• Link został skopiowany

Niemiecki i rosyjski kierunek Teodorczyka, późne rozmowy Grosickiego. Odwołany lot Polańskiego. Oni klubu (na razie) nie zmienili

Niemcy za Teodorczyka dawali za mało, a w grze byli jeszcze Rosjanie. Grosicki znów mógł zrobić transfer last minute, ale Hull nie chciało go puścić. Polański już wylatywał do Hiszpanii i... zawrócił, a tajemnicze badania Gumnyego w Niemczech przejdą do historii. Zamknięte w środę wieczorem okienko transferowe w najmocniejszych ligach Europy, było ciekawe również przez transakcje, do których nie doszło.
PSG's Thiago Motta, left, Anderlecht's Sofiane Hanni, center, and Anderlecht's Lukasz Teodorczyk PSG's Thiago Motta, left, Anderlecht's Sofiane Hanni, center, and Anderlecht's Lukasz Teodorczyk GEERT VANDEN WIJNGAERT/AP

Teodorczyk nie dla Niemców i Rosjan

Łukasz Teodorczyk, król strzelców ligi belgijskiej w tym sezonie daleki jest od swojej optymalnej formy. Anderlecht od pewnego czasu szuka dla niego zmiennika i czeka. Po pierwsze na to, że Polak się przełamie i zacznie seryjnie strzelać gole, po drugie, że jakiś klub zdecyduje się wyłożyć za niego dobre pieniądze. Wiadomo już, że mimo zainteresowania m.in. ze strony francuskiej i niemieckiej Teodorczyk w żadnej z 5 najmocniejszych lig Europy tej zimy nie zagra. Po propozycji od Waldemara Kity (FC Nantes) i próbie rozmów z Bordeaux napastnikiem najmocniej byli zainteresowani działacze HSV. Zdawało się, że sprawa jest poważniejsza. Byłego gracza Lecha nie było nawet w środę na zajęciach "Fiołków". Absencja okazała się jednak wynikiem choroby, a zapał ekipy z Hamburga na Polaka zmalał przy żądaniach finansowych Belgów. Minimum 7 mln euro, to było dla hamburczyków za dużo. Poza tym Anderlecht ostatecznie nie wypożyczył z Newcastle Aleksandara Mitrovicia, który już nawet pojawił się w Brukseli, ale transfer zablokowali Anglicy i... oddali go do Fulham.

Być może z tego powodu przez Anderlecht nie został przyjęta żadna z dwóch ofert Fenerbache. Ta wyższa opiewała ponoć na 7 mln euro. Konkretne rozmowy z Brukselą prowadziła też włoska Atalanta. Jak dowiedział się Sport.pl w opcji dla "Teo" były też dwa kluby z Rosji, ale rozmowy ze Wschodem zakończyły się bez konkretów. Belgowie na razie nie rozstali się z Polakiem, a do tego wzmocnili. Tuż przed północą potwierdzili wypożyczenie ofensywnego Serba  Lazara Markovicia, ściągniętego z Liverpoolu. Operuje on głównie na prawej stronie, ale może być też przesunięty do środka ataku. W Anglii jednak się nie przebił i grał mało.

Mimo tego, że okienko transferowe jest otwarte jeszcze w kilku ligach w Europie m.in. Rosji  Marcin Kubacki, menadżer Polaka ocenił w rozmowie ze Sport.pl, że Anderlecht tej zimy raczej piłkarza nie puści. - Nie udało im się sprowadzić żadnego napastnika, nie mają wielkiej opcji manewru. Marković do składu od razu nie wskoczy, zresztą to jest prawoskrzydłowy -  oceniał agent Teodorczyka, który dodał, że z Rosjanami obecnie żadnych rozmów nie prowadzi.

Hiszpańskie i angielskie przymiarki Polańskiego

Przeprowadzka ominęła też Eugena Polańskiego. Defensywny pomocnik w tym sezonie występuje w Hoffenheim sporadycznie. Sześć meczów na półmetku rozgrywek Bundesligi, głównie po kilkanaście minut, to dla byłego reprezentanta Polski zbyt mało. Nic dziwnego, że zawodnik  rozglądał się za nowym klubem. Zimą w opcji był wyjazd na Wyspy, do klubu z Championship lub spróbowanie sił w Primera Division. Polański, który już kiedyś grał w Getafe, chciał skorzystać z zainteresowania Deportivo La Coruna, 18. siły hiszpańskiej  najwyższej klasy rozgrywkowej. Już nawet wybierał się na lot do Hiszpanii. Działacze ekipy z La Liga wysłali sygnał, że sprawę jednak odpuszczają. Wiele wskazuje na to, że spakowane walizki jeszcze Polakowi się przydadzą. Prawdopodobnym kierunkiem mogą być dla niego Chiny - skąd już kiedyś dostał ofertę - oraz jak informuje "Kicker" - MLS. W USA futbolowe zakupy piłkarzy dopiero mają się rozpocząć.

Kamil Wilczek podczas meczu towarzyskiego Polska - Urugwaj na Stadionie Narodowym. Warszawa, 10 listopada 2017 Kamil Wilczek podczas meczu towarzyskiego Polska - Urugwaj na Stadionie Narodowym. Warszawa, 10 listopada 2017 Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Wilczek wciąż w Broendby

Do końca stycznia nikt nie złożył także oferty satysfakcjonującej Broendby Kopenhaga za Kamila Wilczka. Polak, który w tym sezonie gra o połowę mniej niż w poprzednim, myślał o zmianie otoczenia już czas temu.  Zainteresowany nim był m.in. Lech Poznań, ale koszty sprowadzenia napastnika były zbyt wysokie. 

Tej zimy powróciło też zainteresowanie ze strony Boltonu. Ekipa z Championship miała go na celowniku jeszcze za jego czasów gry w Piaście, podobnie zresztą jak kilka innych klubów. Wilczek jednak od 2016 roku gra w Kopenhadze i na razie się to nie zmieni.

- Zrobiliśmy co trzeba by nie tracić zawodników. Bardzo się cieszymy, że po okienku transferowym dysponujemy właściwie niezmienionym składem - powiedział dla duńskich mediów właściciel drużyny, Bech Andersen. 

Grosicki znów last minute

Kamil Grosicki już przyzwyczaił nas, że zmiana pracodawców jest możliwa u niego zwykle za 5 dwunasta. Temat przenosin do innego klubu pojawił się także w tym roku. Pomocnika mieć i siebie chciało Derby County. Pierwsza propozycja wypożyczenia z opcją pierwokupu i kolejna lepsza oferta zostały jednak przez Hull City odrzucone. Polaka nie chciał oddać trener "Tygrysów" Nigel Adkins więc trudno było coś załatwić. Reprezentant Polski na przenosiny z walczącego o utrzymanie w Champioship Hull do wicelidera rozgrywek był chętny, ale na tym sprawa jego przenosin się właściwie skończyła.

Nagy nie dla Liege

Upadł też temat wypożyczenia Dominika Nagy'ego do Standardu Liege. 22-letni Węgier trafił do Legii Warszawa w styczniu 2017 roku. Ostatnio jednak nie pomaga pierwszej drużynie Legii. W październiku został przeniesiony do jej rezerw. Sensowna dla wszystkich stron wydawała się więc opcja wypożyczenia. Belgowie chcieli zawrzeć w niej opcję pierwokupu, Polacy niekoniecznie. Porozumienia zatem nie było.

Według informacji Sport.pl Węgier ma do końca tygodnia wrócić tam, skąd do Legii trafił (za 1 mln euro). Finalizowane jest jego półroczne wypożyczenie do Ferencvarosu na warunkach, korzystniejszych dla Legii.

Olkowski i Gumny - naczynia połączane

Pechowcem tego okienka transferowego jest  Paweł Olkowski. Zawodnik FC Koeln miał wrócić do Polski i grać dla Lecha, ale pozycja na prawej obronie w Kolejorzu się ostatecznie nie zwolniła. Transfery to system naczyń połączonych. Poznaniacy byli po rozmowach z 27-latkiem bo niemal pewna wydawał się sprzedaż do do Borussii Moenchengladbach Roberta Gumnego. Młody zawodnik ostatecznie prawdopodobnie nie przeszedł testów medycznych lub nie zdążył wykonać ich wszystkich. Finalnie Niemcy nie chcieli ryzykować dużych pieniędzy (6,5 mln euro) i zakomunikowali, że z transakcji rezygnują. Finansowego rekordu sprzedaży gracz a z Ekstraklasy nie będzie. Lech został z Gumnym, przynajmniej na kolejne pół roku, ale musiał też grzecznie przeprosić Olkowskiego. Opcje dla zawodnika, który w tym sezonie  w sumie zagrał w 11 meczach nieco się zawęziły.