Falstart, tak jednym słowem można określić pierwszy dzień Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Wiatr storpedował piątkową rywalizację, co oznacza trzy problemy dla organizatorów, trenerów i samych zawodników.
Po pierwsze, organizatorzy przed konkursami Pucharu Świata muszą wypełnić punkt regulaminu, który mówi, że przed konkursem musi odbyć się przynajmniej jedna seria treningowa dla zawodników biorących udział w skokach. Właśnie dlatego na sobotę na godzinę 13.30 zaplanowano trening, a po nim dopiero serię próbną przed konkursem drużynowym.
Po drugie, oznacza to de facto, że już po jednym treningu trenerzy będą musieli dokonać wyboru składu na konkurs drużynowy. Po chorobie Kubackiego i kontuzji Stocha Polska straciła nagle połowę swojej drużyny, dlatego dla Doleżala dwa skoki mniej to dodatkowy problem.
Po trzecie, na odwołaniu piątkowych skoków cierpią skoczkowie, którzy walczą nie tylko o udział w konkursie drużynowym, ale także o prawdopodobnie jedno, ostatnie miejsce na igrzyska olimpijskie. Niemal pewni powołania są Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Paweł Wąsek, ale piąte miejsce pozostaje sprawą otwartą. Jeśli któryś ze skoczków będzie świetnie skakał w Zakopanem, to ma szanse, by niespodziewanie znaleźć się w składzie na igrzyska. Teoretycznie najbliżej piątego miejsca są Andrzej Stękała i Jakub Wolny, ale gdyby oni zawodzili, to w kolejce ustawiają się inni.
W jednym i niepełnym piątkowym treningu niespodziewanie mocny sygnał wysłał 35-letni Stefan Hula, który już w czasie ostatnie obozu w Planicy zasygnalizował zwyżkę formy. I oddał tam kilka naprawdę dobrych skoków. Pewien błysk pojawił się również w piątek, bo Hula skoczył 131 metrów. Na 45 skoków Hula skończył rywalizację na siódmym miejscu. Był najwyżej z Polaków. Wyżej niż Jakub Wolny czy Paweł Wąsek i Andrzej Stękała - bezpośredni konkurenci do wyjazdu na igrzyska. Do wyjazdu na igrzyska jest jeszcze bardzo daleko, ale Hula zaczął dobrze. I jeśli powtórzy to w kolejnych dniach, to Michal Doleżal może mieć spory ból głowy.
- Przede wszystkim trzeba skakać dobrze i robić swoje. Chociaż pogoda była taka, że skoki byłyby ciągnięte na siłę. Po rozmowie z trenerem wiem, że mój skok mógł być bardziej "dopchany" na progu, ale odbicie poszło dobrze "od nogi", wiec nie wyhamowało mnie w powietrzu. Przeleciałem z dobrym nakręceniem pierwszą fazę lotu. Miałem pozytywne odczucia - mówił Stefan Hula po piątkowym skoku w Zakopanem.
Wszyscy doskonale pamiętają historię sprzed czterech lat i Stefana Hulę, który zaliczał najlepszy sezon w karierze. Wówczas nasz skoczek był krok od indywidualnego medalu IO. Prowadził po pierwszej serii na normalnej skoczni w Pjongczangu, ale ostatecznie skończył rywalizację na piątym miejscu. Skoczek ma więc pewne rachunki do wyrównania z igrzyskami. Choć gdyby do tego doszło, byłaby to historia na hollywoodzki film. Skoczek jednak wciąż o tym myśli.
- Igrzyska chodzą po głowie, to jest marzenie każdego sportowca, by jechać na igrzyska, ale żeby tam być, trzeba się dobrze prezentować. Mój sezon nie był dobry, ale teraz jest lepiej. Już na zgrupowaniu w Planicy uważam, że moje skoki były na dobrym poziomie, ale to zawody zweryfikują. Trudno nie pamiętać o Pjongczangu, jak mi cały czas przypominacie. Ale to prawda, ten konkurs na normalnej skoczni będzie ze mną do końca życia. Oczywiście udało się potem zdobyć medal w drużynie, ale medal indywidualny to jest zupełnie coś innego - mówił Stefan Hula w TVP.