Bundesliga. Hamburger SV tonie

Niektóre kluby wydają się skazane na sukces - posiadają dużo pieniędzy, wiernych kibiców oraz duży, nowoczesny stadion. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by osiągać dobre wyniki, lecz te zamiast się poprawiać, stają się coraz gorsze. W takiej sytuacji znajduje się Hamburger SV. W oczy klubu z północy Niemiec coraz poważniej zagląda widmo pierwszego w historii spadku.

Gdyby do niego doszło, zakończyłby on pewną erę w Bundeslidze. HSV jako jedyny klub występował w niej od początku istnienia i obok Bayernu Monachium jako jedyny nigdy z niej nie spadł. Sytuacja wokół drużyny jest niezwykle napięta. Po niedzielnej porażce 0-3 z Herthą setki kibiców zablokowały piłkarzom możliwość wyjścia ze stadionu. Zostali oni nazwani "gównianymi milionerami", padły również groźby. Fani zaczęli rzucać w zawodników różnymi przedmiotami, zaatakowali również ich samochody. Napastnik Jacques Zoua wręcz popłakał się, inni zawodnicy nie ukrywali swojego strachu. Kibiców do takiego kroku zmusiły ostatnie katastrofalne występy ich ulubieńców.

HSV 03 Hamburg

Ekipa z Imtech Arena nie wygrała od 13. kolejki (dotychczas rozegrano ich 20). Od tego czasu zdobyli zaledwie 1 punkt, przegrali 6 ostatnich spotkań, w tym wszystkie 3 na rozpoczęcie rundy wiosennej po 0-3. Na obu domowych spotkaniach w rundzie rewanżowej na stadionie stawiło się około 50 tysięcy ludzi, lecz większość z nich wróciła do domów jeszcze przed ostatnim gwizdkiem, czemu zupełnie nie dziwi się trener Bert van Marwijk. Fani nie mogli znieść oglądania pozbawionej nadziei drużyny, niewykazującej żadnej woli walki, jakby pogodzonej z własnym beznadziejnym losem. W kwestii mentalnej ubytki widzi van Marwijk, mówiąc o tym, że "niezwykle miłe zespoły nie wygrywają". Piłkarze "Dinozaurów" potrafili przebiec aż o 9 kilometrów mniej od rywali. To tak jakby grali przez cały mecz w osłabieniu.

Na zawodników wskazuje palcem prezes Carl-Edgar Jarchow, zrzucając na nich winę za ostatnie wyniki. A jeszcze przed sezonem dyrektor sportowy Oliver Kreuzer zasłynął swoją wypowiedzią: "Gucci tu, Gucci tam", oskarżając piłkarzy w ten sposób o nadmierne przywiązywanie wagi do swojego wyglądu oraz modnych ubrań zamiast zajmowania się treningiem.

Stabilność jest przereklamowana

- Nasz największy problem to łatwe tracenie bramek - mówi van Marwijk. Jego podopieczni stracili ich najwięcej (47) w lidze. Piłkarze HSV bronią trenera, a kapitan Rafael van der Vaart otwarcie mówi o brakach w jakości. To wyraźny zarzut w kierunku rządzących. Forma mnoga jest nieprzypadkowa, gdyż osoby decyzyjne zmieniane są co chwilę. Od początku sezonu 2009/10 zespołem rządziło 9 różnych trenerów (w tym Rodolfo Cardoso dwukrotnie jako tymczasowy trener) oraz trzech różnych dyrektorów sportowych (jeden z nich, Frank Arnesen, był nawet szkoleniowcem przez chwilę). Tymczasowość widoczna jest również w składzie. Zaledwie 13 z 28 piłkarzy w kadrze znajdowało się w klubie również dwa lata temu.

Idealnym przykładem polityki transferowej Hamburga w ostatnich latach jest David Rozehnal. Czech zasilił "Die Rothosen" w 2009 roku, przychodząc z Lazio za blisko 5 milionów euro. Po nieudanym sezonie został wypożyczony za darmo do Lille (HSV nadal płaciło część jego pensji), by następnie związać się z francuskim klubem na stałe za zaledwie 0,5 mln. W 2009 roku 35-letni Ze Roberto został pozyskany w teorii za darmo, lecz premie dla agenta Brazylijczyka wyniosły łącznie 4 mln. Po dwóch sezonach Ze Roberto przeniósł się do Kataru. Najnowszym przykładem jest Artjom Rudniew. Z Lecha Poznań przyszedł za 3,5 mln, rozegrał niezły debiutancki sezon, strzelając w nim 12 bramek, lecz w zimie został wypożyczony do Hannoveru 96. Przez odejście Łotysza van Marwijk ma dziś do dyspozycji zaledwie dwóch napastników - kontuzjowanego ostatnio Pierre'a-Michela Lasoggę (jest tylko wypożyczony z Herthy, klub nie zagwarantował sobie opcji wykupu) oraz Jacques'a Zouę, który w tym sezonie zdobył jednego gola.

Wszystkie te rzeczy dzieją się w klubie, którego dług niebezpiecznie zbliża się do granicy 100 mln euro. Według ostatniego raportu Deloitte HSV jest 17. klubem na świecie pod względem uzyskanych przychodów! 135 milionów daje hamburczykom 4. miejsce spośród niemieckich klubów. To również o 15 mln więcej, niż uzyskuje Atletico Madryt, które w lidze hiszpańskiej nie ustępuje Barcelonie ani Realowi Madryt i szykuje się do gry w 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Tarcia w klubie

Kibice nie chcą zwolnienia van Marwijka, lecz najchętniej ten krok podjęłaby rada nadzorcza. Nie może jednak tego zrobić, gdyż pozbyć się trenera może jedynie zarząd, który przeciwstawia się takiemu rozwiązaniu. Rada nadzorcza może jednak zwolnić cały zarząd. Taka hierarchia w teorii ma służyć transparentności i podejmowaniu przemyślanych decyzji. Dzisiaj prowadzi wyłącznie do braku jakiejkolwiek decyzji, paraliżując pracę klubu.

W niedzielę RN obradowała od godziny 15. Rozmowy skończyły się po wielu godzinach. Oczywiście nie przyniosły żadnego rozwiązania. Nikt nie wie, czy i na jak długo van Marwijk pozostanie trenerem. Jego ewentualnym następcą miałby być Felix Magath. Według niektórych plotek gdyby został zatrudniony, objąłby nie tylko stanowisko trenera, lecz również dyrektora sportowego.

Na razie van Marwijk, wicemistrz świata z Holandią z 2010 roku, stara się w jakikolwiek sposób odwrócić sytuację. Wprowadził pewnego rodzaju areszt domowy dla piłkarzy - na trzy dni przed każdym meczem muszą znaleźć się w domach najpóźniej o godzinie 21. Zarządził również dodatkowe sesje treningowe. Podczas nich powinien skupić się na grze defensywnej; jeden z obrońców, Heiko Westermann, wiosną pokazuje, jak nie powinien grać profesjonalny piłkarz, zawalając kolejne bramki. Musi również coś zaradzić we wspomnianej już sferze mentalnej, bo o stanie psychiki piłkarzy HSV świadczą wypowiedzi po ostatnim meczu z Herthą. - Nawet przez chwilę nie czułem, że możemy strzelić gola. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłem - powiedział Marcell Jansen. Rene Adler mówił o "paraliżującym strachu", a Heiko Westermann stwierdził, że drużyna "umarła po bramce na 0-1".

W najbliższej kolejce Hamburger SV zmierzy się na wyjeździe z Eintrachtem Brunszwik. Będzie to spotkanie dwóch ostatnich drużyn w tabeli, mecz o "6 punktów", prawdopodobnie również o posadę trenera. To niezwykła sytuacja dla kibiców drużyny, która w 2006 roku występowała w Lidze Mistrzów, a w 2009 oraz 2010 roku z Pucharu UEFA oraz Ligi Europy odpadała dopiero w półfinale. Czy "ciężki tankowiec pływający w jednym morzu z szybkimi łodziami", jak powiedział jeden z członków rady nadzorczej o HSV, po raz pierwszy w historii utonie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.