- Całe szczęście, że liny zamortyzowały upadek - mówili komentatorzy oglądający powtórkę. Michał "Boyka" Walczak" leżał już wtedy w ringu nieprzytomny. Padł po prawym ciosie na szczękę i lewym w okolicach skroni, którym Bartłomiej "Balboa" Domalik tylko dokończył dzieła zniszczenia. I nawet specjalnie nie cieszył się z wygranej, tylko chodził po ringu i z zaniepokojeniem przyglądał się nieprzytomnemu rywalowi, który otoczony przez swój narożnik i medyków leżał na deskach przez kilka minut. - Wyszedł i sieknął, jeden z lepszych nokautów - zachwycał się w studiu Artur Szpilka.
To był drugi ćwierćfinał na piątej Gromdzie. Pierwszy, choć nie zakończył się aż tak efektownym nokautem, też był pasjonujący. - Dawno nie widziałem w narożniku kogoś w takim stanie - mówił współkomentujący galę Janusz Pindera, patrząc na Adam "Psycho" Lazara, który po kilkudziesięciu sekundach ledwo wstał ze stołka i nie miał już sił, by wyjść do trzeciej rundy z Piotrem "Piecią" Samełko.
Ćwierćfinały
Półfinały
Finał
Super walki
Zero walki w parterze, jedynie gołe pięści. A wszystko na niewielkim ringu, blisko o połowę mniejszym od tego bokserskiego, bo tylko 4x4 metry. I ostatnia, piąta runda bez limitu czasowego. Oraz ośmiu śmiałków (nie licząc walk pokazowych): Piecia, Psycho, Balboa, Boyka, Gleba, Bochen, Mario i Bubu. Jednym słowem: Gromda. A więc pierwszy w Polsce turniej bokserski na gołe pięści. Zorganizowany przez Mateusza Borka i Mariusza Grabowskiego. Już po raz kolejny, w ciągu 11 miesięcy, bo w piątek odbyła się już piąta gala tej federacji.