99 procent - taką skuteczność podań w wygranym 2:1 meczu z Belgią zanotował Jorginho. Pomocnik Włoch zmarnował tylko jedno z 71 podań. Oprócz tego, skutecznie dryblował, sprytnie podawał, ciężko harował w obronie, rozbijał akcje rywali i przede wszystkim dyrygował swoją drużyną. Był jej płucami, sercem i mózgiem. Chciał naznaczyć swój stempel w każdej akcji. To był jego wieczór, choć nie rzucał się w oczy. Cichy bohater Roberto Manciniego.
Mancini przejął kadrę Włoch trzy lata temu, tuż po blamażu ze Szwedami w barażach o mundial. Dziś Squadra Azzura może poszczycić się serię 32 nieprzegranych meczów z rzędu. A jej widowiskowy styl gry porywa kibiców. Nie ma już catenaccio. To znaczy: żelazna defensywa została, ale obecni Włosi są tak zgrani, jakby byli drużyną klubową.
Tak - w nawiązaniu do hiszpańskiej tiki-taki sprzed kilku lat - określa się grę Włochów. Zachwycają płynnością w grze kombinacyjnej i nieustannym wysokim pressingiem. Ale jest jeszcze jedna ważna sprawa. Chyba nie znajdzie się włoski piłkarz, który zarzuci Manciniemu, że ten nie dał mu szansy. W końcu selekcjoner przetestował aż 63 piłkarzy. Okazje dostawał nawet Mario Balotelli, który koncertowało zmarnował swój talent. Zaproszenie od Manciniego otrzymywali też średniacy, jak Stefano Okaka czy Leonardo Paveletti. Ba, na zgrupowanie w 2019 roku zaproszono nawet zasłużonego, ale (wówczas) 36-letniego Fabio Quagliarellę. Na Euro 2020 Mancini dalej chce być selekcjonerem wszystkich Włochów. Już po trzecim meczu grupowym w turnieju zagrało aż 22 zawodników. Murawy nie powąchał jedynie Alex Meret, trzeci bramkarz. I choć Włosi stali się poważnym kandydatem do złota, to trudno wyróżnić tam jedną postać. Kibice zachwycają się kapitalną dyspozycją Gianluigiego Donnarummy, klasą Leonardo Bonucciego, siłą i doświadczeniem Giorgio Chielliniego, rajdami Leonardo Spinazolli i Federico Chiesy, techniką i wizją Marco Verrattiego, mieszanką waleczności i kunsztu technicznego Nicolo Barelli, strzałami i podaniami Manuela Locatellego, czy błyskotliwością Lorenzo Insigne. Za rzadko wspomina się jednak o Jorginho.
Jorginho a Złota Piłka
Aż trudno w ogóle wypowiadać te słowa obok siebie. Ale coraz częściej je słychać. Po tym jak: Robert Lewandowski nie dotarł nawet do 1/8 finału; Kylian Mbappe i N'Golo Kante wrócili do domów ledwie kilka dni później, na nowo rozgrzała się dyskusja, kto powinien zdobyć Złotą Piłkę?
- Spędził kilka fantastycznych lat w Chelsea i jestem dumny, że mamy go w kadrze. To nie ja decyduję o tym, czy zasługuje na Złotą Piłkę. Mam jednak nadzieję, że znajdzie się co najmniej na krótkiej liście. Zasłużył sobie, bo jest świetnym zawodnikiem. Nazywam go profesorem. Wszyscy cieszymy się z tego, że możemy grać razem z nim w jednej drużynie - powiedział Lolo Insigne, jego dawny kumpel z Napoli.
Piotr Zieliński, który też spędził u jego boku kilka sezonów, mówi: - Jorginho myśli trzy razy szybciej niż inni. - Sprawia, że wszystko staje się łatwiejsze, a piłkarze wokół niego są lepsi - dodaje Verratti. Z kolei hiszpańska "Marca", jeszcze dzień przed meczem z Belgią, sugerowała, że to Jorginho, kluczowy zawodnik triumfatora Ligi Mistrzów, staje się faworytem do wygrania francuskiego plebiscytu.
W 2018 roku Chelsea kupiła go z Napoli za niemal 60 mln euro. Oprócz LM, wygrał także Ligę Europy, a wcześniej - w barwach Napoli - zgarnął Puchar Włoch i Superpuchar. Jorginho jest wychowankiem Hellasu Werona, ale do Włoch przyleciał dopiero jako 15-latek. Włochom zawdzięcza wiele, ale jeszcze więcej mamie.
Maria Tereza Freitas, matka piłkarza, sama amatorsko kopała piłkę. Miłością do futbolu zaraziła także syna, który był najważniejszą mężczyzną w jej życiu. Mąż ją zostawił, jak Jorginho miał sześć lat. Po każdym dniu w szkole czekała na niego na plaży w Imbitubie. Dzieciak zrzucał plecak i buty, a potem trenował z nią na plaży. A przecież na piasku trudniej opanować piłkę, więc technikę szlifował w najlepszy sposób. - Moja mama doskonale rozumie futbol. Do dzisiaj zdarza jej się grać, więc mogłem się od niej dużo nauczyć. Skupialiśmy się przede wszystkim na szkoleniu mojej techniki. Grę w piłkę całkowicie zawdzięczam jej determinacji - mówił kilka lat temu Jorginho. To ona zapisała go do brazylijskiej szkółki, skąd wychwycili go skauci Hellasu.
Jorginho nie rozstaje się z piłką ani na moment. 2,5 roku temu ustanowił rekord w liczbie podań podczas jednego meczu Premier League. W starciu z West Hamem podawał piłkę 180 razy z dokładnością aż 90 proc! Rzadko kiedy asystuje i strzela gole (chyba że z karnych), bo najczęściej biega tuż przed linią defensywy. Jest registą (tak Włosi określają cofniętego rozgrywającego). A on Włochów ceni za wkład w jego rozwój, bo gdy kilka lat temu stanął przed dylematem, w jakiej grać kadrze, wybrał niebieską koszulkę. - Chciałem się odpłacić. To tutaj stałem się profesjonalnym piłkarzem - mówił przed debiutem.