Legenda CS:GO: Nie dostawaliśmy wypłat, nagród za turnieje. Przeszliśmy już wszystko

Aleksander Kurcoń
HONORIS brało udział w turnieju Narodowej Drużyny Esportu na Stadionie Śląskim w Chorzowie, w której walczyło o prawo gry w turnieju V4, który odbędzie w Budapeszcie. Z tej okazji postanowiliśmy przepytać jednego z liderów zespołu, Filipa "NEO" Kubskiego, który jest absolutną legendą Counter Strike'a w Polsce.

Aleksander Kurcoń, Sport.pl: Rok 2020 i 2021 to wysyp "wypalenia zawodowego" u graczy, nawet na najwyższym szczeblu. Coraz więcej zawodników się przetrenowuje, mają w związku z tym spadek motywacji i robią sobie przerwy. Zastanawiam się jakim cudem Ty i TaZ utrzymujecie w sobie takie pokłady energii i chęci do gry przez kilkanaście lat?

Filip "NEO" Kubski, gracz i współwłaściciel HONORIS: Zastanawiałem się nad tym wszystkim i wyciągnąłem taki wniosek, że najprawdopodobniej dotyczy to po prostu innego pokolenia. My jesteśmy z roczników 86 i 87, a gramy w drużynie z chłopakami, którzy urodzili się w 2001 roku. Gramy też na takich młodych zawodników, a tacy posiadają już inne podejście i mentalność. To gracze, którzy wychowali się w erze Internetu, my z TaZem jesteśmy w tym elemencie dinozaurami. Być może to ma wpływ, jeśli miałbym wskazać powód, to właśnie ten.

Zobacz wideo Esportowe abecadło. Poznaj najważniejsze pojęcia w Counter Strike: Global Offensive

Myślisz, że wasze ciężkie początki, kilkudziesięciogodzinna podróż samochodem do Hiszpanii na turniej zahartowały was na tyle, że ta motywacja nie spada?

Tak, my przeszliśmy już wszystko. Ostatnio wspominaliśmy taką historię, kiedy to mieliśmy do rozegrania turniej w Mińsku. Mieliśmy międzylądowanie w Moskwie, a my nie wiedzieliśmy, że na lotnisku w Moskwie Białoruś jest traktowana jako terytorium państwa rosyjskiego. Wówczas do podróżowania jest potrzebna wiza tranzytowa do lotów krajowych. Przenocowali nas na lotnisku, zabrali paszporty, wracaliśmy do Warszawy następnego ranka i stamtąd pojechaliśmy taksówką pod granicę polsko-białoruską i dalej do Mińska. Wszystko po to, żeby dojechać na jeden turniej. Przeszliśmy wszystko – samochód do Hiszpanii, prom do Szwecji, brak noclegu po wylądowaniu w Los Angeles. Od 2005 roku mieliśmy masę przygód, teraz jesteśmy gotowi na wszystko.

Myślę, że też doceniacie to jak scena CS:GO poszła do przodu w kierunku profesjonalizmu.

Zdecydowanie. Teraz zawodnicy posiadają zarobki na poziomie sportowców ze sportów tradycyjnych. Kiedyś graliśmy po to, żeby wygrać nową myszkę do komputera. Cieszyliśmy się jak zwrócono nam koszty dojazdu na turniej, często jeździliśmy na przykład trasą Warszawa – Kijów pociągiem, bo na Ukrainie było dużo turniejów. Ja się bardzo cieszę, że mogłem z bliska przyglądać się tej metamorfozie esportu. Jestem w nim od samego początku, od 2002 roku jeżdżę na LAN-y. Widziałem szereg zmian, które przeszło całe esportowe społeczeństwo i jestem obecnie pod ogromnym wrażeniem tego, w którym miejscu jesteśmy.

Pamiętasz kiedy ostatnio byłeś na LAN-ie z kibicami?

Nie.

To był 2019 rok, grudzień. Byłeś w Bośnii na turnieju jako stand-in w ARCY.

Rzeczywiście, pamiętam. Ciekawe doświadczenie, bo nigdy nie byłem w Bośni. Wycieczka była bardzo egzotyczna.

Wciąż takie wyjazdy budzą w Tobie emocje?

Przede wszystkim lubię czas podróży. Spędzam go z książką, czasami pogram na Nintendo, skupiam się na zrelaksowaniu przed turniejem. Obecnie gra na profesjonalnym poziomie wymaga potężnej ilości czasu. To nie tylko trening na serwerze, ale przygotowanie się do meczu. Dodatkowo 2 lata temu zostałem tatą. Od tamtego czasu jest to inny tryb intensywności niż dotąd znałem. Bardzo dużo się dzieje na co dzień, więc te kilka godzin w podróży na LAN-a mogą zrelaksować. Ekscytacja LAN-em cały czas jest.

A jak oceniasz grę o 10:00 – wręcz nieludzkiej dla graczy?

Wczoraj zrobiliśmy błąd, bo mieliśmy zbyt dużo spotkań w harmonogramie, przez co jechaliśmy do Chorzowa późną porą. Przekłada się to na gorszą koncentrację we wczorajszych meczach, a także brak regeneracji przed LAN-em. Bałem się, że dzisiaj rano ucierpi na tym nasza gra. Na szczęście pierwszy mecz poszedł po naszej myśli. Pokazaliśmy charakter, bardzo dobrze zaprezentowaliśmy się na pierwszej mapie, gdzie wróciliśmy do meczu z wyniku 7:13. Jestem bardzo zadowolony z gry całej drużyny.

Myślisz, że zachowanie TaZa, czyli krzyczenie, prowokowanie rywala, głośny doping kolegów z drużyny wyprowadzał przeciwnika z równowagi? To były takie zagrywki, które Wy, jako gracze, którzy na LAN-ach zjedli zęby znacie najlepiej.

Generalnie są takie czasy, że ingerencja w strefę komfortu rywala jest dosyć intensywna. Wydaje mi się, że Wiktor mógł im zajść za skórę takim zachowaniem. To stara szkoła - kiedyś to było na porządku dziennym. Na LAN-ie, mimo że gracze siedzą w wygłuszających słuchawkach, to taki hałas jednak przedostaje się do ucha. Cieszę się, że siedzę obok niego, a nie po drugiej stronie.

Jesteście właścicielami, jak i graczami HONORIS. Jak wygląda łączenie tych ról w wyjazdach?

Mamy ludzi dookoła, którzy pomagają nam w zarządzaniu całą organizacją, która wymaga dużo pracy. My możemy się w 100% skupić na graniu. Wiadomo, że czasami spotkania i zadania organizacyjne się trafiają, ale jest to też fajne doświadczenie i odskocznia od bycia esportowcem.

Przy okazji też możemy szkolić młodych zawodników. Najlepszym przykładem jest reiko, który przed dojściem do zespołu nie był kojarzony w Polsce, a teraz należy do grona najlepszych zawodników. W rezultacie możemy się pochwalić drużyną na niezłym poziomie.

A jak wyglądają wasze relacje z innymi graczami? Można wyczuć tutaj relację na poziomie szef – pracownik, czy wszyscy potrafią oddzielać te role?

Bywa, że takie sytuacje generują żarty, bo chłopaki czasami nazywają nas „prezesami". Wszyscy jednak potrafimy rozdzielić te role, funkcjonujemy jako drużyna. Wiadomo, że czasami w zespołach tworzą się mniejsze grupy, zwłaszcza widać to na polskiej scenie, ale my funkcjonujemy jako zgrana ekipa. Chłopaki też wiedzą, że jeśli mają jakiś problem, to mogą się do nas zgłosić i wówczas go przepracujemy.

Mieliście czasami przykre sytuacje z organizacjami typu brak wypłat. Starcie się teraz być przeciwieństwem Waszych byłych szefów?

Tak. Jak wspomniałem o przygodach z turniejami, to również było sporo perypetii z organizatorami i właścicielami drużyn. Jako przykład przychodzi do głowy mi sytuacja, kiedy wygraliśmy najważniejsze rozgrywki na świecie, po czym nie dostaliśmy nagrody, bo organizator turnieju zbankrutował. Co więcej, taka sytuacja się powtórzyła dwukrotnie! Raz dostaliśmy nagrody dopiero po latach, a w drugim przypadku nigdy nie zobaczyliśmy należnych pieniędzy.

Było też tak, że podpisywaliśmy kontrakty z organizacjami i nie dostawaliśmy po czasie wypłat, albo klub się rozpadał w trakcie obowiązujących umów. Przygód było sporo, mamy z czego wyciągnąć wnioski. Doskonale wiemy, czego potrzebuje gracz i staramy się w HONORIS stworzyć jak najlepsze warunki do pracy. Tylko wtedy zawodnicy mogą dawać z siebie najwięcej.

Reiko i fr3nd, dwójka młodych zawodników, często podpytuje i korzysta z waszego doświadczenia?

Tak, często zdarzają się takie sytuacje. Obaj się bardzo różnią, ale w tym względzie są tacy sami – są otwarci na rozwój.

Dzisiaj graliście na dwóch byłych kolegów z drużyny – STOMPA i byaliego. Jak wyglądają wasze relacje?

Są raczej neutralne. Z Pawłem spędziliśmy cztery lata, dzień w dzień, znamy się jak łyse konie. Mamy teraz mniejszy kontakt, ale zawsze miło się z nim spotkać i zamienić kilka słów. Ze STOMPEM graliśmy krócej, bo kilka miesięcy, ale Daniel też jest w porządku osobą. Tutaj na LAN-ie nie mieliśmy niestety na tyle dużo czasu, by przeprowadzić dłuższą rozmowę.

Po zakończeniu kariery wolałbyś zająć się trenowaniem, czy zarządzaniem w organizacji?

Już teraz, jako IGL w drużynie czuje się trochę jak trener. Spędzam czas na przygotowaniu całej drużyny, co może przełożyć się na gorsze indywidualne wyniki, bo muszę podzielić swoją uwagę na całą piątkę. Mimo wszystko czuje się dobrze w takiej roli, myślę, że mogłaby być to opcja na przyszłość. Zastanawiam się  jednak, jakby to wyglądało, gdybym usiadł za graczami, a nie wśród nich. Myślę, że wówczas chciałbym ponownie wskoczyć na serwer podczas spotkania. Na chwilę obecną nie widzę siebie w innym miejscu, niż na fotelu w roli gracza.

Chciałbym na koniec zahaczyć o ESL MP. Na wiosnę zostaliście w kontrowersyjnych okolicznościach mistrzami Polski. Teoretycznie organizator postąpił zgodnie z regulaminem, jednak Wasz tytuł mistrza kraju może być kwestionowany. Czujesz w związku z tym presję udowodnienia, że rzeczywiście zasługujecie na miano najlepszych w Polsce?

Niekoniecznie. Tak naprawdę ten tytuł przyjęliśmy z lekkim uśmiechem. Dla nas była to dosyć ciekawa sytuacja, bo był to precedens – tym bardziej szacunek za decyzję dla organizatora. Nie przejmujemy się jednak tak bardzo tytułem, nie czujemy presji w związku z jego obroną.

Więcej o:
Copyright © Agora SA