Materiał powstał w ramach "Tygodnia Azjatyckiego" projektu "Continental - Droga na Mundial"
Nic dziwnego jednak, że szybko starał się uciec od problemów, rzucając się do poszukiwania nowej pracy. Decyzja o objęciu reprezentacji Iranu miała być wedle jego słów najtrudniejszym wyzwaniem w karierze. A przypomnijmy, że mowa o kimś, kto na co dzień zmagał się z humorami sir Aleksa Fergusona, by później wdepnąć w skomplikowane środowisko na Santiago Bernabeu. Jednak praca w Teheranie wymagała zupełnie innych umiejętności, myślenia i działania u absolutnych podstaw. Queiroz został nie tylko selekcjonerem Iranu, ale też jego najważniejszym skautem i głosem kraju na międzynarodowej arenie. W jego wypadku na drodze do Brazylii po prostu nie mogło zabraknąć kontrowersji.
Była ostatnia runda spotkań azjatyckich kwalifikacji do mistrzostw świata, a Carlos Queiroz doskonale zadawał sobie sprawę, że na trudnym terenie w Ulsan, przeciwko drużynie, która już zapewniła sobie awans, Iran potrzebuje trzech punktów. Wysoka wygrana Uzbekistanu z Katarem mogła spowodować spadek na trzecie miejsce w grupie B i konieczność dodatkowych spotkań z Jordanią - niepotrzebnych nerwów dla młodej drużyny po przecież dobrze rozpoczętych eliminacjach.
W nerwowym, obfitującym w starcia i fizyczną walkę meczu, przy niewielu klarownych sytuacjach, kluczowy okazał się błąd obrońcy gospodarzy. Tuż przed upływem godziny gry napastnik reprezentacji Queiroza Reza Ghoochannejhad odebrał mu piłkę na połowie przeciwnika i wyszedł sam na sam z bramkarzem, pewnie strzelając gola. Queiroz oszalał przy linii bocznej, skacząc i machając przed obliczem selekcjonera Koreańczyków, z którymi miał już kilka starć słownych. Jednak kolejnym powodem do satysfakcji dla Portugalczyka musiał być fakt, że decydujące trafienie było autorstwa zawodnika, którego on osobiście przekonał do gry w kadrze.
Co ciekawe, chociaż na niektóre mecze ligi perskiej przychodzi nawet po sto tysięcy kibiców, a poziom w porównaniu do innych rozgrywek w Azji jest porządny, Queiroz narzeka, że piłkarzom nie tyle utrudnia się emigrację, co skutecznie do niej zniechęca. - Warunki są tak dobre, że nie ma zbyt wielu okazji do transferu do Europy. Problemem jest też służba wojskowa - mówił Portugalczyk. Chętniej i więcej mówił dziennikarzom z własnego kraju, gdzie otwarcie atakował niechęć Irańczyków do koniecznych reform - choćby inwestowania w bazy treningowe i szkolenie młodzieży. Wręcz wprost powiedział, że jego misja jest niemal niemożliwa do zrealizowania.
Jednym z czynników, które przekonały Queiroza do szukania piłkarzy na Starym Kontynencie zamiast w Iranie był mecz z Tunezją, gdy jego zawodnicy dwukrotnie wypuszczali ze swoich rąk prowadzenie. Występujący obecnie w Charlton Athletic Reza Ghoochannejhad od ósmego roku życia mieszkał w Holandii, tam powoli przechodził kolejne szczeble futbolowej edukacji, zresztą grając w młodzieżowych reprezentacjach "Oranje". Powołania od kadry seniorów nigdy się nie doczekał - oczywiście do momentu, gdy w 2012 roku do jego klubu przyjechał Carlos Queiroz, oferując powrót do gry dla Iranu, w którym Ghoochannejhad się urodził. Skrzydłowy wyraził zgodę i od tamtego czasu jest niezawodny, strzelając dziewięć razy w jedenastu występach.
Jednak Reza Ghoochannejhad nie jest jedynym "transferem" Queiroza, który dokładnie przestudiował europejski rynek w poszukiwaniu Irańczyków, którzy mogliby przydać mu się w kadrze. Na mistrzostwach świata w 2006 roku Iran miał tylko sześciu piłkarzy grających w Europie, a Portugalczyk wielokrotnie narzekał na brak doświadczenia zawodników z rodzimej ligi. Jednak tak słynny szkoleniowiec został zatrudniony także po to, by przekonać możliwych kandydatów - tak jak w przypadku awansu na mundial w Brazylii, i ta misja Queiroza zakończyła się sukcesem.
Ashkan Dejagah (Fulham) jest teraz jednym z liderów reprezentacji, choć może spaść z ligi angielskiej. Daniel Davari gra w barwach Eintrachtu Brunszwik, którego czeka podobny los, ale w reprezentacji Iranu może być pewnym punktem - co ciekawe, jego matka była w połowie Polką. Z kolei obrońcę Omida Nazariego Queiroz znalazł w Szwecji, Stevena Beitashoura aż w Kanadzie, gdzie gra dla Vancouver Whitecaps. Alireza Jahanbakhsh, który gra w holenderskim NEC, wypromował z reprezentacji młodzieżowej, podobnie jak występującego w Rubinie Kazań Sardara Azmouna.
Status Queiroza pozwala mu również na odważniejsze słowa w kierunku... FIFA. Portugalczyk narzeka, że systemem eliminacji oraz kalendarzem międzynarodowych rozgrywek zarządzają ci najmocniejsi - Anglia, Niemcy czy... jego własny kraj. Krótkie przerwy na reprezentacje i wielkie odległości w Azji ponoć pozwalają na ledwie dwa treningi, a Queirozowi dodatkowo przeszkadzają sankcje wizowe - kilka razy odmówiono jego piłkarzom wjazdu do różnych krajów.
Problemem jest też brak meczów przeciwko krajom z innej konfederacji - dopiero ostatnio Iran przegrał w meczu towarzyskim z Gwineą, ale ich poprzednia potyczka z rywalem spoza Azji przypadła na maj 2012 roku, gdy polegli z Albanią w Stambule. Także w tym kontekście doświadczenie graczy znalezionych w Europie może okazać się kluczowe.
Tylko czy szanse na osiągnięcie historycznego wyniku - awansu do drugiej rundy - są w ogóle realne? - Używając własnej wyobraźni, kontrolując swoich piłkarzy i tworząc odpowiednią atmosferę, mogę podciągnąć większość z zawodników do oczekiwanego poziomu - zapewnia Queiroz. On wie, że w Iranie nie zaakceptują negatywnego nastawienia. W końcu na meczach jego reprezentacji zawsze stawiały się tłumy, czyniąc z Iranu reprezentację oglądaną przez największą liczbę kibiców w światowych eliminacjach do mundialu.
Świetne foty z półfinałów LE! Lichtsteiner gwardzistą i modny trener Sevilli