Absurdalny zakaz wjazdu rowerem na rynek to dzieło Prezydenta Zdrojewskiego. Zakaz pojawił się w 2001 roku, rzekomo w celu walki z dilerami narkotyków .
Ponieważ argument o tym, że rowerowi dilerzy dają wycisk Policji i Straży Miejskiej nie pozwalając się dogonić jakoś do ludzi nie przemawiał, w późniejszym czasie dołączono doń uniwersalny argument bezpieczeństwa . Tu (rok 2003) na scenę wszedł już Prezydent Rafał Dutkiewicz. "Rowerzyści jeżdżą po rynku szybko i stwarzają zagrożenie" - taka była teza. A jeżeli statystyki wypadków do tej tezy nie pasują, to tym gorzej dla statystyk. Tezie tej zresztą przeczył codzienny widok setek jak nie tysięcy rowerzystów przejeżdżających spokojnie przez rynek. W tym autora niniejszego artykułu.
Prezydent Rafał Dutkiewicz trwał w swoim uporze przez lata. W 2010 roku powiedział: "Rynek to salon miasta. Po salonie nie jeździ się rowerem."
Rowerzyści, co oczywiste, podjęli walkę z dyskryminującym ich zakazem. Co ważne, robiła to nie tylko Wrocławska Inicjatywa Rowerowa (której członkowie zablokowali Rafałowi Dutkiewiczowi drogę , gdy ten chciał po rynku jechać rowerem i zmusili Prezydenta do postępowania zgodnie z prawem). Walkę o Rynek podjęli też zwykli cykliści, chociażby zadając Prezydentowi Wrocławia kłopotliwe pytania . Rynek wrocławski (w odróżnieniu od np warszawskiego), umieszczony jest centralnie, więc stanowi naturalną, wygodną i najkrótszą drogę dla wielu wrocławskich cyklistów.
Ilość tych pytań urosła jeszcze po ustawieniu na Rynku stacji rowerów publicznych i stojaków rowerowych. "Jak korzystać z rowerów publicznych, skoro do stacji nie można dojechać rowerem?", "Po co stojaki rowerowe w miejscu, gdzie nie wolno wjechać rowerem?" - pytali mieszkańcy Wrocławia.
Przełom nastąpił w 2013 roku, gdy do akcji rowerzystów włączyła się lokalna Gazeta Wyborcza . Petycję domagającą się możliwości legalnego wjazdu rowerem na rynek podpisało ponad dwa tysiące osób. Odpowiedź wrocławskiego Ratusza była zaskakująca i pokazywała nadchodzący przełom. "Przemyślimy zakaz jazdy po Rynku" - na taką deklarację liczyli wszyscy.
Owocem tych przemyśleń było między innymi pytanie: Dlaczego znacznie większe, cięższe i szybsze od rowerów auta dostawcze mogą wjeżdżać na Rynek w godzinach 5-9, a stwarzające mniejsze zagrożenie rowery - nie?
Odpowiedź na to właśnie pytanie leży u podstaw decyzji o dopuszczeniu ruchu rowerów po wrocławskim Rynku. Warto pamiętać zarówno o tym, jak i o długiej historii tej zmiany.
Rafał Muszczynko