Łomża Vive zapowiada atak! Odważny cel "Nawet nie chcę o tym myśleć"

Paweł Matys
- Brak Final Four będzie dużym rozczarowaniem. Nawet nie chce o tym myśleć, że znów miałoby nas zabraknąć w Kolonii. Muszę bowiem być konsekwentny w planowaniu i budowaniu drużyny - mówi Sport.pl Tałant Dujszebajew, trener Łomży Vive Kielce.

16 września tego roku - Łomża Vive Kielce przegrywa na wyjeździe na inaugurację Ligi Mistrzów 29:32 z Dinamem Bukareszt. Kibice są rozczarowani postawą mistrzów Polski, pojawiają się głosy, że pora wreszcie zwolnić trenera Tałanta Dujszebajewa. Prezes Bertus Servaas zapowiada, że będzie prowadził indywidualne rozmowy z zawodnikami.

- Mam dość pewnych spraw. Wiemy doskonale, że jako klub musimy reagować, coś poprawić i nie można dłużej czekać, aż będzie za późno. Nie będzie to jednak nic strasznego, drastycznego. Będziemy to robić po cichu - przyznał wówczas Servaas w rozmowie ze Sport.pl.

I najwyraźniej w tej ciszy udało się wiele poprawić.

Zobacz wideo "Mało osób w nas wierzyło przed mistrzostwami. Nie tylko w telewizjach, ale ogólnie"

"Niełatwo znów znaleźć wiarę i rozkręcić drużynę"

Od połowy września, przez dwa miesiące, kielczanie rozegrali 14 spotkań i wszystkie wygrali. W tym sześć w Lidze Mistrzów. W wielkim stylu pokonali u siebie Telekom Veszprem 32:29, zwyciężali także Flensburg (37:29) oraz PSG (38:33), a tydzień temu ograli na wyjeździe Barcelonę 32:30, dla której była to pierwsza porażka u siebie w tych rozgrywkach po aż sześciu latach. Kielczanie zaczęli grać rewelacyjnie. 

- Co się stało z zespołem w ciągu tych dwóch miesięcy? - pytamy Tałanta Dujszebajewa.

- Może to zabrzmi dziwnie, ale tak naprawdę to nic. Już w Bukareszcie zespół wyglądał super, ale nie mieliśmy wtedy bramkarza, bo Andreasowi Wolffowi zupełnie nie szło. Po meczu powiedziałem zawodnikom w szatni, że nie jestem zadowolony z porażki, ale z ich walki, determinacji - jak najbardziej tak. Dodałem, że nic strasznego się nie stało, muszą walczyć dalej i szybko wstać z kolan - opowiada szkoleniowiec. 

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.

Talant Dujszebajew podkreśla, że po porażce w Bukareszcie nie było łatwo się podnieść. - Chodziło o to, by znów przyszła wiara, która nakręciłaby drużynę. Ale po zaledwie jednym dniu przerwy pojechaliśmy do Zabrza i tam zawodnicy, zwłaszcza w drugiej połowie, pokazali charakter i byłem z nich dumny. To był dla mnie bardzo dobry sygnał. Potem w Zaporożu było ciężko, ale tylko z naszej winy, bo zmarnowaliśmy sześć rzutów karnych. Z meczu na mecz graliśmy jednak coraz lepiej. Trzeba pamiętać, że zawsze będą wzloty i upadki. Moja w tym rola, by upadków było jak najmniej - dodaje Dujszebajew. 

Która ofensywa lepsza. Obecna czy ta z 2016 roku?

Kielczanie przede wszystkim znakomicie grają w ofensywie. Nie brakuje pięknych, zespołowych akcji. W dodatku pojawiają się nowi liderzy, bo w poprzednich latach bywało tak, że duża odpowiedzialność była na Alexie Dujszebajewie. W porównaniu do poprzednich sezonów, mistrzowie Polski mają lepszą skuteczność (z wyłączeniem rzutów karnych) i popełniają mniej prostych błędów. O jakości ataku świadczą również liczby. Łomża Vive na półmetku rozgrywek zdobyła najwięcej bramek w Lidze Mistrzów - aż 233 (średnia 33,2).

"Nie ma cienia wątpliwości, że tak fenomenalnie dysponowana drużyna w ofensywie ostatni raz była w 2016 roku, kiedy... wygrywała Ligę Mistrzów. [...] Teraz ten zespół w ataku gra lepiej" - pisaliśmy w Sport.pl w komentarzu po wygranej w Barcelonie.

Czy Tałant Dujszebajew zgadza się z taką opinią? - Jest inaczej niż w 2016 r. Żartuję trochę, że dziękuję panu Krzysztofowi Lijewskiemu [drugi trener zespołu, a wcześniej znakomity zawodnik - red.], który zajmuje się atakiem. Jak ustawi też obronę, to też będzie lepiej funkcjonowała. My teraz mamy super zespół, gramy szybko i jest duża możliwość rotacji w składzie. Jesteśmy w bardzo dobrym momencie, ale też dzięki dobrej defensywie. Chcemy w niej zdobywać piłki i grać szybką kontrę - dodaje Dujszebajew.

Co na to bohaterowie z 2016 roku? - To bardzo trudne pytanie i trudno powiedzieć, która ofensywa jest lepsza. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi - przyznaje Grzegorz Tkaczyk, były rozgrywający Vive i reprezentacji Polski. - Mogę powiedzieć, że na pewno obecny atak Vive jest najmocniejszy od lat. Kielczanie są w wyśmienitej formie, ale nie można popadać w euforię, bo to jednak dopiero faza grupowa - zaznacza Tkaczyk.

Czy Dujszebajew musiał już tonować euforię wśród zawodników, sprowadzić ich na ziemię?

- Nie, ale spokojnie. Jak tylko zobaczę, że mają nos do góry, to natychmiast zareaguję. Widzę natomiast, że zawodnicy mają wielką wiarę w siebie. Wiedzą, że idziemy w takim kierunku, jaki sobie zaplanowaliśmy. Jak wygramy z Barceloną rewanż, to będziemy mieć naprawdę fajną sytuację. Podchodzę do wszystkiego spokojnie, choć nie ukrywam też, że jestem bardzo zadowolony - przyznaje trener Vive.

Chwalę go, ale jak potem chce go zabić, to tego nie widzicie

Gra Vive zmienia się na lepsze, bo najlepsze momenty w karierze ma kilku graczy. Choćby Szymon Sićko czy Branko Vujović. - Trzeba pamiętać, że poprzedni sezon dla Szymona był pierwszym w Lidze Mistrzów. Teraz jest odważny, trener stawia na niego, ufa mu, a zawodnik odwdzięcza się w najlepszy możliwy sposób - dobrą grą. Natomiast Branko dorastał w Kielcach, był dotychczas nieopierzonym kurczakiem. Jest zmiennikiem Alexa Dujszebajewa, ale jak pojawia się na parkiecie, to są same pozytywy - ocenia Tkaczyk.

- Chwalę Szymona za pewność siebie i za to, że nie boi się brać na siebie odpowiedzialności. Ale wy nie widzicie tego, jak po jego świetnych meczach, 10 razy chce go potem zabić po ligowych spotkaniach z Mielcem i Tarnowem. Chcemy od niego wymagać, by na wysokim poziomie grał częściej. A teraz gra jeden mecz super, a trzy źle. Nie chcę go teraz chwalić, bo szybko można mieć potem problem. Z mojego własnego doświadczenia wiem, że jest to niebezpieczne - mówi z uśmiechem Dujszebajew.

Brak Final Four? "Bardzo duże rozczarowanie"

Kielczanie na półmetku fazy grupowej Ligi Mistrzów są liderem tabeli. Mają trzy punkty przewagi nad Barceloną oraz cztery nad trzecim Telekomem Veszprem. Przypomnijmy, że dwie pierwsze drużyny w grupie awansują bezpośrednio do ćwierćfinału rozgrywek. Patrząc na obecną formę mistrzów Polski - brak Final Four będzie dużym rozczarowaniem.

- Oczywiście, że tak i to bardzo dużym. Już w 2014 r., jak przyszedłem do Kielc i nie awansowaliśmy do tego etapu, byłem zły. Największe rozczarowanie przeżyłem jednak w ubiegłym sezonie. Nawet nie chcę o tym myśleć, że znów miałoby nas zabraknąć w Kolonii. Muszę bowiem być konsekwentny w planowaniu i budowaniu drużyny. Zapowiadałem już kilka razy, że w sezonie 2020/2021 będziemy mieć prawdziwy zespół, który może zagrać w Final Four - mówi kielecki szkoleniowiec.

A może iść dalej i wygrać cała Ligę Mistrzów? - Nigdy nie będę tego obiecywał. Ja chcę Final Four, bo już wtedy odniesiemy wielkie zwycięstwo. Na tym etapie nigdy nie wiesz, co się wydarzy. Ile razy tam przegrywał faworyt? Na palcach jednej ręki można policzyć, kiedy wygrywał. Wyjątkiem był ubiegły sezon i triumf Barcelony - mówi kielecki szkoleniowiec.

Po chwili nieco szokuje. - Szczerze mówiąc obojętne jest mi, na którym teraz jesteśmy miejscu w tabeli. Najważniejsze są bowiem 1/8 finału i ćwierćfinał. Oczywiście, lepiej uniknąć 1/8 finału, bo można wtedy popracować fizycznie i mentalnie z drużyną. Jakbyś mi jednak teraz obiecał, że zajmiemy szóste miejsce w grupie, cudem z niej wyjdziemy, ale potem będziemy w Final Four, to bym się pod tym podpisał w ciemno. Najważniejsze jest osiągnięcie celu. Jesienią można robić wszystko, ale jeśli w kwietniu czy maju nie masz prawdziwego zespołu, to jesteś bez szans na Final Four - dodaje Dujszebajew.

Ma również wielką nadzieję, że w drodze do turnieju w Kolonii, tak jak w poprzednich sezonach nie przeszkodzi pandemia koronawirusa. - Nie mogliśmy wtedy razem się spotkać, zjeść kolacji, zadbać o dobrą atmosferę w zespole. Poza tym Vive - tak jak Veszprem - żyje z kibiców. W meczach z PSG, Flensburgiem czy właśnie Veszprem, fani wyciągnęli nas na rękach do góry. Oni dają nam siłę, 3-4 bramki różnicy w każdym meczu. Gra przy pustej hali jest dramatem. My bez kibiców byliśmy sierotami - mówi Dujszebajew.

W środę Łomża Vive Kielce rozpocznie rundę rewanżową fazy grupowej. Od razu od wielkiego hitu i rewanżu z Barceloną. Początek meczu o godz. 18.45 w Hali Legionów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.