Tomasz Adamek to jeden z najwybitniejszych bokserów w historii Polski. Na koncie ma aż 59 walk, z czego 53 wygrane. Ostatnią stoczył w 2018 roku, kiedy to został znokautowany przez Jarrella Millera. Nie tak dawno zdecydował się na nowe wyzwanie i podpisał kontrakt z Fame MMA. I w minioną sobotę zadebiutował w federacji. Co więcej, zrobił to bardzo udanie. - Ależ on jest szybki. On nawet nie widzi tych ciosów - zachwycali się komentatorzy, gdy "Góral" w pierwszej rundzie wyprowadził serię ciosów na korpus Patryka "Bandury" Bandurskiego. Ostatecznie były pięściarz nie znokautował rywala, ale kilkukrotnie powalił go na deski.
Adamek stoczy na pewno jeszcze jeden pojedynek w Fame MMA. Jak na razie nie wiadomo, kto będzie jego kolejnym rywalem. Marzeniem kibiców byłoby starcie z Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem, który już w sierpniu zadebiutuje we freak fightach. O tym, że Adamek faktycznie wejdzie przynajmniej jeszcze raz do klatki, informował Mateusz Borek.
- Mamy jeszcze jedną walkę w kontrakcie, także usiądziemy z Rafałem, Krzyśkiem, Wojtkiem oraz "Boxdelem" i pogadamy. Tomek nie jest typem człowieka, który wybiera, który odmawia. Jeśli będą się zgadzać warunki, to myślę, że dojdziemy bardzo szybko do porozumienia - zdradził na kanale "MMA-bądź na bieżąco" na YouTubie.
Wielu fanów obawia się, że to będzie ostatnia walka w karierze Adamka. Wydaje się, że takiej możliwości nie wyklucza też sam zainteresowany. - Przede wszystkim dziękuję wam, że jesteście, bo pewnie wielu się rodziło, gdy ja już miałem poważne walki. Ale tak to się stało, że 47-letni Adamek dalej walczy. Ale jeszcze chwila. Poczekajcie jeszcze chwilę i już idę na emeryturę. Dziękuję Patryk, dziękuję wam wszystkim. I do zobaczenia już po wakacjach. Będę jeszcze lepszy - mówił Adamek tuż po walce z Bandurą. Choć nie wyjawił, kiedy nastąpi koniec kariery, to zasugerował, że już niedługo.
Głos w tej sprawie zabrał właśnie Mateusz Borek. - W jego przypadku nigdy nie powiem, że coś jest ostatniego, bo tych ostatnich walk było z 15 i dalej wraca i walczy. Natomiast chyba przychodzi taka świadomość, że nie można tego w nieskończoność przeciągać. Uważam, że lepiej czasami skończyć walkę za wcześnie, niż dwie za późno. Bo są z tego duże konsekwencje - podkreślał. A na tym nie zakończył.
- Nie ma też większego sensu na siłę czegoś przedłużać. Po prostu kiedyś możesz walczyć o miesiąc za długo i się skaleczyć, a nikomu nie jest to potrzebne - dodał Borek.
Adamek nie ukrywał, że wkroczył do świata freak fightów ze względu na pieniądze. Jak donosił Natan Marcoń, za sobotnią walkę Adamek miał zarobić około 1,5 mln zł, co daje średnio 166 tys. zł za minutę. Ta suma robi wrażenie, choć zdarzało mu się zarabiać więcej, jak za walkę z Mamedem Chalidowem na gali KSW Epic.