Rusko gani Śledzia, Sokołowski rezygnuje

Rufin Sokołowski, prezes Unii Leszno, rezygnuje! Można zatem przypuszczać, że Dariusz Śledź jedak trafi do Unii. Tym bardziej, ze Andrzej Rusko o zawodniku wypowiada się negatywnie.

Rusko gani Śledzia, Sokołowski rezygnuje

Rufin Sokołowski, prezes Unii Leszno, rezygnuje! Można zatem przypuszczać, że Dariusz Śledź jedak trafi do Unii. Tym bardziej, ze Andrzej Rusko o zawodniku wypowiada się negatywnie.

Czy teraz sprawa popularnego "Rybki" wreszcie znajdzie swój finał? Niewykluczone. Nie jest bowiem tajemnicą, że Sokołowski nie miał najlepszych notowań u prezesów WTS-u Atlas Ryszarda Czarneckiego i Andrzeja Ruski. Unia z prezesem Sokołowskim przez blisko dwa tygodnie nie mogła się porozumieć z Atlasem w kwestii wypożyczenia żużlowca. Najpierw były faksy, potem kontrowersyjne wypowiedzi i wreszcie butelka koniaku oferowana za zawodnika podczas rozmów w Lesznie. Cała sprawa stała się groteskowa.

Wczoraj Czarnecki, przy okazji konferencji prasowej w WTS-ie, w ostrych słowach podsumował "efekty" negocjacji z Unią.

- Rufin Sokołowski, prezes Unii Leszno, uprawia retorykę wojenną. W kwestii Darka Śledzia uważa chyba, że jak dwa kluby się kłócą, to więcej ludzi przyjdzie na mecz - mówił prezes WTS Atlas.

I dodał: - Schowaliśmy honor do kieszeni, chcieliśmy, by Darek pojechał w Unii Leszno w meczu przeciwko Polonii Bydgoszcz. Okazało się jednak, że Leszno tylko pozorowało rozmowy.

Z kolei Andrzej Rusko, wiceprezes WTS Atlas, wystąpił na konferencji z ostrą krytyką poczynań Śledzia [wypowiedzi wiceprezesa i odpowiedź Śledzia zamieszczamy obok - red.]. Mówił m.in., że to on za własne pieniądze wykupił żużlowca z Motoru Lublin, a teraz nie może się nawet z nim skontaktować. W tej sytuacji klub wysłał nawet ostatnio telegram do "Rybki", bo jego telefon nie odpowiadał.

Rusko nie wykluczył jednak, że negocjacje z Unią będą kontynuowane.

Jedno jest pewne. Wczoraj okazało się, że Sokołowski najprawdopodobniej już nie weźmie w nich udziału, gdyż zrezygnował z funkcji prezesa KS Unia.

- Rozmawiałem w poniedziałek o godz. 22 z panem Rusko - relacjonuje Sokołowski. - Ale nie usłyszałem żadnych konkretów w sprawie Śledzia. Wiem, że w środę [dzisiaj - red.] Darek ma być we Wrocławiu i rozmawiać z WTS-em o swojej sytuacji. A ja dostałem z Wybrzeża Gdańsk przystępną ofertę wypożyczenia Krzyśka Pecyny. To by było jednak na tyle. W Lesznie za dużo rzuca mi się kłód pod nogi, rezygnuję więc z funkcji prezesa Unii. Moja rezygnacja będzie rozpatrywana na "walnym" Unii 10 maja. Powiem tylko, że jest już kandydat na nowego prezesa - kończy.

Unia znalazła się w fatalnej sytuacji kadrowej. Ciężko kontuzjowany jest Szymański, rękę złamał Rempała, zawodzą Roman Jankowski i Johnston. Śledź wydaje się dla "Byków" ostatnią szansą na odmianę niekorzystnej sytuacji... Można więc przypuszczać, że wkrótce ktoś z Unii zadzwoni do WTS-u.

Andrzej Rusko o Dariuszu Śledziu

- To ja kupowałem Darka Śledzia w 1992 roku z Motoru Lublin. Pieniądze za niego nie wyłożyła wcale Sparta, tylko ja z prywatnej kieszeni. To był okrągły miliard starych złotych. Do tej pory w moim gabinecie wisi wielkie zdjęcie Darka, na którym utrwalono scenę, gdy zdobywamy pierwsze mistrzostwo Polski. Wydawało się, że nie doczekam chwili, gdy Darek będzie musiał odejść...

W klubie mieliśmy już jednak dość sytuacji, gdy Darek o piątej czy szóstej rano w dniu meczu przejeżdżał do klubu i przygotowywał sobie sprzęt. Albo na pięć minut przed startem ustala podstawowe sprawy z mechanikiem. A tak było.

Przed tym sezonem postawiliśmy zawodnikom wysoko poprzeczkę i nie mogliśmy sobie pozwolić, by jedno ogniwo szwankowało. Tymczasem okazało się, że na początku sezonu Darek jest bez ram i układów jezdnych. A wziął z klubu akonto

pieniądze dużo większe, niż państwo [Rusko zwracał się do dziennikarzy - red.] zarabiają w ciągu jednego roku.

Dlatego postanowiliśmy zastosować kurację wstrząsową, niech Darek przekona się, jak wygląda szare życie w innych klubach. Tę drogę przeszło już kilku zawodników, np. Piotrek Baron. Teraz czeka ona Darka. Zawsze może do nas wrócić, ale jako prawdziwy lider.

Mnie osobiście ubodły wypowiedzi Darka o zakończeniu kariery. Ja mu chleba nie zabieram, Darek dostał pieniądze na sprzęt, które w razie odejścia z klubu musiałby zwrócić. Do tej pory, choć jest po rozmowach z Unią, nie rozliczył się z nich.

Nie wiem, czemu zabrakło Darka w sparingu z Rawiczem. Zastanawiająca była też słaba dyspozycja w meczu kontrolnym z Unią. W tym spotkaniu stać go było na 12 punktów, a przywiózł jedynie trzy.

Nie ukrywam, że Darka zawsze traktowaliśmy w WTS-ie w sposób serdeczny, zawsze mieliśmy dla niego czas. Był tu pupilkiem wśród innych żużlowców. Ja nie chcę jednak patrzeć jak Darek stacza się po równi pochyłej, jego cztery punkty w meczu i gwizdy kibiców. Wierzę, że jeszcze się odnajdzie.

Sprawa z Unią jest otwarta. Są też oferty z Rawicza i Opola.

Odpowiada Dariusz Śledź

- Nie zaprzeczam, że dostałem z klubu zaliczkę na przygotowania do sezonu. Zrozumiałe jest również, że jeśli przechodziłbym do innego klubu, to musiałbym się z tych pieniędzy rozliczyć. Ale część z nich została już zainwestowana w sprzęt. Myślę jednak, że nie byłoby problemu. Po wypożyczeniu od ewentualnego nowego pracodawcy na pewno otrzymałbym pieniądze i wszystko bym WTS-owi zwrócił.

Ciągle jestem w kontakcie z Unią, ale tak naprawdę to nie ma żadnego znaczenia. Najważniejsze są rozmowy pomiędzy samymi klubami i zgoda prezesów Atlasu na moje wypożyczenie. Bez tego sprawa nie ruszy z miejsca.

Czuję się bardzo dobrze przygotowany do sezonu. Również fizycznie, chociaż miałem kłopoty ze zdrowiem, które były przyczyną mojej absencji w kilku treningach. Brałem jednak udział w przedsezonowych zgrupowaniach drużyny.

Do Rawicza na sparing nie dotarłem, ponieważ zbyt późno dowiedziałem się o nim. W leszczyńskim sparingu nie wypadłem może najlepiej, ale nie mogłem dopasować sprzętu do toru i dopiero na ostatni wyścig wszystko było już w porządku.

Nie mieszkam we Wrocławiu, ale kontakt ze mną nie jest trudny. Dostałem w domu telegram z klubu, ale myślę, że kontakt telefoniczny byłby szybszy i lepszy, a że dodzwonić się do mnie można, udowodnił pana telefon w tej chwili.

Nie wiem, co będzie dalej. Wiem tylko, że bardzo chciałbym jeździć, czyli robić to, co najlepiej potrafię. Wiem, że stać mnie jeszcze na dobry wynik, i chciałbym to udowodnić na torze. Nie chcę się jeszcze rozstawać z motocyklem. Nie tak wyobrażałem sobie zakończenie kariery, ale być może sytuacja mnie do tego zmusi.

Tu nie chodzi o to, że ja chcę kogoś nastraszyć, ale przecież muszę się z czegoś utrzymywać i być może właśnie dlatego będę musiał podjąć jakąś pracę.