"Tego nigdy wcześniej w kadrze nie było". Jak to się stało, że mamy aż sześciu mocnych skoczków?

- W kadrze treningi są minikonkursami. Zawodnicy rywalizują, startują z tej samej belki. I wyniki są różne - mówi Jan Szturc. Odkrywca talentów m.in. Adama Małysza, Piotr Żyły i Aleksandra Zniszczoła jest przekonany, że dobre wyniki Zniszczoła, a wcześniej Klemensa Murańki i Andrzeja Stękały to efekt zbudowania jednego, dużego zespołu. Szturc ma nadzieję, że trenerzy zabiorą aż sześciu skoczków na MŚ w lotach w Planicy.

Mistrzostwa świata w lotach zaczną się w Planicy już w czwartek 10 grudnia. Przed nimi zobaczymy jeszcze niedzielny konkurs Pucharu Świata w Niżnym Tagile. Tam nie startują nasi liderzy. Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, a także Klemens Murańka i Andrzej Stękała nie polecieli do Rosji, by oszczędzać siły i by nie narazić się na zakażenie koronawirusem. Najpewniej tę piątkę już wcześniej trenerzy postanowili zabrać do Planicy. Bardzo możliwe, że dołączy do niej Zniszczoł. W sobotę w Niżnym Tagile był szósty. To jego najlepszy wynik w karierze.

Zniszczoł to kolejny polski skoczek, który tej dopiero rozpoczętej zimy wyskoczył z cienia. Co takiego zrobiliśmy jako kadra, że koledzy Stocha, Kubackiego i Żyły w cztery konkursy uzbierali razem 165 punktów Pucharu Świata, podczas gdy przez całą poprzednią zimę, a więc przez 27 konkursów, uciułali wspólnie zaledwie 155 punktów?

Zobacz wideo Na co stać polskich skoczków? "Stoch jest zmotywowany i bardzo dobrze przygotowany"

Łukasz Jachimiak: Nie pytam, czy jest pan szczęśliwy, że pański wychowanek zajął szóste miejsce w konkursie Pucharu Świata, ale pytam - i proszę o szczerą odpowiedź - czy pan wiedział, że Olka Zniszczoła stać na aż tak dobry wynik?

Jan Szturc: Tak. Jestem z występu Olka bardzo zadowolony i nie jestem zdziwiony. Olek w Niżnym Tagile wszystkie skoki ma udane. On tam potwierdza, że wypracował bardzo wysoką formę. Spadł w drugiej serii z miejsca czwartego na szóste, ale i tak dobrze sobie poradził mimo bardzo trudnych warunków.

I mimo sytuacji z kombinezonem. Przecież to pęknięcie i konieczność zmiany stroju krótko przed skokiem to dodatkowy stres.

Oczywiście. Olek nie pękł, bo jest w bardzo dobrej dyspozycji psychofizycznej. To nie przypadek, że właśnie osiągnął najlepszy wynik w karierze. On już latem pokazywał się z bardzo dobrej strony. Do sezonu był bardzo dobrze przygotowany. Teraz to potwierdził.

W Wiśle miał pecha do warunków, czy za bardzo chciał i trochę się spalił?

To był pech. Skakał tam w niesprzyjającym wietrze i dlatego nie wszedł do drugiej serii [był 35.]. Przez brak punktów nie załapał się do sześcioosobowej kadry na Kuusamo, ale to nie tak, że on nie miał uznania w oczach szkoleniowców. Jemu dobrze zrobiło zostanie w Wiśle, na treningach z Maciejem Maciusiakiem. Treningi odbywały się w bardzo dobrych warunkach, zawodnicy mogli solidnie poskakać, a Olek był najlepszy. To jest taki zawodnik, który musi się troszkę wyskakać na początku sezonu. Zyskał większą pewność, powtarzalność. Było widać, że sobie poradzi. I w Niżnym Tagile to wszystko Olek potwierdza. Wiem, że trenerzy są z niego bardzo zadowoleni. I z całej grupy, która do niedawna była kadrą B. Ta grupa zrobiła duży postęp.

Bardzo duży. Przez cały poprzedni sezon wszyscy nasi skoczkowie poza trójką Stoch, Kubacki, Żyła zdobyli łącznie 155 punktów. Teraz, po zaledwie czterech konkursach indywidualnych, ta grupa ma razem 165 punktów. I mamy już 11 Polaków z punktami Pucharu Świata. To nasz rekord.

Już mamy dowód, że połączenie kadr było świetnym pomysłem. Wszyscy wspólnie trenowali przez kilka miesięcy przygotowań, a tego nigdy wcześniej nie było. Jeden trener coś zauważy, drugi i trzeci zwrócą uwagę na coś innego - jest więcej wzajemnych rad, uwag. To działa.

Sami zawodnicy z zaplecza też na pewno zyskują, mogąc codziennie podpatrywać Stocha czy Kubackiego i mogąc z nimi rywalizować. Jak się raz i drugi skoczy dalej od nich, to można w siebie uwierzyć.

To prawda. Kiedy się nie ma z najlepszymi kontaktu, to trudno do nich równać. A w naszej dużej kadrze od kilku miesięcy treningi są minikonkursami. Zawodnicy rywalizują, startują z tej samej belki. I wyniki są różne. A trenerzy ich obserwują. Michal Doleżal patrzy nie tylko na Kamila, Dawida i Piotrka. Sugeruje różne rzeczy Sobczykowi i Maciusiakowi. A oni podpowiadają Doleżalowi. Powołanie 12-osobowej kadry po ostatnim sezonie było świetnym posunięciem.

Z tej 12-osobowej kadry mamy chyba aż sześciu ludzi, których nie można nie zabrać na MŚ w lotach do Planicy? Oczywiście wystartować może tylko czterech, ale zgodzi się pan, że warto na treningach przed kwalifikacjami zrobić im wewnętrzną rywalizację, a później - ze względu na pandemię - mieć dwóch mocnych rezerwowych?

Też tak uważam. Olek, Klimek i Andrzej mogą mocno rywalizować. I - tak jak pan wspomniał - w pandemii trzeba dmuchać na zimne, trzeba mieć rezerwę. Przykład Austriaków, Rosjan, zamieszanie z Czechami, pokazują, że każdej reprezentacji mogą się przytrafić kłopoty związane z wirusem. Myślę, że jeśli Olek w niedzielę potwierdzi swoją dyspozycję, to na pewno znajdzie się w składzie na Planicę.

Potrafi pan sobie wyobrazić, że w Planicy Zniszczoł, Murańka i Stękała mogliby latać aż tak dobrze, żeby o miejsce w składzie zaczął się martwić ktoś z trójki Stoch, Kubacki, Żyła?

Trudno sobie coś takiego wyobrazić. Kamil, Dawid i Piotrek są bardzo doświadczeni. A to ma szczególne znaczenie na obiektach do lotów. Ta nasza trójka to są trzy różne rodzaje wina, a każde z nich nabiera jakości z biegiem lat. Ale bardzo mnie cieszy, że młodsi zaczynają im deptać po piętach. Niech zawodnicy z niedawnej kadry B punktują coraz lepiej. Obyśmy mieli jak największy kłopot bogactwa.

Drugi konkurs w Niżnym Tagile w niedzielę o godzinie 16. Relacja na żywo na Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.