W ciągu jedenastu lat, odkąd zawody w Klingenthal odbywają się niemal co sezon Polacy stawali tu na podium siedmiokrotnie i to aż cztery razy wygrywając - dwa razy drużynowo i dwa razy indywidualnie. Teraz ważniejszy wydaje się bilans zawodników Michala Doleżala w obecnym sezonie Pucharu Świata - brak miejsc na podium i tylko dwa w najlepszej dziesiątce, oba Kamila Stocha. Ale może Vogtland Arena to właśnie najlepsze miejsce, żeby się przełamać?
Zwłaszcza że przez cały weekend skoczkom ma nie przeszkadzać pogoda. Najgorszy dzień pod względem warunków już za organizatorami zawodów w Klingenthal, gdzie już w czwartek rywalizowały skoczkinie. Po niebotycznym skoku na 140 metrów wygrała je urodzona w Holandii, a reprezentująca Austrię Marita Kramer, a do piątkowego konkursu, który zaplanowano na godzinę 15:00, awansowała jedna Polka - 24. Kinga Rajda, która uzyskała 112,5 metra.
Warunki w czwartek były trudne - na skoczni cały dzień padał śnieg i wiało: od 1,3 metra na sekundę z tyłu skoczni, do 1,47 metra na sekundę pod narty. Podczas kwalifikacji trzeba było mieć trochę szczęścia, żeby dolecieć do miejsc, gdzie wiatr pomagał zawodniczkom. - To jednak minie. Nie ma żadnego zagrożenia dla przeprowadzenia konkursów, bo w kolejnych dniach przewidziano tylko lekki wiatr od zachodniej strony skoczni. To nie problem - zapewnia sekretarz generalny komitetu organizacyjnego zawodów w Klingenthal, Alexander Ziron.
- W czwartek i przez poprzedni tydzień spadło trochę śnieg. Na zeskoku ułożyliśmy jednak tylko wytworzony śnieg, którego mieliśmy około trzech tysięcy metrów sześciennych. Ale ten naturalny, którego przybyło blisko 10-15 centymetrów, doskonale przykrył partię, która mogła się już zmrozić. Skocznia jest zatem świetnie przygotowana. Mamy nadzieję, że konkursy przebiegną dobrze - dodaje. Według prognoz w piątek i sobotę ma wiać do 1,5 metra na sekundę, a w niedzielę do maksymalnie czterech, ale sytuacja nie powinna wymykać się spod kontroli organizatorów i jury.
Nie będzie zatem konkursu jak z 2013 roku, gdy podczas inauguracji cyklu Pucharu Świata po loterii wygrał Krzysztof Biegun, a ze skoku w jednoseryjnym konkursie zrezygnowali Anders Bardal i Gregor Schlierenzauer. - To zdecydowanie złe wspomnienie. Pamiętam też, że mieliśmy trochę problemów w 2007 roku, gdy musieliśmy przerwać wszystkie działania na skoczni na aż sześć godzin. Ostatecznie konkurs odbył się wieczorem i poziom był całkiem dobry - mówi Ziron, wspominając konkurs, w którym trzecią pozycję zajął tam Adam Małysz.
I to był początek wielkich sukcesów polskich skoczków na Vogtland Arenie. Teraz to miejsce może się im kojarzyć już wręcz jako magiczne. Małysz był tam jeszcze drugi w 2010 roku, a rok później swój pierwszy zagraniczny konkurs w karierze wygrał Kamil Stoch. W 2013 roku swoje jedyne zwycięstwo w karierze odnotował tutaj za to wspomniany Krzysztof Biegun. Trzy lata później przyszedł jednak historyczny sukces - pierwsze drużynowe zwycięstwo Polaków w historii Pucharu Świata. W 2019 debiutancki triumf przypadł tu także Michalowi Doleżalowi. Natomiast ostatni sezon przyniósł drugie miejsce Kamila Stocha, który jeśli wygrałby tu jeszcze raz, po dziesięciu latach od poprzedniego zwycięstwa, stałby się najlepszym zawodnikiem w historii zawodów PŚ rozgrywanych w Klingenthal.
Są zatem powody do optymizmu i wskazywania, że historycznie Klingenthal bardzo pasuje do szczęśliwych chwil polskich skoczków. Może przełamie zatem jedną z najgorszych serii słabszych wyników w ostatnich latach? Do Niemiec wybrało się tylko czterech zawodników: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek. Reszta trenuje w Ramsau i skacze w Pucharze Kontynentalnym w Vikersund. Tylko ta czwórka według sztabu szkoleniowego może liczyć na dobry wynik w obliczu gorszej dyspozycji całej kadry.
Stochowi niewiele brakuje od zajmowania miejsc wokół najlepszej dziesiątki zawodów do wskoczenia do ścisłej czołówki. U Żyły zaczęły się pojawiać powtarzalne próby na co najmniej solidne punkty, a sam skoczek zapewnia, że ma plan na jeszcze lepsze wyniki. Zniszczoł i Wąsek skaczą na miarę swoich możliwości - jeden punktuje, drugi nie wypada z najlepszej czterdziestki, a to jak na niego niezły wynik. Są zatem podstawy, żeby w Klingenthal sięgnąć po dobry rezultat i coś na tym wybudować. Skoro to magiczne miejsce dla Polaków, to niech Kamil Stoch odnajdzie brakujący element, o którym wspominał w Wiśle, a reszta zawodników odda skoki choćby częściowo na poziomie swojego potencjału.
Klingenthal to jedna z niewielu skoczni w kalendarzu Pucharu Świata z tak starym, wciąż niepobitym rekordem skoczni. Ustanowił go już dziesięć lat temu Michael Uhrmann. Niemiec uzyskał 146,5 metra, choć w konkursach Pucharu Kontynentalnego, czy Letniego Grand Prix skoczkowie skakali tu już nawet do 149 metrów. A da się jeszcze dalej. - Pamiętam jeden trening Austriaków sprzed kilku lat. Wtedy Andreas Kofler ustał tu nieprawdopodobny skok na 155 metrów - wspomina Alexander Ziron.
I pewnie liczy, że w ten weekend konkurs będzie stał na wspaniałym, choć może nie tak szalonym poziomie. Na piątek zaplanowano oficjalne treningi, które rozpoczną się o godzinie 17:15 oraz kwalifikacje o 19:00. W sobotę i niedzielę odbędą się dwa konkursy indywidualne, oba o godzinie 16:00. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.