- Wydaje mi się, że 90 procent zawodniczek płacze po przegranych meczach tylko po prostu nie dzieje się to na wizji. Tym razem mnie to spotkało. Jesteśmy też ludźmi. Rywalizowanie co tydzień na najwyższym poziomie nie jest łatwe - mówiła Iga Świątek po porażce z Paulą Badosą (3:6, 6:7) w drugiej rundzie turnieju indywidualnego na igrzyskach w Tokio.
A wcześniej wypowiadała się także Badosa. Nawet nie tyle o zwycięstwie ze Świątek, ile o samej Świątek, właśnie o jej emocjach, o reakcji po meczu, o łzach, które wylała. - To coś normalnego. Iga jest młoda, kariera to proces. Ja, podobnie jak ona, nienawidzę przegrywać. Dla mnie to też trudne, rozumiem, co czuje. Poza tym mamy z Igą bardzo dobre relacje i jest mi trochę smutno z jej powodu. Ale muszę być szczera, że zagrałam świetnie. Powiedziałam jej o tym. Żałuję, że już odpadła, ale następne lata na pewno będzie miała wspaniałe - mówiła Badosa.
Ale wspaniałe mogą być już najbliższe dni. Wiadomo, że mikst to nie ten sam prestiż, co sukces i medal w turnieju indywidualnym, ale Świątek będzie miała okazję zrewanżować się Hiszpance już teraz. W grze mieszanej, gdzie zagra wraz z Łukaszem Kubotem o ćwierćfinał właśnie przeciwko Badosie oraz Pablo Carrenie-Buście.
- Czy debel, czy mikst, to już niestety jest tam trochę więcej elementów losowych. Na mniej rzeczy ma się wpływ, to inna dyscyplina. Nie mam żadnych oczekiwań. Rozmawiałem z Łukaszem i powiedziałem mu, że nie zdziwiłbym się, gdyby zdobyli medal, ale też nie zdziwiłbym się, gdyby odpadli w pierwszej rundzie - mówił w rozmowie ze Sport.pl trener Świątek Piotr Sierzputowski.