Real Madryt jak trzynaście lat temu. Odpada w 1/8 i musi planować nową erę

To koniec. Epoki w Realu Madryt, cyklu w Lidze Mistrzów, Santiago Solariego, sezonu dla "Królewskich" i pewnego porządku piłkarskiego świata. Real znów miał ratować sezon wielkimi wieczorami w Lidze Mistrzów. Miał zdobyć pod koniec maja puchar pocieszenia, który dla zawodników niegrających w Realu jest spełnieniem marzeń.
Zobacz wideo

Nic lepiej nie odda zmian jakie zaszły w Realu Madryt niż Lucas Vazquez stojący w miejscu Cristiano Ronaldo podczas hymnu Ligi Mistrzów. Naiwniactwo, które pozwoliło stwierdzić, że Portugalczyka zastąpi ktoś z obecnej kadry teraz odbiło się czkawką. Real nie zdobył bramki z gry przez 405 minut – od gola Casemiro z Gironą do trafienia Asensio na 1:3 z Ajaksem. W najważniejszych meczach zespół stworzył mnóstwo okazji, ale niemal wszystkie zaprzepaścił. 

Real Madryt nie miał lidera

Dusan Tadić wyglądał na tle gwiazd Realu jak piłkarz za 150 milionów euro. Kontrola przestrzeni, kontrola piłki, zuchwałość i ruleta, jakiej na Santiago Bernabeu nie widziano od czasów Zinedine’a Zidane’a – wszystko w jednej akcji zakończonej asystą przy golu na 2:0. W drugiej połowie strzał w samo okienko, który ostatecznie odebrał Realowi szanse na awans. Był liderem jakiego Realowi brakowało.

Nie jest nim Benzema tracący równowagę dwa metry od bramki, nie jest zniszczony psychicznie Bale, w obecnej formie nie jest nim żaden ze środkowych pomocników ani mistrz świata Varane. Nie jest nim siedzący na trybunach kapitan Sergio Ramos, który uznał już w pierwszym meczu, że jest pozamiatane i warto wykartkować się przed ćwierćfinałami. Zachował się tak, jakby nie grał w tamtym meczu i go nie widział. Jakby nie trenował ze swoimi kolegami i nie wiedział, że są w tym sezonie niepewni, gotowi roztrwonić każdą przewagę.

Ale sprowadzenie fantastycznego występu całego zespołu do jednego piłkarza byłoby niesprawiedliwe. Ajax od pierwszej minuty był bardziej zdeterminowany, pewniejszy siebie, skuteczniejszy. Miał też więcej szczęścia, bo „Królewscy” trafiali w słupek i poprzeczkę, kilka razy do gola brakowało im kilku centymetrów, a w pierwszej połowie kontuzje wyeliminowały ich obu skrzydłowych. Ale szczęście, zgodnie z powiedzeniem, sprzyja lepszym i we wtorek to się sprawdziło.

Dla Realu spotkanie z Ajaksem było jak lekcja w szkole, na której nauczyciel zaczyna pytać zaraz po sprawdzeniu obecność, a kończy równo z dzwonkiem na przerwę. Zagrożenie nie mijało. Ani po pierwszej, ani po drugiej straconej bramce. Ajax wciąż był agresywny, nienasycony, niesiony swoją przewagą. Real, jak słaby uczeń, zupełnie nie był na to przygotowany. Nawet po golu honorowym szybko dostał kolejny cios. Nokautujący. 

Czas na coś nowego. Zupełnie jak 13 lat temu

Upada pewien porządek piłkarskiego świata. Dotychczas za mało regularny na triumf w La Liga Real okazywał się wystarczająco dobry, by w pięć lat cztery razy wygrywać Champions League. Przez ostatnie lata były to dwa różne światy, w których forma z weekendu nie miała znaczenia w środku tygodnia. Teraz ma to przełożenie, więc po blisko dziesięciu latach Real znów odpada zaraz po wyjściu z grupy. Powraca klątwa, którą przed laty musiał zażegnać Jose Mourinho. 

Hegemonia „Królewskich” w tych rozgrywkach była tak spektakularna, jak nienormalna. Doszło do tego, że Real Madryt pucharem pocieszenia zaczął nazywać obiekt pożądania wszystkich piłkarzy na świecie. Z Ligi Mistrzów zrobił turniej służący do ratowania sezonu. W tym roku, po dwóch porażkach z FC Barceloną w zeszłym tygodniu, czas od marca do czerwca też miał przebiegać według przerabianego już scenariusza. Kilkanaście sparingów w lidze miało przygotować „Królewskich” do najważniejszych meczów w środku tygodnia.

Odpadnięcie z Ligi Mistrzów zamyka jednak ten sezon już na początku marca. Pierwszy sezon po odejściu Zidane’a, pierwszy bez Cristiano Ronaldo kończy się niemal identycznie jak ten sprzed trzynastu lat. Wtedy Florentino Perez podał się do dymisji, gdy zespół tracił 10 punktów do Barcelony, odpadł w 1/8 z Arsenalem i po porażce w półfinale nie miał szans wygrać Pucharu Króla. Wtedy prezes Realu powiedział, że potrzeba czegoś nowego. Jeśli jutro powie to samo będzie miał całkowitą rację i mnóstwo czasu, by to „nowe” zaplanować. Z lepszym skutkiem niż sezon przejściowy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.