• Link został skopiowany

TBL. Aaaaaa, koszykarza za 8 tys. zł zatrudnię

Stanowisko: koszykarz RUE19/1810-659/11. Miejsce pracy: Włocławek. Ilość wolnych etatów: 3. Wynagrodzenie: 8 000 PLN. Wymagania: umiejętność gry w koszykówkę na poziomie zawodowym. Ogłoszenie takiej treści można znaleźć m.in. na stronie internetowej włocławskiego Powiatowego Urzędu Pracy
Tauron Basket Liga. Mecz ŁKS - Trefl Sopot w Atlas Arenie.
Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Anwil Włocławek szuka zawodowego koszykarza tak jak huta spawacza, a zakład produkcyjny przedstawiciela handlowego - przez ogłoszenie w Powiatowym Urzędzie Pracy. Szuka tylko oficjalnie. W praktyce chce zatrudnić obcokrajowca, ale na razie nie może. Państwowa Inspekcja Pracy czuwa.

Ogłoszenie, które można znaleźć w we włocławskim urzędzie, to sporo konkretów. Jest podane stanowisko (koszykarz), nr referencyjny (StPr/11/1806), pracodawca (Włocławskie Towarzystwo Koszykówki Sportowa Spółka Akcyjna), wykazane miejsce wykonywania pracy (wpisany jest tylko Włocławek, choć koszykarza czekają przecież również mecze wyjazdowe - o tym brak informacji). Na chętnych czekają trzy wolne etaty - każdy za 8 tys. zł. Wystarczy grać "w koszykówkę na poziomie zawodowym". Tu akurat szczegółów brak - nie ma podanych ani warunków fizycznych, co w koszykówce ma ogromne znaczenie, ani tego, czym ma charakteryzować się poszukiwany kandydat. Może więc formalnie mieć np. 40 lat i być weteranem, który kiedyś grywał po kilka minut w ekstraklasie.

Wiadomo natomiast, że idealny kandydat do pracy w Anwilu ma być do dyspozycji przez ok. 40 godzin w tygodniu. Zakres obowiązków: "gra w najwyższej klasie rozgrywkowej".

Kluczowa jest data ważności ogłoszenia. Wygaśnie wraz z końcem października tego roku.

Poszukiwanie zawodowych sportowców w ten sposób to ewenement. Zazwyczaj reprezentujący ich agenci wysyłają ich kandydatury do klubów, a te - po analizach w sztabach trenerskich - decydują się na konkretnych zawodników. W koszykarskim środowisku wszyscy się znają, a takie ogłoszenia, jakie dał Anwil, nie zdarzają się. W środowisku przyjęto je z ironią.

Prezes koszykarzy z Włocławka Zbigniew Polatowski: - Wiem o tym, ale co mogę zrobić? Chcę być w porządku z dokumentacją, więc muszę dbać o detale. Choć potem co niektórzy z nas się podśmiewają.

Polatowski ma w swoim zespole wakat - właśnie zwolnił dwóch amerykańskich koszykarzy. Ma także pieniądze na zatrudnienie trzech innych. Sezon już trwa, kandydatów jest sporo - wielu o niezłych umiejętnościach. Ich CV są już w klubie. Ten nie może ich zatrudnić, bo - zgodnie z prawem - pierwszeństwo mają Polacy. Dopiero jeśli okaże się, iż pracodawca ich nie zatrudnił, może starać się o angaż Amerykanina. Inaczej czeka go kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, mandaty, problemy.

Polatowski chce ich uniknąć. - To wymóg, którego trzeba przestrzegać, by nasza działalność była zgodna z ustawą o zatrudnianiu - mówi.

Co stanie się, jeśli koszykarz X, który przeczyta ogłoszenie w urzędzie pracy - lub w "Gazecie" - i skuszony 8-tysięczną miesięczną pensją zgłosi się do klubu?

Polatowski mówi, "że będzie musiał go przyjąć".

Niekoniecznie.

Wystarczy, jeśli koszykarz ubiegający się o pracę we Włocławku nie spełni kryteriów np. trenera Emira Mutapcicia - a te w ogłoszeniu nie są wyszczególnione - i Anwil odeśle go do domu bez umowy.

Formalnie w dokumentach będzie jednak zapis, iż klub rzeczywiście starał się zatrudnić zawodowego polskiego sportowca. Nie udało się znaleźć odpowiedniego kandydata, więc zaczął szukać zawodnika za granicą.

A CV Amerykanów ciągle czekają w klubowym gabinecie.

Tyle zarabia koszykarz

8 tys. zł, jakie Anwil oferuje potencjalnym graczom, nie jest wcale wielką kwotą, choć ponad dwa razy przewyższa średnią polską płacę. Czołowi zawodnicy w I lidze koszykówki liczą na kontrakty na poziomie ok. 10 tys. zł. A w ekstraklasie można za miesiąc gry zarobić ok. 20 tys. zł.

Komentarz Pawła Rzekanowskiego

Można z tego, co robi Anwil kpić, żartować, traktować z przymrużeniem oka. Niepotrzebnie. Klub stara się jedynie działać zgodnie z przepisami. A że te są absurdalne i nadają się - paradoks - do kosza? To już nie wina samych koszykarzy.

Największe gwiazdy? Niekoniecznie. Sprawdź, kto straci najwięcej przez lokaut

Więcej o: