Czy seks pomaga kolarzom?

Tysiące przebadanych, setki teorii, dziesiątki artykułów, opinie specjalistów, pąsy na twarzach zawstydzonych zawodowców.  A ja wciąż nie wiem, czy seks pomaga kolarzom, czy szkodzi

Tekstu, w którym Zenon Jaskuła - wicemistrz olimpijski z Seulu i trzeci kolarz Tour de France 1993r. - mówi, że w trosce o formę uprawia seks tylko trzy razy w roku, szukałem kilka dni. Przewertowałem archiwum ''Gazety'', w której rozmowa ta ponoć się ukazała, szperałem w najgłębszych zakątkach internetu. I nic. Wszyscy mówią, że coś słyszeli, coś czytali, ale szczegółów nie pamiętają.

Pomysł na ten odcinek naszego serialu ''Polska na rowery'', w którym zachęcamy Polaków, by masowo wskoczyli na rowery, przyszedł nam do głowy kilka miesięcy temu. Skoro piszemy o wszystkim - od przygotowania sprzętu, jego konserwacji po profesjonalny trening, dietę i odnowę - czemu nie mielibyśmy zahaczyć o seks. Zwlekaliśmy do maja, czekając, aż fani kolarstwa uaktywnią się na dobre i rozbudzeni wiosenną pogodą rzucą się do luźnego, acz pożądanego, jak się okazuje na internetowych forach, tematu.

Zacząłem więc od poszukiwań w internecie. Na hasło ''seks i rower'' Google wyszukuje 370 tys. stron. Na jednej z nich Czesław Lang, legenda polskiego kolarstwa, opowiada bez pruderii: ''Kolarze, jak ułani, znani są z dużego temperamentu seksualnego. Być może właśnie dzięki masowaniu siodełkiem''.

Za punkt honoru postawiłem więc sobie znaleźć Jaskułę i zapytać go, czemu on, prawdziwy ułan kolarstwa, tak się katował. Nawet jeśli jego wywiad to tylko anegdota, do dziś przecież słychać na zgrupowaniach kolarzy: ''Ty też na Jaskułę - trzy razy do roku?''.

Niestety, Jaskuły nie odnalazłem. Obdzwoniłem jego kolegów, nikt nic nie wie. Tak jak nikt z jego kolegów nie umie opowiedzieć mi na pytanie,czy seks zawodowym i półwyczynowym kolarzom pomaga, czy szkodzi.

Trzy razy w tygodniu - 30 proc. poprawy

Znów ruszyłem do internetu. Być może jest coś, czego szukałem. Temat ''Rower i seks (nie tylko dla panów)''. Czytam m.in: ''W1998 r. opublikowano badania Irvina Goldsteina, urologa z bostońskiej akademii medycznej, według których intensywna jazda na rowerze może powodować u mężczyzn problemy z potencją. Badania wywołały pewne poruszenie w światku kolarskim. Długotrwałe uciskanie jakiegokolwiek ludzkiego organu nie może nie odbijać się na jego sprawności - przekonywał dr Goldstein. W tym wypadku chodziło o uciskanie przez siodełko tętnicy doprowadzającej krew do penisa. Sceptycy wskazywali na to, że jeśli rower zaburza potencję obywateli Stanów Zjednoczonych, jednej z najrzadziej jeżdżących na rowerze nacji, to na co dzień korzystający z bicykli Holendrzy, Duńczycy czy Szwedzi już dawno powinni być całkowicie niezdolni do rozmnażania''.

Zgłupiałem. Czy Lang ma rację, czy przywoływani w każdej sprawie ''słynni amerykańscy naukowcy''? A nawet jeśli przyznać ją tym drugim, wciąż nie wiem, czy regularny seks zabija wypracowaną formę.

Może Włosi coś podpowiedzą, skoro świetnymi kolarzami stoją, a w Europie cieszą się opinią najlepszych kochanków. W sieci wyskoczyło nazwisko dr. Romualda Belardinellego z Ancony, który przez osiem tygodni obserwował dwie grupy - mężczyzn, którzy jeździli na rowerze przynajmniej trzy razy w tygodniu, i tych od roweru stroniących. Okazało się, że grupa rowerzystów odczuwała zdecydowanie większą aktywność seksualną. Strona Pascal.pl to potwierdza. Ich zdaniem kolejne badania w USA potwierdziły, że mężczyźni jeżdżący na rowerach odbywali stosunki o 30 proc. częściej, a ich partnerki odnotowały 30 proc. orgazmów więcej niż partnerki facetów bez roweru.

Z seksem jak z alkoholem?

Na warszawskim lotnisku złapałem wczoraj Andrzeja Piątka (dwie córki), kolegę Jaskuły z peletonu, teraz trenera kolarek górskich z kadry i CCC Polkowice. Współpracuje z nami przy akcji, myślałem, że bez skrępowania podzieli się swoimi doświadczeniami. Nasz dialog wyglądał dziwnie.

- Ale co mam powiedzieć?

Proszę powiedzieć, czy seks pomaga kolarzom, czy szkodzi. Kiedy przestać przed wyścigiem, kiedy można bez ograniczeń.

- Zwolennikiem teorii Zenka Jaskuły nie jestem.

Ale konkretnie proszę.

- No wszystko jest dla ludzi.

Wyciągnąłem w końcu, że u Piątka w grupie sześć tygodni przed zawodami obowiązuje celibat, a w okresie przygotowawczym ''wszystko jest dla ludzi''. - Tak jak z alkoholem - dodaje trener.

A z alkoholem u niego to pół lampki czerwonego wina w tygodniu. Tyci- tyci. Z seksem to samo?

- Proszę zapytać moich zawodników.

No więc teraz najgorsze - rozmowa z kolarkami. Przez kilka tygodni biedziłem się, jak je zagaić.

Ola Dawidowicz to młodzieżowa mistrzyni świata i Europy z ubiegłego roku, więc pewnie budowała formę książkowo. - Z obcymi do łóżka nie chodzę, a jeśli jestem 300 dni w roku na zgrupowaniach i zawodach, to kiedy mam znaleźć stałą sympatię? - wypaliła.

- Dla mnie normą jest, że nie uprawiam seksu, więc nawet nie wiem, czy źle wpływa. Naszej rozmowie przysłuchuje się inna kolarka CCC Magdalena Sadłecka.

- Po mocnym treningu bardzo chce się do łóżka, tylko o tym wtedy marzę. Wskoczyć w pościel i położyć się spać...

Z Mają Włoszczowską, wicemistrzynią olimpijską, nie porozmawiałem, bo właśnie była w łóżku. Od kilku dni zmaga się z chorobą.

A gdybym jednak chciał iść drogą Jaskuły... Co na to seksuolodzy?

Kiedy dzwoniłem i prosiłem o opinię do ''Gazety'', odmawiali, sądząc, że to żart.

Zatelefonowałem więc jako kolarz amator. Co usłyszałem?

- Na trenerce się nie znam, ale proponuję system jeden do jednego. Tyle samo na siodełku, co w łóżku. Proponuję zacząć od półtorej godziny...

Na koniec znalazłem opinię z portalu Cycling Scotland: ''Nie chcemy otwarcie zachęcać do uprawiania seksu podczas jazdy, ale w pełni zgadzamy się z tezą, że rower pozytywnie wpływa na życie seksualne. Jazda na rowerze usprawnia grupy mięśni nóg i pośladków, które nie tylko sprawiają, że rowerzyści są bardziej atrakcyjni w oczach płci przeciwnej, ale również są mięśniami najbardziej intensywnie wykorzystywanymi w łóżku''.

Przemysław Iwańczyk

Źródło Gazeta Wyborcza

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.