Nasz mały (wtedy jeszcze bardzo dosłownie) bohater na świat przyszedł 3 listopada 1927 roku w Polsce. Była to data znamienna dla polskiej kinematografii , polskich demonów przeszłości , polskiego sportu i cyklu ''Nieznanych'' , facetów w obcisłych cekinowych gaciach , facetów w obcisłych czerwonych gaciach w ''Rockym IV'' i miłośników Batmana (tu pozdrawiamy Kostrza) oraz państw, mających wtedy swe narodowe święta, czyli Malediwów, Panamy, Mikronezji, Dominiki i pewnie jeszcze kilku innych, których w tym życiu raczej nie odwiedzimy (tu pozdrawiamy maszynę losującą ).
O młodości Edwarda wiele nie wiadomo oprócz tego, że pacholęciem jeszcze będąc wyemigrował z rodzicami do Kanady do prowincji Manitoba, gdzie łosie śmigają po ulicach oraz lodowiskach i która w latach 1979-1996 była kwaterą główną do lodowych łupieżczych wypadów drużyny NHL Winnipeg Jets. Za oceanem nasz już trochę podrośnięty bohater zainteresował się tym, czym każdy normalny Kanadyjczyk, czyli... baseballem. Hokej na swoją kolej musiał chwilę poczekać, bo w machanie kijem w powietrzu zaangażował się w 1943 roku, a w machanie kijem po lodzie dwa lata później.
Jako junior Leier zaliczył chyba wszystkie ważniejsze kluby hokejowe w Winnipeg - Rangersów, Black Hawksów i Nationalsów, wszędzie dał się poznać jako znakomity playmaker świetnie wystawiający krążki partnerom. W barwach Nationals został w 1948 wybrany do drugiego składu gwiazd MJHL, co umożliwiło mu wejście do wielkiego hokeja... prawie. To ''prawie'' wynosiło niemal dokładnie tyle, ile dzieli na przykład Detroit Red Wings a Saskatoon Quakers, z którymi seniorski kontrakt podpisał Leier.
Po roku przyzwoitych występów młody center zapukał jednak do drzwi NHL, czy to raczej NHL w postaci działaczy Chicago-Wtedy-Jeszcze-Black-Hawks-Ze-Spacją zapukało do jego drzwi. W każdym razie nasz mały bohater dołączył do drużyny i zanotował całkiem udany następny sezon 1949-1950. Niestety w barwach Kansas City Pla-Mors w USHL, gdzie trafił po rozegraniu zaledwie pięciu spotkań i zanotowaniu jednej asysty dla ''Jastrzębi''. Co zadziwiające Eddie ciągle grał w baseball i w 1950 pojawił się jeszcze w meczu gwiazd utworzonej w Manitobie i Północnej Dakocie ligi ManDak. Pewnego poranka między ogoleniem się a wypiciem porannej kawy został także mistrzem swojej ''prawie rodzinnej'' prowincji w biegu na 100 i 200 metrów.
Sportowy omnibus drugie podejście do NHL zaliczył rok później - tym razem trener Black Hawks pozwolił mu pograć nieco więcej. Możliwe, że powodem było też to, że ekipa z Chicago grać wtedy nawet nie bardzo miała kim - między 1945 a 1958 awansowała do playoffs tylko dwukrotnie i była synonimem ligowej nędzy , a na widok zawodników śmiały się nawet dzieci z piaskownic w Montanie. Dźgałyby ich pewnie także patykami, gdyby nie to, że akurat były zajęte przebywaniem w Montanie. W każdym razie w sezonie 1950-1951 Leier zagrał w 11 spotkaniach, strzelił dwie bramki i znowu został zesłany- tym razem do Milwaukee Seagulls. Już kolejne dwa sezony spędził w Vancouver Canucks, gdzie szło mu nawet całkiem przyzwoicie (120 spotkań, 28 bramek, 64 asysty). Niestety, do annałów najlepszej z lig świata Eddie nie wszedł, gdyż w czasie dwóch sezonów z Leierem w składzie Canucks pomykali najpierw po PCHL, a następnie WHL. Do NHL dołączyli dopiero w 1970.
Eddie najwyraźniej nie miał ochoty czekać drobnych 17 lat i postanowił kontynuować swą misję zwiedzania wszystkich północnoamerykańskich hokejowych lig. W tym celu w 1953 trafił do półzawodowej QHL (Quebec Senior Hockey League), a konkretnie ekipy Springfield Indians. W jej barwach rozegrał 56 spotkań i zaliczył 41 punktów (14 bramek, 27 asyst), dzięki czemu jeszcze nim rozgrywki 1953/54 dobiegły końca śmigał po lodowiskach AHL w trykocie Syracuse Warriors. W kolejnym sezonie Eddie znów był zawodnikiem Springfield Indians, ale wciąż grał w pełni profesjonalnej AHL. Aby dojść do tego jak mu się to udało musieliśmy okazać się sprytniejsi i dociekliwsi od Sherlocka Holmesa, Herculesa Poirot a nawet detektywa Konopki . W końcu doszliśmy do wniosku, że odpowiedź na nasze pytanie brzmi ''Eddie Shore''.
Jeśli nie chce Wam się czytać o prehistorii hokejowych lig mniejszego kalibru i tym co ustaliliśmy w naszym śledztwie, przejdźcie od razu do kolejnego akapitu. Jeśli zaś Wam się chce, to wiedzcie, że dawno, dawno temu w odległej galaktyce były hokeista - Eddie Shore był właścicielem śmigającej po AHL ekipy Springfield Indians, która pogrywała sobie w stanie Massachusetts. W 1951 postanowił nieco podwyższyć loty - przynajmniej geograficznie, bo przeniósł ją nieco w górę mapy (nasi nauczyciele geografii właśnie wpadają w depresję i krzyczą, że na mapie nie ma góry, tylko północ) - do Syracuse w stanie Nowy Jork i przemianował na Warriors. Aby ludziom w Springfield nie było przykro utworzył tam nową drużynę, którą dla zmyły nazwał Indians. Indianie ci śmigali sobie wesoło po amatorskich i półprofesjonalnych ligach, aż w 1953 trafili do QHL. Wtedy też zasilił ich Leier. Jego dobra postawa musiała spodobać się właścicielowi, bo przed końcem sezonu przeniósł naszego małego bohatera do Warriors (głowy nie damy, ale wydaje nam się, że traktował Indians jako farmę dla Warriors, o czym świadczy fakt, że składy obu ekip z sezonu 1953/54 mają podejrzanie dużo punktów wspólnych). W 1954 Shore spakował manatki, wrzucił Wojowników (w tym Leiera) do walizki i wrócił do Springfield wracając przy okazji do nazwy Indians. Tymczasowi Indianie najprawdopodobniej przestali zaś istnieć. Jeżeli przeczytaliście ten akapit wiecie więcej o historii hokeja na wschodnim wybrzeżu USA niż jeszcze przed chwilą. Nie wiemy jak będziecie z tym żyć, ale jakoś będziecie musieli.
Dzięki nazwowo-lokacyjnym pomysłom swojego imiennika Leier dograł sezon 1953/54 w Syracuse, a następnie z resztą drużyny został przeniesiony do Springfield i znów był Indianinem, z tym że nowym, lepszym Indianinem 2.0, bo z profesjonalnej ligi AHL. Najwyraźniej został też Leierem 2.0, bo rozgrywki AD 1954/55 były jednymi z najlepszych w jego karierze. W 59 meczach zanotował 60 punktów, w tym aż 46 za asysty. Po raz kolejny pokazał też, że jest lodowiskowym dżentelmenem tylko osiem minut spędzając na ławce kar. W playoffs nie było już jednak tak wesoło, bo Indians odpadli już w pierwszej rundzie z Pittsburgh Hornets i zdołali urwać rywalom tylko jeden mecz. Leier w czterech spotkaniach zaliczył całe dwie asysty i oszałamiające zero bramek. W kolejnym sezonie znów pokazał, że jest asystowym psychopatą - wystąpił w 62 z 64 meczów sezonu i aż 48 razy otwierał kolegom drogę do bramki, a do tego sam trafiał dziewięciokrotnie. Na wiele się to jednak nie zdało, bo Indians okazali się najsłabsi z sześciu zespołów AHL i o playoffs mogli zapomnieć.
Zakończony w 1956 roku sezon okazał się ostatnim w karierze 29-letniego Leiera. Czym po odwieszeniu łyżew na kołku zajął się 81-letni dziś Eddie, źródła milczą. Możliwe, że rodziną. Jeśli tak, to poszło mu to nie gorzej niż asystowanie kolegom, bo dorobił się wnuczki olimpijki - Rhiannon Leier, która pływała dla Kanady w Sydney i Atenach. W 2000 roku Eddie został wprowadzony do Galerii Sław. O dziwo zawdzięcza to jednak nie dzięki swym hokejowym osiągnięciom, a baseballowi, został bowiem członkiem Baseballowej Galerii Sław Prowincji Manitoba. Jak dla nas brzmi to równie egzotycznie jak Galeria Sław Formuł 1 na Podkarpaciu, ale jak to mówią- darowanemu Hall of Fame nie zagląda się w zęby. Zwłaszcza, że jest to przykład, iż świat nie zapomniał o zawodniku polskiego pochodzenia, który wprawdzie w NHL zagrał tylko 16 razy i zaliczył 3 punkty, ale było to o 16 meczów i 3 punkty więcej niż mają wszyscy nasi obecni reprezentanci razem wzięci.
bazyl & miszeffsky
Komentarze (0)
Z cyklu "Nieznani a szkoda": Polska prehistoria NHL - Eddie Leier
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!