ME piłkarzy ręcznych. Krzysztof Lijewski: Będziemy bić się o igrzyska

- Czeka nas osiem ciężkich meczów. Trzeba będzie się bić na maksa. Ważne, żebyśmy byli w grze o igrzyska - mówi Krzysztof Lijewski, lider reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych w przededniu rozpoczęcia mistrzostw Europy. Relacja Z Czuba i Na żywo z meczu Polaków z Serbią od 18:15.

Profil Sport.pl na Facebooku - 32 tysiące fanów. Plus jeden? 

Łukasz Jachimiak: W niedzielę w Serbii meczem z gospodarzami otwieracie mistrzostwa Europy. Żeby zapewnić sobie awans na igrzyska w Londynie, trzeba wygrać. Taki jest plan?

Krzysztof Lijewski: Złoto jest zarezerwowane dla Francji, im nikt nie jest w stanie zagrozić, wygrywali zasłużenie wszystkie najważniejsze turnieje ostatnich lat. My walczymy o igrzyska. Jeśli uda się awansować na igrzyska bezpośrednio z mistrzostw, dobrze. Jeśli nie - trzeba chociaż zapewnić sobie grę w kwietniowym turnieju eliminacyjnym.

Igrzyska możecie sobie zapewnić także jako finaliści, jeśli w decydującym meczu zagracie właśnie z Francją, ubiegłorocznym mistrzem świata, który awans do Londynu ma już w kieszeni.

- Dlatego nie odkrywam Ameryki, twierdząc, że w Serbii wszyscy będą się bić tylko o drugie miejsce. Jeżeli Francuzi nie zdobędą złota, będzie wielka niespodzianka. Oczywiście życzyłbym sobie, żebyśmy my ich pokonali, najlepiej w finale. Ale ja nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio z nimi wygraliśmy.

W czym jesteście gorsi od trójkolorowych?

- Oni na każdej pozycji mają światową gwiazdę. Praktycznie wszyscy mają doświadczenie w grze o złote medale, o najcenniejsze klubowe puchary. Są zwyczajnie lepsi.

Rok temu, w finale mistrzostw świata, prawie dopadli ich Duńczycy. Przegrali dopiero po dogrywce.

- Trzeba pamiętać, że Duńczycy ten finał grali jak u siebie, bo do Szwecji, gdzie był rozgrywany mundial, na ich każdy mecz przyjeżdżało po kilka tysięcy kibiców. Ta publika dużo dała Duńczykom, ale Francuzi nawet z taką presją sobie poradzili i zasłużenie wygrali.

Serbskim kibicom chyba trudno dorównać. Jesteście gotowi na piekło w niedzielę?

- Grałem już kilka razy na Bałkanach, wiem, czego się spodziewać. Jak się popatrzy na ludzi na trybunach, ma się wrażenie, że za swoich zawodników byliby gotowi zabijać. Nie mam wątpliwości, że publiczność będzie ósmym zawodnikiem Serbów, a swoje dołożą sędziowie. Niestety, tak już jest, że gospodarzom pomagają ściany i w spornych sytuacjach gwizdki są właśnie dla nich.

Jeśli przetrwamy pierwszy mecz i wyjdziemy z niego zwycięsko, już chyba nic nas nie złamie.

Co trzeba zrobić, by wygrać?

- Wygrać z presją. Ona będzie w każdym spotkaniu, ale to dotyczy także rywali. Weźmy Serbów. Są gospodarzem, też walczą o igrzyska przed własnymi kibicami i dziennikarzami. Wystarczy, że źle wejdą w mecz z nami i już mogą mieć duży problem w całym turnieju.

Serbia to przede wszystkim świetni rozgrywający. Wy na tej pozycji macie problemy, choćby przez kontuzję twojego brata Marcina.

- Na nieobecności Marcina nasza drużyna traci bardzo dużo, bo to nie tylko świetny zawodnik, ale także wspaniały człowiek. On zawsze tworzył w kadrze odpowiednią atmosferę. Pod tym względem trudno będzie go zastąpić, ale musimy sobie poradzić.

To twoje zadanie. Organizatorzy mistrzostw uważają cię za najważniejszą postać naszej kadry, a fachowy portal Handball-Planet.com umieszcza cię w gronie 10 największych gwiazd turnieju.

- Może dla dziennikarzy jestem gwiazdą, ale w naszej drużynie takich nie ma. I to jest nasza siła. Tworzymy jedność, wygrywamy razem. Jeżeli zaczęlibyśmy grać pod gwiazdy albo liczyć, że ktoś będzie ciągnął zespół, przegrywalibyśmy.

Ale to ty musisz wziąć na siebie ciężar gry na prawym rozegraniu. Z tej pozycji musisz zdobywać dla Polski ważne bramki.

- Nie boję się odpowiedzialności. Od początku sezonu w klubie gram regularnie, właściwie po 60 minut w każdym meczu, bo trener stawia praktycznie tylko na mnie. Ale trener Bogdan Wenta sprawdza różne warianty, nawet z praworęcznym Grześkiem Tkaczykiem na prawym rozegraniu, bo na mistrzostwach czeka nas osiem ciężkich meczów. W nich trzeba będzie się bić na maksa, na noże. Jedną siódemką tych mistrzostw nie przeżyjemy, tu naprawdę każdy zawodnik będzie na wagę złota. Ja mogę rzucać po 10 bramek w meczu, ale mogę też siedzieć na ławce rezerwowych. Ważne, byśmy wygrywali i byli w grze o igrzyska.

O Londynie mówi każdy z was. Nie obawiasz się, że ta myśl was usztywni?

- Dobrze, że mamy jasny cel, że wszyscy trzymamy się tej samej drogi. My się naprawdę nie zastanawiamy, czy w Serbii stać nas na medal. Jak się okaże, że zapewniliśmy sobie udział w turnieju kwalifikacyjnym, pobijemy się o jakiś krążek.

Tak samo jak wy myślą Rosjanie, Norwegowie, Słoweńcy, Serbowie i Niemcy, którzy też walczą o jedno z dwóch ostatnich miejsc w turniejach kwalifikacyjnych do igrzysk. Najbardziej trzeba się pewnie obawiać tych ostatnich?

- Szczerze? Nawet nie wiem do końca, z kim możemy zagrać w drugiej rundzie Euro. Coś słyszałem o Niemcach, Szwedach. Ale ja jestem reprezentantem Polski, mam swoje zadania do wykonania i na nich się koncentruję. Teraz myślę tylko o Serbach.

Grasz w Bundeslidze. Jak walkę o igrzyska widzą Niemcy? Przed rokiem zajęli dopiero 11. miejsce na mundialu. Boją się, że teraz wypadną równie słabo?

- My zaszyliśmy się w lesie, w Jachrance, gdzie nawet telefony nam nie działały, bo nie było zasięgu. Mieliśmy spokój, który bardzo lubimy. W tym samym czasie niemiecka prasa pisała, że jeżeli ich drużyna nie pojedzie na olimpiadę, będzie tragedia narodowa. Nic dziwnego, u nich piłka ręczna to dyscyplina numer dwa, zaraz po piłce nożnej. Niemcy mają chyba najbardziej utalentowaną młodzież, rok w rok wygrywają juniorskie mistrzostwa świata. Ale na seniorskim poziomie presja jest dużo większa. Jak wpadną na nas, na pewno będą mieli ciężkie zadanie.

Dowcipne, żenujące, obrażające. Dziwaczne celebracje w sporcie

Tomasz Rosiński: ? Nie pojadę do Serbii

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.