San Antonio Spurs przystępowali do starcia z ubiegłorocznymi mistrzami po dwóch porażkach z rzędu, kolejno z Detroit Pistons (96:122) oraz Cleveland Cavaliers (116:124). Jeszcze wcześniej z kolei cieszyli się passą trzech kolejnych triumfów, natomiast bez kontuzjowanego Victora Wembanyamy nie jest im łatwo o stabilizację wysokiej formy. Tymczasem w nocy z 29 na 30 marca (czasu polskiego) stanęli przed największym możliwym wyzwaniem.
Bo nie dość, że do Teksasu przybył mistrz NBA z zeszłego sezonu, to jeszcze bardzo rozpędzony. Boston Celtics wygrali siedem spotkań z rzędu, a ich porażka z Oklahoma City Thunder (112:118) z połowy marca to jedyny raz, gdy schodzili z parkietu pokonani na przestrzeni poprzednich trzynastu spotkań. Ostatnio o ich sile przekonali się Phoenix Suns, których mistrzowie roznieśli 132:102.
Spurs nie mieli zamiaru dać się aż tak mocno zlać, jednak już w pierwszej kwarcie pojawiły się kłopoty. Gospodarze przegrywali już nawet 19:30, ale w końcówce udało im się zmniejszyć straty o dwa punkty (27:36). Z kolei w drugiej kwarcie ich gra falowała. Przegrywali już 31:47, tylko po to, by niedługo później zmniejszyć straty do ledwie czterech "oczek" (45:49), a na przerwę schodzili, przegrywając już dwunastoma punktami (52:64).
Mistrzowie kontrolowali wydarzenia boiskowe i choć Spurs stawiali opór, na mniej niż sześć punktów nie udawało im się zbliżyć. Celtics do zwycięstwa prowadził Jayson Tatum (29 pkt, 10 zbiórek) i doprowadził. Faworyzowani mistrzowie wygrali 121:111, umacniając się na drugim miejscu w Konferencji Wschodniej. Spurs są na 13. lokacie w Zachodniej.
Jeśli chodzi o Jeremy'ego Sochana, Polak nie ma się czego wstydzić. Miewał co prawda dużo lepszą skuteczność z gry (4/12), ale za to świetnie wywalczał i wykonywał rzuty wolne. Przełożyło się to na 18 pkt naszego rodaka (trzeci najlepiej punktujący w drużynie), co w połączeniu z ośmioma zbiórkami (+ 3 asysty i 2 przechwyty) nie było dalekie od double-double. Kolejna okazja do pokazania umiejętności to już najbliższa noc z 30 na 31 marca. O 1 w nocy czasu polskiego Spurs zagrają u siebie z Golden State Warriors.