnym niewypałem, grał bez odpowiedniego rytmu i był ciągle zatrzymywany przez rywali. Miał stać się kluczowym elementem do wielkiej wygranej Jastrzębskiego Węgla, a był jednym z największych, jeśli nie największym, brakiem swojego zespołu.

Tomasz Fornal, przyjmujący - 4+

Jako jedyny niemal w pełni spełnił oczekiwania co do swojej dyspozycji. Jego 19 punktów w finale w Antalyi to dwa razy więcej niż jakiegokolwiek innego zawodnika polskiego zespołu. Fornal to bezapelacyjny lider Jastrzębskiego Węgla w tym meczu. W wielu momentach nieskuteczny jak reszta zespołu, ale w tych kluczowych starał się go ciągnąć i dawał radę. Niestety, był osamotniony i bezradny przeciwko wielkiej sile Trentino, u boku mając kolegów, którzy ewidentnie nie stanęli dziś na wysokości zadania.

Skończył spotkanie z 52-procentową skutecznością ataku i 68 procentami pozytywnego skuteczności przyjęcia. To niezłe liczby, odbudowywane przez zwłaszcza w drugim i trzecim secie po słabym początku spotkania. Dołożył jednego asa i trzy bloki, potrafił zabłysnąć, ale swoją grą nie przyćmiewał w zasadzie żadnego z głównych aktorów spotkania po stronie Trentino: przede wszystkim Alessandro Michieletto. Jednak nie można było oczekiwać od niego wiele więcej. Sam nie był w stanie dużo więcej zdziałać.

Rafał Szymura, przyjmujący - 2+

To jego atak zablokowali Włosi, kończąc ten finał w trzecim secie. Grał bardzo nierówno, brakowało jego większego wsparcia w sile zagrywki i ataku na lewym skrzydle. Zdobył dziewięć punktów, ale to za mało, żeby mieć realny, pozytywny wpływ na grę jastrzębian. W ataku niemal ciągle miał problemy. Duży zawód.

Norbert Huber, środkowy - 3

Aż się krzywił, gdy kolejny raz był zatrzymywany na siatce przez Włochów. Benjamin Toniutti w końcówce chciał, żeby był jednym z fundamentów powrotu Jastrzębskiego do walki w tym finale, ale Trentino było na to gotowe. Huber zdobył osiem punktów, ale bardziej zapamiętam te momenty, w których był blokowany, kilka razy nie trafiał i z frustracji raz za razem ciągnął za siatkę.

To zdecydowanie nie był jego najlepszy finał, choć można było oczekiwać, że niedawno stał się w ich kwestii niemalże specjalistą. Rok temu pomógł ZAKSIE wygrać trzeci finał Ligi Mistrzów z rzędu, a w reprezentacji Polski rozegrał znakomity mecz o mistrzostwo Europy z Włochami. W trakcie całego sezonu był pierwszoplanową postacią drużyny i potrafił niemal decydować o niektórych zwycięstwach. Tu nie był w stanie pomóc uniknąć porażki z tak silnym Trentino.

Jurij Gładyr, środkowy - 3-

Nie pożegnał się z Jastrzębskim Węglem trofeum. Ostatniego meczu nie zagrał też w najlepszym stylu. To nie tak miało być. Gładyr kilka razy potrafił poderwać zespół, starał się do niego przemówić, gdy potrzebował motywacji. Na koniec zabrakło mu jednak siatkarskiej jakości. Cztery punkty atakiem, po jednym blokiem i zagrywką? Za mało na tak trudny i wymagający mecz. To przykre, ale choć środek długo był uważany za jedną z największych broni jastrzębian na ten finał, to w trakcie meczu niemalże nie istniał.

Benjamin Toniutti, rozgrywający - 2

Niedokładny, nierówny i bardzo czytelny był w tym meczu mózg drużyny Jastrzębskiego Węgla. Często niepotrzebnie kombinował, a zespołowi zabrakło jego zmysłu i charakteru w ważnych momentach. Od pierwszego seta było czuć, że tylko coraz bardziej gubi się na boisku. W końcu w jego zespole nic nie działało, a dodatkowo sam nie wystawiał piłek tak dobrych, jakby chciał. Nie przerwał tego stanu i skończył mecz jako jeden z najsłabszych zawodników jastrzębian na boisku.

Jakub Popiwczak, libero - 3+

Proste piłki plątały mu się na rękach, a większość skrótów Włochów wpadało w boisko tuż przed podkładaną dłonią. Szkoda, bo ten sezon miał naprawdę dobry, ale na tak świetną grę, jaką prowadziło w tym finale Trentino, miał za mało odpowiedzi. Mimo wszystko obok Tomasza Fornala był chyba najbliżej swojej optymalnej formy, ale to wciąż nie wystarczało na poziom tego finału po stronie rywali. Wykręcił 56 procent skuteczności pozytywnego przyjęcia - nie był idealny, ale nie popełniał zbyt wielu głupich błędów. W obronie potrzeba było jednak znacznie więcej skutecznej gry niż miał do zaprezentowania. Szkoda, bo wydawało się, że będzie jednym z największych architektów sukcesu Polaków w Turcji. Niestety, nie potrafił obronić go przed bolesną porażką.

Ryan Sclater, atakujący - 2-

W pierwszym secie wprowadził nieco świeżości na boisko po fatalnej grze Patry'ego, ale i tak nie potrafił wymiernie poprawić jakości ataku jastrzębian. Potem było już tylko gorzej. Gdy zmienił Francuza w trzeciej partii, to grał tak nieskutecznie, że mistrz olimpijski z Tokio musiał jeszcze wrócić na boisko. Nie wykorzystał swojej szansy.

Moustapha M'Baye, środkowy - grał za krótko

Jarosław Macionczyk, rozgrywwający - grał za krótko

Więcej o: