Wydawało się, że tym razem będzie łatwo, że Polska wreszcie przerwie koszmarną serię sześciu meczów ze straconą bramką. Bo przecież łatwiej już się nie da. Bo rywal jak strzela, to w państwie jest święto. I co? I niestety znowu się nie udało. Polska wygrała, ale to San Marino ma chwilę chwały, bo zdobyło kolejnego gola w eliminacjach, zaledwie 12. gola w el. MŚ w 31-letniej historii kadry. My zaś po wyniku 7:1 może i dopisujemy sobie trzy punkty i podbijamy bilans bramkowy, ale mamy prawo się niepokoić.
Dlaczego?
Spotkanie z San Marino przedłużyło naszą niechlubną serię meczów ze straconym golem już do ośmiu. I oczywiście główną winą za utratę gola z najsłabszą drużyną świata ponosi Kamil Piątkowski, który popełnił fatalny błąd. Tylko że drugie 45 minut meczu było dla Polaków czasem wstydu. Komentujący spotkanie Jacek Laskowski i Marcin Żewłakow mówili nawet o uczuciach żenady wynikającej z utraty gola.
Ale nie to było chyba najgorsze, bo najgorsze było to, że po zejściu Roberta Lewandowskiego nasza kadra kompletnie przestała istnieć. Przez 20 minut graliśmy gorzej w piłkę od San Marino. Od San Marino! W tym czasie, do 65. minuty San Marino stworzyło sobie trzy sytuację bramkowe i oddało dwa celne strzały! W naszych piłkarzy wdał się paraliż, kompletnie nie potrafili opanować sytuacji na boisku. W pewnym momencie już nawet wydawało się, że drugą połowę możemy nawet zremisować z najgorszą drużyną świata, ale w doliczonym czasie gry dwa stemple jakości postawił Adam Buksa, który pokazał, że jest w dobrej formie i jeśli mamy szukać jakichś dobrych znaków przed Anglią, to zawodnik New England Revolution nim chyba jest. A kadra przynajmniej uniknęła niezbyt chlubnego wyniku drugiej połowy.
Po pięciu meczach w grupie reprezentacja Polski ma 10 punktów i 18 zdobytych bramek, ale nie zapominajmy również o siedmiu straconych. Jak zauważył Jacek Staszak, wśród drużyn grających na Euro 2020, w eliminacjach, czyli de facto prezentujących jakiś poziom, więcej straconych goli ma tylko Węgrzy i Austriacy. I to może bardzo niepokoić.
W czasie 10 meczów w reprezentacji Sousy kadra straciła aż 16 bramek. Większość wynikających z kompletnego chaosu w grze obronnej. Łącznie daje to średnia 1,6 gola na mecz. Prawie dwa razy więcej niż traciła kadra Brzęczka i dużo więcej niż kadry Nawałki, Fornalika i Smudy.
Kadrze trzeba jednak oddać też to, że strzela dużo i regularnie, bo w strefie UEFA był to nasz 11 kolejny mecz z golem. Ponadto Polska jeszcze poprawiła swoją średnią goli w 2021 roku, która przed tym meczem wynosiła dwa gole na spotkanie. Tylko że, jakby ktoś przed Euro 2020 powiedział nam, że Polska zdobędzie cztery bramki w fazie grupowej, to raczej nie uwierzylibyśmy, że zajmiemy ostatnie miejsce w grupie... Ale przez fatalną defensywę tak się właśnie stało.
Ktoś powie, że warto sobie postrzelać, a jak się traci, to też jest jakieś widowisko... Tylko że akurat w tych eliminacjach warto dużo strzelać i mało tracić. Dlaczego? Bo bilans bramkowy może mieć potwornie duże znaczenie przy ustalaniu kolejności w grupie przy równiej liczbie punktów. Bo tym razem nie zdecydują bezpośrednie mecze, a właśnie bilans bramek. A patrząc na siłę Anglików, to raczej w tę drogę awansu na mundial celujemy.
Do dwustopniowych barażów wejdą wszystkie zespoły z drugich miejsc oraz dwaj najwyżej sklasyfikowani wygrani grup z Ligi Narodów (jeśli oczywiście nie awansują bezpośrednio, i oni na pewno będą nierozstawieni). 12 drużyn zostanie podzielonych na ekipy rozstawione i nierozstawione na podstawie bilansów z wyłączeniem meczów z najsłabszym rywalem w grupach sześciozespołowych, czyli u nas np. nie będą się liczyły mecze z San Marino, ale już te z Andorą tak. I tutaj bilans bramek też będzie piekielnie ważny. A że warto być wśród rozstawionych, pokazuje siła potencjalnych rywali w pierwszym meczu... Bo chyba lepiej byłoby zagrać u siebie z przykładową Armenią niż na wyjeździe z przykładową Holandią (patrząc na obecne wyniki innych tabel).
W tym momencie sytuacja Polski wygląda dobrze, także dzięki efektownej wygranej z Albanią 4:1, 3:0 z Andorą i niskiej porażce z Anglią na Wembley 1:2. Nasz bilans wynosi +11, Albanii -1, a Węgrów +1. Cały trud eliminacji można jednak zniweczyć jakąś wysoką ewentualną porażką z Anglią, bo wtedy skomplikujemy sobie sytuację nie tyle w tabeli naszej grupy i w tabeli ewentualnych barażów, gdzie bramki zdobywane przeciwko San Marino już liczyć się nie będą. A niestety, mecz z Albanią i liczba ich sytuacji pokazał, że nasza gra w obronie przeciwko mocniejszemu rywalowi może się dla nas skończyć naprawdę bardzo źle. A mecz z Anglią zawsze może oznaczać jakieś widmo kompromitacji.
Sześć drużyn, które uzyskało najlepsze wyniki w eliminacjach będzie rozstawionych, ale kolejność rozstawienia w drabince będzie losowa. Do nich będą dolosowane kolejne zespoły. Tak zostaną wyznaczone pary pierwszej rundy barażów oraz możliwe pary drugiej rundy. W każdej rundzie o zwycięstwie zadecyduje tylko jeden mecz. W pierwszej rundzie będzie on rozegrany na terenie drużyny rozstawionej, zaś w drugiej rundzie miejsca meczów będą wylosowane.
Tak więc w wyniku rozstawień i losowań powstaną trzy grupy po cztery zespoły, które stworzą trzy ścieżki dojścia do mundialu w Katarze. W każdej grupie odbędą się dwa mecze półfinałowe (pierwszej rundy) i jeden mecz finałowy (drugiej rundy). Mecze półfinałowe odbędą się 24-25 marca, a mecze finałowe 28-29 marca 2022 roku.
O awans nie będzie więc łatwo, bo po mniej więcej połowie eliminacji w barażach na ten moment są takie drużyny jak: Portugalia, Szwecja, Szwajcaria, Finlandia, Czechy, Izrael, Holandia, Chorwacja i Armenia. Trzeba więc liczyć na rozstawienie w pierwszej rundzie i dużo szczęścia w losowaniu drugiej rundy.