Andy Murray (66. ATP) już w pierwszym meczu na Australian Open sprawił małą niespodziankę, pokonując po wspaniałym, pięciosetowym meczu Matteo Berrettiniego (14. ATP) 6:3, 6:3, 4:6, 6:7(7), 7:6(6). "Dziennikarze z różnych krajów, którzy pracują przy turnieju, też odrywali się od swoich tekstów, by zerkać na przebieg tego pojedynku. W jednej z ogromnych sal biura prasowego wyświetlany był on na dwóch wielkich ekranach. Co jakiś czas z różnych części pomieszczenia słychać było okrzyki radości lub jęk zawodu reporterów m.in. z Niemiec, Serbii i Turcji. Obaj zawodnicy mieli swoich sprzymierzeńców, choć większość sympatyzowała ze Szkotem i razem z nim cieszyła się po ostatniej akcji"- napisała w relacji spotkania Agnieszka Niedziałek ze Sport.pl.
W drugim spotkaniu na kortach w Melbourne Murray zmierzył się z przedstawicielem gospodarzy, Thanasim Kokkinakisem. Po ponad dwóch godzinach to Australijczyk prowadził 6:4, 7:6(4). Przyszedł czas na trzeciego seta, a w nim wygrał swój serwis i od razu przełamał podanie Szkota.
Przy swoim serwisie Kokkinakis obronił trzy breakpointy, a następnie nie wykorzystał dwóch okazji na skończenie gema. Wtedy przyszła szansa na kolejne przełamanie dla Murraya, który dokonał tego, wygrywając spektakularną akcję.
Murray od początku akcji był w defensywie. Biegał od jednej strony kortu do drugiej, bronił smecze Australijczyka, aż doprowadził do tego, że ten trafił w siatkę i cisnął rakietą o ziemię, co można zobaczyć na poniższym wideo:
- Kariera Murraya została zawarta w tym jednym punkcie. O mój Boże - podsumował dziennikarz Gaspar Riberio Lanca.
Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl
Aktualnie w spotkaniu Murraya z Kokkinakisem trwa czwarty set. Trzeci padł łupem Szkota, którego wygrał 7:6(5).
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!