Tyle ujawnił w piątek Robert Tomankiewicz, jeden z prokuratorów prowadzących śledztwo w piłkarskiej aferze korupcyjnej. Sąd zdecydował o aresztowaniu prezesa Arki Gdynia na trzy miesiące.
Nieoficjalnie wiemy, że Jackowi M. zarzuca się kupowanie meczów Arki w sezonie 2004/05, gdy awansowała do I ligi, i barażowych meczów ze Śląskiem Wrocław w sezonie 2003/04, które decydowały o grze w II lidze.
Obrońca prezesa Maciej Urbański złoży zażalenie. - Mój klient nie uważa się za winnego. Tak jak wrocławskiej prokuraturze zależy mu na wyjaśnieniu tej afery - mówił mecenas. W zamian za areszt proponował sądowi poręczenie finansowe oraz poręczenie wielu "godnych osób", które gwarantowały, że Jacek M. nie będzie utrudniał śledztwa. Na pytanie, czy na liście "godnych" znaleźli się prezydent Gdyni Wojciech Szczurek i prezes firmy Prokom Ryszard Krauze (sponsor Arki), odpowiedział: - Nie.
Jacek M. jest 56. osobą ze środowiska piłkarskiego, której postawiono zarzuty korupcyjne. - Na razie na pewno nie zamierzamy zamykać śledztwa, gdyż nadal jest rozwojowe - opowiadał prokurator Krzysztof Grzeszczak. - Pojawiają się nowe, ciekawe wątki, które analizujemy.
Prokurator Grzeszczak przyznał, że w ciągu ostatnich miesięcy do prokuratury same zgłosiły się pewne osoby zamieszane w aferę korupcyjną. - Było ich kilka. Dwóm z nich postawiliśmy zarzuty korupcyjne, ale nie mogę konkretnie powiedzieć, o kogo chodzi - zakończył prokurator.
W czwartek wrocławski areszt opuścił inny działacz Arki - Wiesław K., były kierownik gdyńskiego zespołu. Nieoficjalnie wiadomo, że przyznał się do postawionych mu zarzutów. - Nie wiem, dlaczego Wiesław. K przyznał się do zarzutów, może jest winny? On nie jest moim klientem - tłumaczył mecenas Maciej Urbański.