Starcia z San Marino to mecze, przy których trzy punkty można doliczać w ciemno już przed pierwszym gwizdkiem. Niedzielny rywal Polaków to dopiero 211. zespół w rankingu FIFA, przedostatni w klasyfikacji. W eliminacjach do mundialu w Katarze przegrał wszystkie mecze, stracił 12 goli, nie strzelił żadnego.
I rzeczywiście: od początku meczu było jasne, że Polaków czeka łatwe zwycięstwo. Obrona San Marino po raz pierwszy zaspała już w czwartej minucie. Robert Lewandowski znalazł się w dogodnej sytuacji i ze spokojem pokonał bramkarza Elię Benedettiniego.
12 minut później było już 2:0, gdy prowadzenie podwyższył Karol Świderski. Jakub Moder zagrał na wolne pole do Tymoteusza Puchacza, ten podał wzdłuż bramki, a Świderski trafił do siatki po strzale z piątego metra. Kolejny gol padł w 21. minucie. Podanie Damiana Szymańskego spokojnie wykończył Lewandowski, dla którego była to 72. bramka w kadrze. Do tego momentu było lekko, łatwo i przyjemnie.
Od dawna narzekamy na polską defensywę, ale jej zachowanie z 47. minuty jest trudne do zrozumienia i wytłumaczenia. Kamil Piątkowski wycofał piłkę do Michała Helika, ale stoper Barnsley zaspał i nie był już w stanie naprawić fatalnego zagrania kolegi. Piłkę przejął Nanni i strzałem w długi róg pokonał Łukasza Skorupskiego, który w przerwie zastąpił Wojciecha Szczęsnego (na drugą połowę nie wyszedł też Lewandowski).
W 67. minucie Helik się nieco zrehabilitował, gdy przytomnie dośrodkował na głowę Adama Buksy, który zdobył swoją drugą bramkę w kadrze. Ale to nie była jego ostatnia bramka tego wieczora. W doliczonym czasie gry skompletował klasycznego hat-tricka. Najpierw strzelił głową, a później nogą, po świetnej wrzutce Nicoli Zalewskiego, debiutanta w kadrze.
Anglia rozbiła Andorę 4:0, a Węgrzy nieoczekiwanie przegrali 0:1 z Albanią. Polska, dzięki niedzielnej wygranej, awansowała na pozycję wicelidera. Trzecia jest Albania, a San Marino ostatnie. Już w środę na PGE Narodowym Polska zagra z Anglią.
Grupa I