W rzeczonym meczu Bahrajn łatwo wygrał 3:0, co nie było wielkim wyczynem biorąc pod uwagę, że ich trener Josef Hickersberger określił mecz mianem ''nudnego'' oraz ''zmarnowanej okazji'', a rywale grali fatalnie. Tajemnicę ich beznadziejnej gry może jednak wyjaśnia to, że, cóż, nie byli wcale reprezentacją Togo. Przynajmniej wszystko na to wskazuje.
Christophe Chao, minister sportu Togo w rozmowie z tygodnikiem ''Jeune Afrique'':
Seiyi Memene, tymczasowy szef piłkarskiej federacji Togo dodaje:
Ich słowom przeczy szejk Ali bin Khalifa Al Khalifa - wiceprezes federacji Bahrajnu, który twierdzi, że wszystkie informacje związane z organizacją meczu zostały przesłane oficjalnymi kanałami i zgodnie z obowiązującymi procedurami, a za organizację meczu i przekazanie dokumentów odpowiadał agent, z którym federacja współpracuje od siedmiu lat. Dodał też, że przed meczem do Bahrajnu trafiły wszystkie potrzebne dokumenty podpisane i podstemplowane pieczątkami piłkarskiej federacji Togo.
Co więcej, wśród dokumentów wysłanych przez związek Togo znalazła się lista 20 powołanych na mecz zawodników, razem z ich datami urodzenia i numerami paszportów.
Sęk w tym, że tuż przed meczem sędzia otrzymał kompletnie inną listę, z osiemnastoma, kompletnie innymi nazwiskami. Potem poszło już łatwo - nowa wspaniała reprezentacja Togo okazała się nie tak wspaniała, łatwo przegrała mecz, a potem przepadła jak sen jaki złoty wywołując generalną konfuzję oraz śledztwo FIFA.
O tym, że oszustwa się zdarzają, a człowiek, z którym rozmawiamy może nie okazać się tym, za kogo się podaje wiadomo mniej więcej od czasu, kiedy nasi bardzo dawni przodkowie wypracowali sposób wydawania odgłosów będących odpowiednikiem słów ''no co ty, mi nie wierzysz''? Nigdy jednak nie słyszałem o sfałszowaniu narodowej reprezentacji piłkarskiej. Znaczy, aż do teraz.
Swoją drogą - czy tylko ja czytając tę informację zamarzyłem sobie, żeby reprezentacja Polski, którą ostatnio oglądamy okazała się sfałszowana i żebyśmy mogli wreszcie zobaczyć tę prawdziwą?
PM