Liga Mistrzów. Ajax, czyli taniec milionów euro. I wodzirej Erik ten Hag

To był Cud na Bernabeu, wieczór pisania historii wielkimi literami - zachwycają się zwycięstwem Ajaxu nad Realem 4:1 holenderscy komentatorzy. Ale drogą do tego cudu był kompromis: Ajax musiał nabrać dystansu do dogmatów, które sobie sam narzucił.
Zobacz wideo

W biurze trenera Erika ten Haga w ośrodku treningowym Ajaksu patrzą z portretów na ścianach najwięksi w historii tego klubu: Johan Cruyff piłkarz, Johan Cruyff trener, Rinus Michels, Louis van Gaal. Ludzie, którzy dawali Ajaxowi nie tylko sukcesy, ale też styl. Dawali twarz czemuś, co podziwiała Europa. To usłyszał ten Hag od szefów, gdy się wprowadzał do tego gabinetu 1 stycznia 2018: spraw, żeby Ajax odzyskał twarz w Europie. Tytułu już PSV nie wydrzesz, ale przypilnuj, żeby Ajax zaczął nowy sezon gotowy na Europę.

I ten Hag przypilnował. Piłkarze Ajaxu potrzebowali trzech dwumeczów w eliminacjach, żeby się do Ligi Mistrzów dostać. A potem wyszli z grupy LM pierwszy raz od 13 lat. Nie przegrali z Bayernem, Benficą i AEK Ateny żadnego meczu grupowego. W dwumeczu z Bayernem dwa razy zremisowali, ale to wtedy pokazali, że stać ich na przepiękne granie. I że właściwie nie robi im różnicy, czy grają u siebie, czy na wyjeździe.

Już wtedy Ajax, cytując słowa skierowane przez szefów do ten Haga, odzyskał twarz w Europie. A teraz potwierdził to wyrzucając z pucharów Real, największego w ostatnich latach specjalistę od zdobywania Pucharu Europy. Do tej pory to zwycięstwo nad Realem 2:0 w Madrycie w rundzie jesiennej 1995 roku – z owacją na stojąco od kibiców Realu - było uznawane za najlepszy mecz Ajaksu w europejskich pucharach. – Tamto było niezłe, ale ten mecz bije wszystko – mówił we wtorek Ronald de Boer, komentując w telewizji Veronica zwycięstwo 4:1.

Ajax w Europie: momenty były. Ale nie było regularności

Ajax miewał w ostatnich latach wielkie momenty. Ale nie miał regularności. Dwa lata temu Peter Bosz awansował z Ajaxem do finału Ligi Europy, ale tamten sukces nie miał dalszego ciągu: Bosz odszedł, m.in. dlatego, że rozjechały się wizje pracy jego i jego szefów. Jego następca Marcel Keizer nie udźwignął zadania. Ten Hag, następca Keizera, wydawał się do Ajaxu nie pasować: klub najbardziej glamour w Holandii, a trener niepozorny. Jego doświadczenie z wielkich klubów sprowadzało się do bycia asystentem w PSV Eindhoven i trenowania rezerw Bayernu Monachium.

Ale ten Hag miał pomysł na zmiany, a do tego jest dużo bardziej pragmatyczny niż Bosz, dla którego już samo ucieknięcie się do planu B jest porażką. – Zbyt wielki nacisk kładliśmy na posiadanie piłki. Za mało było w naszej grze bezpośredniości, zaskoczeń – mówił ten Hag o zmianach które wprowadzał w 2018. Chciał dynamiki, lepszego przygotowania fizycznego, większej pewności siebie, szybszych przejść z obrony do ataku. W klubie, w którym od lat regularnie powracają spory o to, jak daleko wolno odchodzić od ideałów Johana Cruyffa, trener z własną wizją musi mieć czasem bardzo grubą skórę, żeby postawić na swoim.

Dzisiejszy Ajax, rządzony przez byłych piłkarzy, to klub tzw. aksamitnej rewolucji Cruyffa z ostatnich lat życia holenderskiej legendy. Zaczęło się od tego, że Cruyff publicznie zarzucił Ajaxowi utratę tożsamości. Wytknął kryzys szkolenia w akademii Ajaksu, transfery bez wizji, nieefektowny futbol. Zaproponował drogę wyjścia z kryzysu, rekomendował kogo zatrudnić, nie znosił sprzeciwu. Jego uczniowie, którzy przejęli rządy w klubie, czasem na wyścigi próbowali udowadniać, kto z nich jest bardziej cruyffiański.

Trener Ajaxu: Piłkarz potrzebuje miłości. Tak, miłości. A jeśli kochasz, to krytykujesz

Ten Hag jednak dobrze się w tym wszystkim odnalazł. Miał plan i cierpliwość. Zaczął podkręcać tempo grania na treningach, ale to nie byłoby możliwe, gdyby nie zwiększył konkurencji w drużynie. Ajax wzmocnił drużynę tak, by mieć nie 12-13 walczących o podstawowy skład, ale 15-16. A trener potrafił ich zagonić do pracy, wyćwiczyć z nimi automatyzmy. Zawsze szuka równowagi między instynktem piłkarzy a strukturą drużyny.

W poprzednich klubach trafiał już na wielkie talenty holenderskiej piłki. Pracował z Memphisem Depayem, Quincy Promesem. Uczył ich co to znaczy być profesjonalnym piłkarzem. – Nie zawsze to wiedzieli, mimo że byli bardzo ambitni. No i bardzo potrzebowali mojej miłości. Tak, miłości. Musieliśmy zbudować wzajemne zaufanie. Jeśli piłkarze ci ufają, możesz ich krytykować. Powinieneś ich krytykować, bo krytyka jest dla nich wówczas prezentem. Krytykujesz nie po to, żeby ich rozjuszyć, tylko ich ulepszyć. Jeśli nie krytykujesz, to znaczy że przestało ci na nich zależeć – mówił w dużym wywiadzie dla "Volkskrant". I tłumaczył, że w Holandii, jak w wielu innych nowoczesnych społeczeństwach, zanikła nauka odporności psychicznej. Dzieci są, jak mówi, "wychowywane w aksamitnych rękawiczkach". A trener musi ciągle wyrywać piłkarzy ze strefy komfortu, wystawiać ich na próbę, przyzwyczajać do tego, że do niczego nie warto się przyzwyczajać.

Jeśli masz 16 lat i ćwiczysz w Ajaksie, masz ponad 80 procent szans na zawodową karierę w piłce

Szefowie Ajaksu też ćwiczyli w ostatnich latach odchodzenie od przyzwyczajeń. Musieli znaleźć równowagę między stawianiem na własną wspaniałą fabrykę talentów – jak mówił niedawno "New York Timesowi" szef akademii Ajaksu, szesnastoletni piłkarz tego klubu ma, patrząc na statystyki z przeszłości, aż 86 procent szans na zawodową karierę w piłce – i zarabianiem na transferach, a wzmacnianiem drużyny w pogoni za sukcesem na boisku, a nie tylko zyskiem.

Ważnym momentem było sprowadzenie Davida Neresa, bo tym transferem Marc Overmars, dyrektor z wężem w kieszeni, - nazywany jeszcze jako piłkarz Marc Netto, bo zawsze był liczykrupą - pokazał że on też nie boi się planów B. Po latach wielkiej ostrożności w wydatkach transferowych Overmars zdecydował się wydać aż 12 milionów euro na nastolatka z Brazylii. Sam przyznawał, że to był zakład z losem.

Szefowie Ajaksu nie bali się też zaryzykować przed obecnym sezonem, gdy sprowadzili Daleya Blinda i Dusana Tadicia, by lepiej wymieszać doświadczenie z młodością. Nawet za cenę kominów płacowych w drużynie. One są ryzykiem, ale też zostawiają pole manewru, gdy trzeba przekonywać młodych piłkarzy, by jeszcze na rok albo dwa odłożyli plany wyjazdu zagranicę.

Dziś wiadomo, że było warto ryzykować i iść na kompromisy. Jest i sukces sportowy i wizja setek milionów euro z transferów.– Może to zabrzmi nieskromnie, ale każdy klub w którym pracowałem wzmacniał się finansowo – mówi ten Hag. Nazywają go "wodzirejem w tańcu milionów euro".

"Każdy europejski wieczór Ajaxu w tym sezonie był ucztą dla oczu. Każdy mecz był świętem. A mecz w Madrycie będzie wspomnieniem na wieki. I to wszystko się stało w czasach, gdy finansowa luka między elitą europejskiej piłki a resztą stała się absurdalnie wielka" – pisze po 4:1 w Madrycie "Algemeen Dagblad". A Fundacja Johana Cruyffa przypomniała po awansie Ajaksu słowa swojego patrona: "Jeszcze nie widziałem, żeby worek pieniędzy strzelił gola".

Oldenzaal, rodzinne miasteczko ten Haga, to katolicka enklawa niedaleko granicy z Niemcami i miejsce jednego z najsłynniejszych w Holandii karnawałów. We wtorek było w Oldenzaal wielkie zakończenie karnawału. Ale Ajax ten Haga jeszcze nie kończy zabawy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.