• Link został skopiowany

Transfery. Gareth Bale. Książę Walii, król Madrytu?

Real zapłacił za Garetha Bale'a 100 mln euro, po raz piąty pobił transferowy rekord świata. Każdy rodził mnóstwo wątpliwości, przy żadnym nie było ich tak dużo

Jest pierwszym w XXI wieku najdroższym bez Złotej Piłki. Pierwszym najdroższym od kupionego w 1998 r. przez Betis Denilsona bez prestiżowego trofeum w dorobku. Pierwszym przychodzącym do drużyny, w której pozycja supergwiazdy jest zajęta.

Gareth Bale nie osiągnął prawie nic. Jego największym sukcesem w Tottenhamie był awans do Ligi Mistrzów. Fanom z kontynentu zaprezentował się trzy lata temu, gdy ośmieszał Maicona uchodzącego wówczas za jednego z najlepszych bocznych obrońców świata i strzelał hat tricka w meczu z broniącym Pucharu Europy Interem. Później podbijał już tylko stadiony na Wyspach, został najlepszym piłkarzem Premier League, brukowce uznały go za dobro narodowe. "Daily Mail" zorganizował nawet kampanię, by zatrzymać Bale'a w Wielkiej Brytanii.

Podrywające trybuny rajdy, sprinterska szybkość, wykonywane na małej przestrzeni zwody, potężny strzał lewą nogą, solowe rozstrzyganie o wynikach - to wszystko sprawiło, że prezes Florentino Pérez zamarzył o kolejnym "Galáctico".

Szef "Królewskich" piąty raz pobił transferowy rekord, ale pierwszy raz w takich okolicznościach i przy tylu wątpliwościach.

Lewe skrzydło, z którego lubi nacierać Bale, to w Realu terytorium Cristiano Ronaldo. Znakami firmowymi obu są strzały z rzutów wolnych. W ofensywie Madrytu nawet bez 24-letniego Walijczyka było tłoczno. Nie sposób tam znaleźć zawodnika za mniej niż 30 mln euro.

Hiszpańska prasa od tygodni próbuje znaleźć miejsce dla nowego madryckiego skarbu albo - jak chce "Marca" - "nowego księcia Walii". Jednym z pomysłów była zmiana taktyki z 4-2-3-1 na 4-3-2-1, której trener Carlo Ancelotti używał w Milanie. Bale i Ronaldo zostaliby ustawieni za napastnikiem. W grę wchodzi też przesunięcie Portugalczyka na prawe skrzydło, gdzie biegał w Manchesterze, lub do ataku - zdarzało mu się tam występować w reprezentacji Portugalii. Niezależnie od wszystkiego zakup Bale'a rozmontowuje maszynę, która w ostatnich trzech sezonach docierała do półfinału Ligi Mistrzów i zdobyła trzy krajowe trofea.

To nie koniec. Bale jest Brytyjczykiem, a tamtejsi piłkarze po przekroczeniu kanału La Manche często giną. Nie z powodu niewystarczających umiejętności, lecz niezdolności do aklimatyzacji. Brytyjczyk przeprowadzający się do Madrytu musi się zmierzyć z inną mentalnością. Brytyjczyk wchodzący do szatni Realu jest obcy. Wydane miliony nie wystarczą, by koledzy go zaakceptowali.

Michael Owen przybył w 2004 r. na Santiago Bernabéu ze Złotą Piłką, ale wytrwał w Madrycie sezon - trener widział w nim czwartego napastnika, partnerzy bardziej lubili Fernando Morientesa.

Steve McManaman, pozyskany w 1999 r., dzień przed pierwszym treningiem dostał wiadomość, że ma stawić się w klubie o 9. Był o 8.45, koledzy zaczęli się zjeżdżać po 10. - Taka jest Hiszpania. Szybko zrozumiałem, na czym to polega, ale na początku nie wiedziałem - wspomina angielski skrzydłowy.

Laurie Cunningham (1979) być może osiągnąłby w Madrycie więcej, gdyby nie kontuzje. I gdyby nie odnosił ich także w dyskotekach. Anglik w czasie rehabilitacji po złamaniu palca wyskoczył na parkiet i uraz się odnowił.

Jedynym, który do Realu pasował, był czołowy angielski obywatel świata David Beckham - czujący się wszędzie u siebie, od Mediolanu po Los Angeles.

Dlatego Jonathan Woodgate (kolejny Brytyjczyk z Realu), Gary Lineker i Mark Hughes (pracowali w Barcelonie) chórem radzili w poniedziałek Bale'owi, by uczył się języka. - Miałem trzy lekcje tygodniowo. W szatni musisz mówić po hiszpańsku. Nie ma znaczenia, że robisz błędy - nikt nie zwróci na to uwagi - opowiada Woodgate.

Na poniedziałkowej prezentacji Bale zdołał powiedzieć po hiszpańsku, że "jego marzeniem jest gra w Realu", i podziękować za wspaniałe przyjęcie. Ale wiele wskazuje, że błędów poprzedników nie powtórzy. To nie jest typowy brytyjski piłkarz.

Nie przepadnie w klubach nocnych, bo nie cierpi alkoholu. Gdy rodzice podali mu w święta szampana, wypluł go. Już dwa lata temu mówił, że opuszczenia Wysp się nie boi, bo z rodzinnego domu się wyprowadził, gdy miał 15 lat. - Nauczę się języka, poznam innych ludzi i kraj. Dorosnę - zapowiadał. Był lubiany w szatni Tottenhamu, nie sprawiał problemów trenerom hiszpańskim (Juande Ramos), angielskim (Harry Redknapp) i portugalskim (André Villas-Boas).

Problemy z pewnością siebie miał tylko na początku gry w Londynie. Przez odstające uszy, które próbował ukryć za włosami. Redknapp żartował, że gdyby Bale poświęcał tyle czasu na futbol, ile zajmuje mu układanie fryzury, byłby porządnym piłkarzem. Rok temu przeszedł operację plastyczną, od tamtej pory nie musi już chować uszu pod włosami. W Madrycie musi udowodnić, że jest kimś więcej niż "porządnym piłkarzem". Znacznie więcej.

10 największych transferów

Więcej o: