To ona będzie rywalką Świątek w półfinale AO. Co tam się działo!

Iga Świątek zrobiła swoje i awansowała pewnie do półfinału Australian Open, a w nim czekała już na nią rozstawiona z numerem 19. Madison Keys. Amerykanka odbudowała się po chwilowym kryzysie w środę i pokonała Ukrainkę Elinę Switolinę (28.) 3:6, 6:3, 6:4. Będąca ostatnio na fali 29-letnia tenisistka z USA po raz trzeci w karierze awansowała do czołowej czwórki wielkoszlemowej imprezy w Melbourne.

Rok temu Madison Keys z powodu kłopotów zdrowotnych oglądała Australian Open w telewizji, ale teraz w pełni wynagradza sobie i swoim kibicom tamtą przymusową nieobecność. O pierwszy w karierze wielkoszlemowy finał w Melbourne zagra w czwartek z Igą Świątek. Polce przepustkę do czwórki dało zwycięstwo nad Amerykanką Emmą Navarro 6:1, 6:2.

Zobacz wideo Konflikt Igi świątek z Danielle Collins? Wesołowicz: To jednostronny beef

Keys idzie jak burza, Switolina pauzowała ponad cztery miesiące

Spodziewaliśmy się zaciętego pojedynku w pierwszym ze środowych ćwierćfinałów Australian Open i taki dostaliśmy. Były popisowe akcje, były też kosztowne chwile słabości.

Switolina i Keys to przedstawicielki tego samego pokolenia - Ukrainka jest starsza o rok. Obie też w przeszłości były zawodniczkami Top10, ale z różnych względów w ostatnich latach muszą odbudowywać swoją pozycję. Amerykanka nieraz tygodniami zamiast walczyć na korcie z rywalkami, zmagała się z problemami zdrowotnymi. Tenisistkę z Odessy urazy też nie omijały, ale za jej najdłuższą przerwą w grze stał radosny powód - jesienią 2022 roku urodziła córkę Skai.

Obie tenisistki mają też podobną częstotliwość występów w ćwierćfinale Wielkiego Szlema - Switolina zaprezentowała się w nim w środę po raz 12., a Amerykanka po raz 11. Obie też już wcześniej wiedziały, jak to jest być półfinalistką tych prestiżowych zmagań. Tylko druga z nich dokonała tego jednak wcześniej w Melbourne (w 2015 i 2022 r.). Dodatkowo ona już też wiedziała, jak to jest być finalistką w imprezie tej rangi - o tytuł grała w US Open 2017.

Obie również wcześniej w tegorocznym Australian Open wyeliminowały "duże nazwiska" - Keys w 1/8 finału odprawiła reprezentantkę Kazachstanu Jelenę Rybakinę, a Ukrainka rundę wcześniej wyeliminowała rewelację poprzedniego sezonu Włoszkę Jasmine Paolini.

Tym, co różniło w dużym stopniu obie tenisistki, jest okres poprzedzający ten występ w Melbourne. Amerykanka do ćwierćfinału weszła z serią dziewięciu wygranych meczów - w pierwszej połowie stycznia triumfowała w Adelajdzie. Wcześniej jeszcze zaprezentowała się w Auckland (odpadła tam w ćwierćfinale). Switolina tegoroczną rywalizację zainaugurowała dopiero w Melbourne i był to jej pierwszy start od ponad czterech miesięcy. Jesienią dochodziła do siebie po wrześniowej operacji stopy.

Tym, co różni te zawodniczki, jest także styl. Keys słynie z nieustannej ofensywy i mocnych tenisowych strzałów. Dużo biegająca po korcie Ukrainka skupia się w większym stopniu na obronie i grze kombinacyjnej. Próbkę tego wszystkiego zobaczyliśmy w tym ćwierćfinale.

Jako pierwsza szanse na przełamanie - przy wyniku 2:2 - miała będąca obecnie 14. rakietą świata zawodniczka z USA. Pewnie czująca się w dłuższych wymianach Switolina zażegnała wtedy jednak niebezpieczeństwo. Pierwszym sygnałem, tego, co miało się wydarzyć w kluczowym momencie seta otwarcia, był podwójny błąd Keys w szóstym gemie. 29-latka jednak zaraz potem znów zaprezentowała siłę, na którą rywalka nie miała sposobu. Ukrainka po jednym z takich zagrań tylko bezradnie rozłożyła ręce. Wtedy trudno było się spodziewać, że notująca jedno uderzenie wygrywające za drugim Amerykanka zaliczy za chwilę kryzys. Ten przydarzył się jej jednak w najgorszym momencie - jej serwis stracił wcześniejszą siłę, do tego w wymianach posyłała piłkę daleko na aut. Switolina takiej szansy nie zmarnowała, wygrywając od stanu 3:3 trzy gemy z rzędu.

Zimny prysznic zadziałał. Odbudowa Keys i powrót do Top10

Na początku drugiej odsłony Keys wydawała się jeszcze być myślami przy nieudanej końcówce poprzedniej partii i na otwarcie musiała bronić się przed kolejną stratą podania. Potem jednak zimny prysznic przyniósł efekt - znów zaczęła grać skuteczniej, wywierając większą presję na przeciwniczce. W czwartym gemie - mimo trzech "break pointów - jeszcze nic nie wskórała, ale wyraźnie czuła się już pewniej. Po popisowym i instynktownym zagraniu Switoliny przy siatce tylko się śmiała, bo nie była w stanie zrobić nic więcej. Dopięła jednak swego kilka minut później - przełamanie na wagę doprowadzenia do trzeciego seta zanotowała przy prowadzeniu 3:2. Im bliżej końca tej odsłony było, tym bardziej przygaszona robiła się Ukrainka.

Wzorem poprzednich partii w losie decydującej też decydował jeden "break". Padł łupem Keys, która tym razem uniknęła słabszego okresu w grze. Czuła się na tyle pewnie, że prezentowała bardziej urozmaicony tenis, wędrując nieraz do siatki i przynosiło jej to punkty. Przełamanie przyniósł jej zaś piąty gem, a potem już praktycznie tylko spokojnie pilnowała wyniku.

Był to szósty pojedynek tych tenisistek i po raz czwarty lepsza okazała się reprezentantka Stanów Zjednoczonych. Zrewanżowała się też Switolinie za porażkę w ich poprzednim spotkaniu w Melbourne - w 1/8 finału sprzed sześciu lat. 30-latka, która rok temu żegnała się z tym turniejem w przykrych okolicznościach (w 1/8 finału skreczowała z powodu kontuzji pleców), po raz trzeci w karierze zakończyła występ w nim na ćwierćfinale.

Keys dzięki temu zwycięstwu mogła cieszyć się z powrotu do Top10 światowego rankingu, który oficjalnie nastąpi w poniedziałek i czekać spokojnie na wyłonienie kolejnej przeciwniczki. Po dwóch godzinach stało się jasne, że będzie nią Świątek. Dotychczas zmierzyły się pięć razy i czterokrotnie górą była będącą drugą rakietą globu Polka.

Więcej o: