Piłkarze Ruchu wzięli kije w ręce

Michał Pulkowski, pomocnik niebieskich dokonał rzeczy, która wydawała się niemożliwa i założył hokejowy kask tyłem do przodu! Taki mecz zdarza się tylko raz w roku.

Ruch nie odda ani Sobiecha ani Sadloka ?

Piłkarze i hokeiści już po raz trzeci zagrali dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Lodowisko w Janowie zawsze przy tej okazji wypełnia się do ostatniego miejsca. Kibice nie oczekują niesamowitych akcji, pięknych strzałów z nadgarstka czy parad bramkarzy. Oni chcą ambitnej walki o utrzymanie się na łyżwach czy niezaplanowanych zwodów, które kończą się siadem na lodzie.

Zawodnicy Ruchu co prawda z każdym rokiem radzą sobie lepiej, ale wciąż w składzie niebieskich pojawiają się śmiałkowie dla, których hokej jest czarną magią. W sobotę największą sympatią widzów cieszyli się Michał Pulkowski, Krzysztof Pilarz i Artur Sobiech. - Największy problem? Jak zahamować! Dobrze, że jest kij, bo jest czym się podeprzeć - żartował Sobiech. Pilarz specjalnie z okazji spotkania sprawił sobie nowe łyżwy. - Miło tak sobie pojeździć. Chociaż nie, lepiej byłoby powiedzieć utrzymać się na lodzie - śmiał się bramkarz niebieskich.

Wszystkich przebił Pulkowski, który wyjechał na lód z kaskiem założonym tył do przodu. Zawodowi hokeiści z podziwem kręcili głowami. - Jak on tego dokonał? - pytali. - Powiedzmy, że zarobiłem to dla żartu - mówił z poważną miną piłkarz. - Dla mnie to debiut na lodzie. Do tej pory hokej oglądałem tylko w telewizji. Podoba mi się, a byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie trzeba było uważać na to gdzie jest krążek - uśmiechał się Pulkowski.

Taktykę hokeistów-piłkarzy ustalili trenerzy Artur Gomółka (kiedyś Naprzód) oraz Sebastian Gonera (GKS Tychy). - W szatni największe poruszenie wywołał temat - "kto za kogo wchodzi". Zawodnicy dopytywali się też jak i w jakiej kolejności ubierać ochraniacze. A byli ubrani jak zawodowcy, łącznie z suspensorami - zapewniał.

Drużynę piłkarzy wzmocnili nie tylko hokeiści Naprzodu, ale i zawodnicy GKS-u Tychy - Adrian Parzyszek i Robin Bacul. Zawodnicy Ruchu bardzo chwalili sobie także wsparcie Marka Kopla. Prezydent Chorzowa był przed laty hokeistą GKS-u Katowice. - Gdy wyjeżdżam na lód zawsze czuję olbrzymią frajdę. Szkoda tylko, że zdarza mi się to raz na dwa lata - zdradził prezydent.

Piłkarze by zwiększyć swoje szanse czasami podmieniali krążek na... piłkę. - Dziwnie się wtedy grało, bo jednak trudno poprowadzić piłkę łopatką kija. Zabawa była jednak świetna, a przecież oto chodziło - mówił Janusz Adamiec, trzykrotny olimpijczyk i kapitan drużyny hokeistów. Spotkanie zakończyło się remisem 9:9!

Po zakończeniu kariery Wojciech Grzyb zostanie... hokeistą! ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.