- Próbowałem klinczować, nieprawidłowo. Ale nie jestem zawodowym pięściarzem, tylko ulicznym wojownikiem - mówił Daniel "Hunter" Więcławski, który w półfinałowej walce z Tomaszem "Zadymą" Gromadzkim został zdyskwalifikowany. Za nieprzepisowe ściąganie rywala. Zdaniem sędziego, ale nie zdaniem wszystkich. - Powiedzmy to otwarcie: sędzia zje... To jest Gromda, tutaj nie ma miękkiej gry. Nie powinien tego przerywać - nie dowierzał w studio Artur Szpilka.
Ale ta walka i tak była bardzo emocjonująca. A do tego najdłuższa, bo trwała ponad 10 minut i najbardziej krwawa, bo obaj zawodnicy mieli zmasakrowane twarze. - Nie wstydzę się tego, że przegrałem. Dałem krwawą i dobrą walkę, jestem z siebie dumny - odparł Więcławski, po czym jeszcze dodał, że ma nadzieję na to, iż doczeka się rewanżu z "Zadymą", który awansował do finału i go wygrał. Po drugiej rundzie, bo wyższy o ponad głowę Paweł "Byku" Strzelczyk ["Zadyma" Gromadzki mierzy 172 cm wzrostu] nie wyszedł do trzeciej. - Coś mi strzyknęło w ręce, nie będę się wygłupiał - tłumaczył "Byku".
Zero walki w parterze, jedynie gołe pięści. A wszystko na niewielkim ringu, blisko o połowę mniejszym od tego bokserskiego, bo tylko 4x4 metry. I ostatnia, piąta runda bez limitu czasowego. Oraz ośmiu śmiałków (nie licząc walk pokazowych): Achilles, Byku, Hulk, Doberman, Grabarz, Hunter, Domino, Zadyma. Jednym słowem: Gromda. A więc pierwszy w Polsce turniej bokserski na gołe pięści. Zorganizowany przez Mateusza Borka i Mariusza Grabowskiego. Już po raz kolejny, bo w piątek odbyła się już czwarta gala tej federacji.
Ćwierćfinały
Półfinały
Finał