Anna Plichta była niezwykle blisko zdobycia pierwszego medalu dla Polski na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Polka długo była na miejscu medalowym, ale około cztery kilometry przed końcem została doścignięta.
Polka uciekała przez niemal cały wyścig z Izraelką Shapirą i Austriaczką Kiesenhofer. To właśnie ta ostatnia koniec końców po samotnym finiszu zwyciężyła i sięgnęła sensacyjnie po olimpijskie złoto. Plichta została wchłonięta przez peleton, a najwyżej sklasyfikowaną Polką była ostatecznie czternasta Katarzyna Niewiadoma. Marta Lach była 18., a Plichta uplasowała się na 27. pozycji.
30-letnia Austriaczka Anna Kiesenhofer sprawiła olbrzymią sensację. Do tej pory jej największym osiągnięciem było 44. miejsce w wyścigu kobiet podczas mistrzostw świata. W ostatnich latach Kiesenhofer nie miała nawet zawodowej ekipy, jednak można być niemal pewnym, że teraz nie powinna mieć kłopotu z podpisaniem kontraktu z jedną z nich. Srebro zdobyła Holenderka Annemiek van Vleuten, a brąz Włoszka Elisa Longo Borghini.
Jazdy Kiesenhofer nie sposób nie docenić, ale niektórzy eksperci uważają, że Austriaczka w trakcie ucieczki zachowywała się nieelegancko, co mogło później decydować o jej triumfie. Jednym z nich jest były kolarz Marek Rutkiewicz.
- Byliśmy pewni, że Anna mamy medal, ale to kolarstwo. Holenderki zaczęły gonić w końcówce, zachowały więcej sił. Ponadto doszły mnie słuchy, że Austriaczka Kiesenhofer jechała bez zmiany z Plichtą i Shapirą. Było to nie fair, tak się nie robi. Rywalki pracowały, a ona oszczędzała siły i odjechała - mówił Rutkiewicz dla TVP Sport.
Już po wyścigu doszło do absurdalnej sytuacji. Holenderka Annemiek Van Vleuten, trzykrotna mistrzyni świata i wielka faworytka igrzysk, po dotarciu do mety myślała, że jest mistrzynią olimpijską. W rzeczywistości zdobyła "tylko" srebrny medal.
Na metę wjechała z rękoma uniesionymi w górę i wyściskała swoją ekipę. Nie wiedziała, że Kiesenhofer, która oderwała się od peletonu już na pierwszych kilometrach, utrzymała bezpieczną przewagę nad resztą stawki i to ona dojechała do mety jako pierwsza. – Nie wiedziałam. Myliłam się. Nie miałam pojęcia – powiedziała Holenderka po wyścigu. Była zdezorientowana, kiedy poinformowano ją, że dojechała na metę jako druga.
Tego typu błędy wynikają z faktu, że na igrzyskach olimpijskich, w przeciwieństwie do innych zawodów, zawodniczki nie mogły komunikować się radiowo ze swoim zespołem, przez co miały mało informacji o tym, co się dzieje na trasie.