W sobotę po długiej i ciężkiej chorobie zmarł Dietrich Mateschitz. Austriak był właścicielem Red Bulla, z którego uczynił światową potęgę. Biznesmen znakomicie wykorzystywał możliwości, jakie dawał mu sport, by jego produkt został jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie.
Wszystko zaczęło się jeszcze w latach 80., gdy Mateschitz podczas podróży po Azji po raz pierwszy spróbował podobnego napoju. Zasmakował mu tak bardzo, że wspólnie z tajskim biznesmenem założył firmę o nazwie Red Bull, mającą produkować właśnie takie napoje. Wówczas koszt nie wydawał się tak przerażający - pierwsza inwestycja w firmę wyniosła 500 tysięcy dolarów.
Mateschitz od początku zdawał sobie sprawę z możliwości marketingowych, jakie dawała Formuła 1. Dlatego po raz pierwszy wszedł do niej już w 1995 roku, gdy przejął aż 60 proc. udziałów w Sauberze. Był już wtedy uznanym biznesmenem i multimilionerem. Ich drogi rozeszły się na początku XXI wieku, jednak austriacki biznesmen błyskawicznie znalazł sposób na powrót do F1.
W 2004 r. Mateschitz postanowił przejąć ekipę Jaguara, która w latach 2000-2004 dwukrotnie zdołała wywalczyć podium. BBC Sport informowało, że Austriak zapłacił za cały zespół symbolicznego dolara. W zamian miał zobowiązać się, że zainwestuje w ciągu trzech kolejnych lat w zespół aż 400 milionów.
Początki miał bardzo trudne - w pierwszym sezonie ekipa Red Bull Racing nie zdołała stanąć na podium. W 2006 roku Mateschitz był już właścicielem dwóch zespołów, bo przejął także upadającą ekipę Minardi, tworząc tym samym Scuderię Toro Rosso. Scuderię, w której gwiazdą już po dwóch latach został Sebastian Vettel, wielki talent ze szkoły juniorów Red Bulla. I to właśnie niemiecki kierowca (choć w barwach Toro Rosso) odniósł pierwsze zwycięstwo dla ekip Mateschitza, wygrywając deszczowe GP Włoch w 2008 roku i zostając tym samym najmłodszym zwycięzcą wyścigu w historii.
Mateschitz w pełni zaufał w prowadzeniu ekipy F1 dwóm osobom - Christian Horner został wybrany przez niego na szefa ekipy, a Adrian Newey został głównym konstruktorem bolidów. O ile wybór Newey'a od początku wydawał się doskonały - bo Brytyjczyk budował bolidy, które zdobywały tytuły dla Williamsa i McLarena w latach 90 - o tyle wybór Hornera mógł być zaskakujący. Brytyjczyk, obejmując to stanowisko, był najmłodszym szefem zespołu, a jego doświadczenie opierało się na prowadzeniu ekip w Formule 3000. Jak się jednak okazało, Mateschitz miał nosa powierzając los ekipy F1 właśnie im.
Vettel w 2009 r. został kierowcą Red Bulla, zdobywając tytuł wicemistrza świata, a Red Bull przegrał walkę wśród konstruktorów tylko z Brawn GP, rozpoczynając złoty okres w historii ekipy. Vettel w latach 2010-2013 zdobył cztery tytuły mistrza świata, pierwszy już w szóstym sezonie zespołu, a Red Bull czterokrotnie zdobywał tytuł wśród konstruktorów. Dopiero nowa era w Formule 1, związana z rewolucją silnikową sprawiła, że ekipa z Milton Keynes straciła miejsce na czele.
To nie zraziło Mateschitza, który stworzył prawdziwe imperium - oprócz dwóch zespołów w Formule 1, Red Bull rozbudował swój program juniorski, uważnie obserwując każdego roku co najmniej kilkunastu kierowców w czołowych seriach juniorskich na świecie. Odkąd Red Bull pojawił się w F1, z programu juniorskiego do głównego zespołu awansowało ośmiu, a do Toro Rosso, zwanego od 2020 roku Alpha Tauri, kolejnych siedmiu kierowców.
I nie da się ukryć, że choć Red Bull stracił Vettela, który postanowił odejść do Ferrari po nieudanym sezonie w 2014 roku, to błyskawicznie znalazł kierowcę mogącego przebić osiągnięcia Niemca. Już w 2015 r. Max Verstappen otrzymał miejsce w ekipie Toro Rosso, by już rok później zadebiutować w Red Bullu, osiągając zwycięstwo w debiucie w nowym zespole. Minęło kilka lat, Holender wykorzystał swoją szansę, będąc już dwukrotnym mistrzem świata.
To właśnie szef ekipy F1, Christian Horner, bardzo emocjonalnie żegnał Mateschitza po jego śmierci.- Wielu z nas musi mu być wdzięcznym za możliwości, które nam zapewnił. Za wizję, którą miał. Za jego siłę charakteru i to, że nigdy nie bał się podążać za swoimi marzeniami i je realizować - mówił Brytyjczyk.
Mateschitz doskonale zdawał sobie sprawę, że F1 dała mu gigantyczną promocję Red Bulla. Austriak wykorzystał to, by rozszerzyć projekty związane z marką, m.in. o sporty ekstremalne. Ale nie wszystko przebiegało tak cudownie, jak prowadzenie mistrzowskiej ekipy w Formule 1, o czym mówił dokument niemieckiej telewizji ARD, który ujrzał światło dzienne w 2013 roku. Dokument "Ciemna strona Red Bulla" ujawnił nieznane dotąd publicznie fakty. Według informacji niemieckich dziennikarzy, do kwietnia 2013 r. sześciu sportowców zginęło podczas uprawiania sportów ekstremalnych przy wsparciu marki Mateschitza.
Z innej jednak strony austriacki biznesmen sprawił, że Felix Baumgartner w październiku 2012 roku wyskoczył z balonu z wysokości prawie 40 kilometrów, bijąc przy okazji trzy rekordy - najwyższego lotu załogowego balonem, najwyższego skoku spadochronowego, a także najwyższej prędkości osiągniętej podczas swobodnego spadania.
Sporty ekstremalne dla Mateschitza nie kończyły się tylko na skokach do wody z klifu czy Formule 1. Red Bull aktywnie włączył się także w sponsorowanie gwiazd skoków narciarskich, na czym skorzystał m.in. Adam Małysz, który na początku sezonu 2000/2001 otrzymał kontrakt od słynnej firmy, ale po swoim zwycięstwie w Innsbrucku przeszedł na niewyobrażalny poziom finansowy w polskim sporcie.
- Edi [Federer, menedżer Małysza - przyp.red.] stał pod skocznią z Dietrichem Mateschitzem, właścicielem RedBulla. Ja do nich dołączyłem, schodząc z góry po zawodach. Nagle Edi mówi do Mateschitza: "Pokaż mi tę umowę". Mateschitz wyciągnął, podał mu, a Federer ją podarł i mówi: "Tej umowy już nie ma, teraz będzie zupełnie inna". Mateschitz się tylko roześmiał i powiedział, że tak, teraz Adam zasługuje na całkiem inne warunki - opowiedział po latach Apoloniusz Tajner w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem.
Mateschitz, widząc swoje sukcesy w kolejnych dyscyplinach, w które inwestował, zdecydował się w końcu stworzyć klub piłkarski. Najpierw wykupił Austrię Salzburg i Metrostars, by stworzyć Red Bull Salzburg i New York Red Bulls. Po ich sukcesach stworzył swój największy piłkarski projekt - RB Lipsk, który po utworzeniu w 2009 roku, już siedem lat później wystąpił w Bundeslidze.
W tym nie ma jednak nic zaskakującego. Plan na budowę klubu zakładał, że w ciągu ośmiu lat uda się awansować do Bundesligi. Już na początku istnienia RB Lipsk przewidywano, że w ciągu 10 lat inwestycje w klub sięgną nawet 100 mln euro. Sukcesy w Bundeslidze przyszły błyskawicznie. W ciągu sześciu lat gry w najwyższej lidze Lipsk dwukrotnie sięgał po wicemistrzostwo Niemiec, zdobył Puchar Niemiec, a także osiągając półfinał Ligi Mistrzów w sezonie 2019/2020, czy półfinał Ligi Europy dwa lata później.
Mateschitz tak bardzo wypromował swoją markę, że pod koniec września 2021 roku magazyn "Forbes" umieścił Austriaka na 75. miejscu na liście najbogatszych ludzi na świecie. Jego aktywa wyceniono na 19 mld dol.
Aktualnie nie wiadomo, kto przejmie jego udziały w Red Bullu. Największe szanse na to ma jego syn, który od lat miał być przez Mateschitza przygotowywany do roli swojego następcy.