W poniedziałek w Ariake Tennis Park malutkie trybuny kortu numer 4 gościły sportowców wybitnych. Na mecz Iga Świątek - Paula Badosa przyjechali: mistrzyni i dwukrotna wicemistrzyni olimpijska w pływaniu Otylia Jędrzejczak, mistrz olimpijski w wioślarstwie Marek Kolbowicz oraz siatkarski mistrz świata Krzysztof Ignaczak.
Przyjechali, choć Iga grała dopiero o trzecią rundę, a nie o medal. O medal, przynajmniej w sinlgu, Iga już nie zagra. Bo z Badosą przegrała. 3:6, 6:7. To wynik sprawiedliwy, rywalka była lepsza. "Ma świetny sezon, zagrała bardzo dobrze, szacun dla niej" - powiedziała nam kilkadziesiąt minut po meczu Iga.
To że 20-letnia olimpijska debiutantka przed dziennikarzami stanęła, jest może jej małym, ale ważnym zwycięstwem. Zaraz po meczu Świątek wylała jezioro łez. Uścikała Badosę - na to zdołała jeszcze zebrać całą resztkę sił - a chwilę później opadła na krzesło, zakryła głowę ręcznikiem i dała upust emocjom.
Fotografowie zrobili serie zdjęć, garstka widzów wyszła, kort opustoszał, a Iga jeszcze długo siedziała, nie mogąc odżałować, że marzenie uciekło.
- Emocjonalnie to był dla Igi najważniejszy i najtrudniejszy turniej tego roku - mówił nam później Piotr Sierzputowski. Kiedy Iga płakała na korcie, on stał kilka kroków za bramą obiektu. Z nim stał Maciej Ryszczuk, który dba o przygotowanie fizyczne Igi. Czekali na Igę razem, ale osobno. Nie rozmawiali, uciekli do smartfonów. W tym samym czasie tuż za bandą oddzielającą trybunę od kortu stała i Igę obserwowała jej psycholog, Daria Abramowicz. Musiało minąć kilka minut, zanim Świątek wychyliła się spod ręcznika i dała znać, że jest gotowa na rozmowę.
A później obrazków już robić nie wypadało. Iga wyszła z kortu, siadła na betonowej drodze, schowała się za torbą z rakietami i znów płakała. Przez chwilę razem z korespondentem "Rzeczpospolitej" przyglądaliśmy się tej scenie. Widzieliśmy, jak Abramowicz a za nią Sierzputowski idą Igę po prostu przytulić. I uznaliśmy, że na nas pora. Czuliśmy, że to nie będzie jedyna okazja, żeby uzyskać od Igi pomeczowy komentarz. A nawet gdyby była - że trzeba to uszanować i zostawić Idze trochę przestrzeni. Nie pomyliliśmy się. Za 15 może 20 minut Świątek już całkowicie opanowana przyszła do mixed zony.
Iga Świątek przegrała w Tokio pierwszą szansę na spełnienie marzenia. Jako córka olimpijczyka (Tomasz Świątek był siódmy w wioślarskiej czwórce podwójnej na igrzyskach Seul 1988) ona pragnie medalu igrzysk bardziej niż czegokolwiek w sporcie. I w Tokio ma jeszcze drugą szansę, żeby o niego powalczyć.
Od środy 28 lipca będzie się tu toczył turniej miksta. Parę z Igą stworzy doświadczony i utytułowany Łukasz Kubot. To może być mieszanka na medal. Ale nie musi. I to nie będzie żaden wielki dramat. Za to z pewnością będzie to wielka nauka dla Igi, która wciąż jest w drodze na szczyt. Nawet jeśli założyła już kilka obozów pośrednich na dużych wysokościach.