Lista wstydu Paulo Sousy! Tylko dwie kadry z Euro 2020 są gorsze. "Widmo kompromitacji"

Piotr Majchrzak
Polska rozbiła San Marino 7:1, ale w drugiej połowie spotkały ją długie minuty wstydu, gdy byliśmy słabsi i popełnialiśmy błędy. Paulo Sousa ma o czym myśleć, bo w defensywie wyglądamy fatalnie, a jeśli chcemy myśleć o mundialu to z Anglią można nawet przegrać, ale wysoka porażka komplikuje horrendalnie zagmatwany system barażów.

Wydawało się, że tym razem będzie łatwo, że Polska wreszcie przerwie koszmarną serię sześciu meczów ze straconą bramką. Bo przecież łatwiej już się nie da. Bo rywal jak strzela, to w państwie jest święto. I co? I niestety znowu się nie udało. Polska wygrała, ale to San Marino ma chwilę chwały, bo zdobyło kolejnego gola w eliminacjach, zaledwie 12. gola w el. MŚ w 31-letniej historii kadry. My zaś po wyniku 7:1 może i dopisujemy sobie trzy punkty i podbijamy bilans bramkowy, ale mamy prawo się niepokoić.

Zobacz wideo "Mam nadzieję, że Paulo Sousa nie rozkocha się w brzydkim wygrywaniu"

Dlaczego?

  • Bo do 92. minuty remisowaliśmy w drugiej połowie 1:1;
  • Bo przez pierwsze 20 minut drugiej połowy, to San Marino było od nas lepsze;
  • Bo kilka minut po golu dla San Marino brzydko zaczynało pachnieć drugim golem. Nasza obrona zaczynała się gubić, a my daliśmy rywalom uwierzyć, że mogą mieć chwile radości;
  • Bo długi fragmentami słowa Grzegorza Mielcarskiego o tym, że kadra bez Lewandowskiego miałaby problem z San Marino zaczynały brzmieć coraz mocniej w uszach.

Minuty wstydu z San Marino

Spotkanie z San Marino przedłużyło naszą niechlubną serię meczów ze straconym golem już do ośmiu. I oczywiście główną winą za utratę gola z najsłabszą drużyną świata ponosi Kamil Piątkowski, który popełnił fatalny błąd. Tylko że drugie 45 minut meczu było dla Polaków czasem wstydu. Komentujący spotkanie Jacek Laskowski i Marcin Żewłakow mówili nawet o uczuciach żenady wynikającej z utraty gola.

Ale nie to było chyba najgorsze, bo najgorsze było to, że po zejściu Roberta Lewandowskiego nasza kadra kompletnie przestała istnieć. Przez 20 minut graliśmy gorzej w piłkę od San Marino. Od San Marino! W tym czasie, do 65. minuty San Marino stworzyło sobie trzy sytuację bramkowe i oddało dwa celne strzały! W naszych piłkarzy wdał się paraliż, kompletnie nie potrafili opanować sytuacji na boisku. W pewnym momencie już nawet wydawało się, że drugą połowę możemy nawet zremisować z najgorszą drużyną świata, ale w doliczonym czasie gry dwa stemple jakości postawił Adam Buksa, który pokazał, że jest w dobrej formie i jeśli mamy szukać jakichś dobrych znaków przed Anglią, to zawodnik New England Revolution nim chyba jest. A kadra przynajmniej uniknęła niezbyt chlubnego wyniku drugiej połowy. 

Sousa, ale chyba mamy jakiś problem?

Po pięciu meczach w grupie reprezentacja Polski ma 10 punktów i 18 zdobytych bramek, ale nie zapominajmy również o siedmiu straconych. Jak zauważył Jacek Staszak, wśród drużyn grających na Euro 2020, w eliminacjach, czyli de facto prezentujących jakiś poziom, więcej straconych goli ma tylko Węgrzy i Austriacy. I to może bardzo niepokoić.

W czasie 10 meczów w reprezentacji Sousy kadra straciła aż 16 bramek. Większość wynikających z kompletnego chaosu w grze obronnej. Łącznie daje to średnia 1,6 gola na mecz. Prawie dwa razy więcej niż traciła kadra Brzęczka i dużo więcej niż kadry Nawałki, Fornalika i Smudy. 

Kadrze trzeba jednak oddać też to, że strzela dużo i regularnie, bo w strefie UEFA był to nasz 11 kolejny mecz z golem. Ponadto Polska jeszcze poprawiła swoją średnią goli w 2021 roku, która przed tym meczem wynosiła dwa gole na spotkanie. Tylko że, jakby ktoś przed Euro 2020 powiedział nam, że Polska zdobędzie cztery bramki w fazie grupowej, to raczej nie uwierzylibyśmy, że zajmiemy ostatnie miejsce w grupie... Ale przez fatalną defensywę tak się właśnie stało. 

Bramki będą zdecydować o barażach?

Ktoś powie, że warto sobie postrzelać, a jak się traci, to też jest jakieś widowisko... Tylko że akurat w tych eliminacjach warto dużo strzelać i mało tracić. Dlaczego? Bo bilans bramkowy może mieć potwornie duże znaczenie przy ustalaniu kolejności w grupie przy równiej liczbie punktów. Bo tym razem nie zdecydują bezpośrednie mecze, a właśnie bilans bramek. A patrząc na siłę Anglików, to raczej w tę drogę awansu na mundial celujemy. 

Do dwustopniowych barażów wejdą wszystkie zespoły z drugich miejsc oraz dwaj najwyżej sklasyfikowani wygrani grup z Ligi Narodów (jeśli oczywiście nie awansują bezpośrednio, i oni na pewno będą nierozstawieni). 12 drużyn zostanie podzielonych na ekipy rozstawione i nierozstawione na podstawie bilansów z wyłączeniem meczów z najsłabszym rywalem w grupach sześciozespołowych, czyli u nas np. nie będą się liczyły mecze z San Marino, ale już te z Andorą tak. I tutaj bilans bramek też będzie piekielnie ważny. A że warto być wśród rozstawionych, pokazuje siła potencjalnych rywali w pierwszym meczu... Bo chyba lepiej byłoby zagrać u siebie z przykładową Armenią niż na wyjeździe z przykładową Holandią (patrząc na obecne wyniki innych tabel).

W tym momencie sytuacja Polski wygląda dobrze, także dzięki efektownej wygranej z Albanią 4:1, 3:0 z Andorą i niskiej porażce z Anglią na Wembley 1:2. Nasz bilans wynosi +11, Albanii -1, a Węgrów +1. Cały trud eliminacji można jednak zniweczyć jakąś wysoką ewentualną porażką z Anglią, bo wtedy skomplikujemy sobie sytuację nie tyle w tabeli naszej grupy i w tabeli ewentualnych barażów, gdzie bramki zdobywane przeciwko San Marino już liczyć się nie będą. A niestety, mecz z Albanią i liczba ich sytuacji pokazał, że nasza gra w obronie przeciwko mocniejszemu rywalowi może się dla nas skończyć naprawdę bardzo źle. A mecz z Anglią zawsze może oznaczać jakieś widmo kompromitacji.

Jak dokładnie będą wyglądały baraże o mundial?

Sześć drużyn, które uzyskało najlepsze wyniki w eliminacjach będzie rozstawionych, ale kolejność rozstawienia w drabince będzie losowa. Do nich będą dolosowane kolejne zespoły. Tak zostaną wyznaczone pary pierwszej rundy barażów oraz możliwe pary drugiej rundy. W każdej rundzie o zwycięstwie zadecyduje tylko jeden mecz. W pierwszej rundzie będzie on rozegrany na terenie drużyny rozstawionej, zaś w drugiej rundzie miejsca meczów będą wylosowane.

Tak więc w wyniku rozstawień i losowań powstaną trzy grupy po cztery zespoły, które  stworzą trzy ścieżki dojścia do mundialu w Katarze. W każdej grupie odbędą się dwa mecze półfinałowe (pierwszej rundy) i jeden mecz finałowy (drugiej rundy). Mecze półfinałowe odbędą się 24-25 marca, a mecze finałowe 28-29 marca 2022 roku.

O awans nie będzie więc łatwo, bo po mniej więcej połowie eliminacji w barażach na ten moment są takie drużyny jak: Portugalia, Szwecja, Szwajcaria, Finlandia, Czechy, Izrael, Holandia, Chorwacja i Armenia. Trzeba więc liczyć na rozstawienie w pierwszej rundzie i dużo szczęścia w losowaniu drugiej rundy. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.