"Dla Amerykanek to tak jakby kolejny dzień w biurze, zero jakiejkolwiek presji i spokój widoczny gołym okiem... A u nas? Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna brak jakiejkolwiek wiary w końcowy sukces..." - pisali eksperci po porażce 0:3 reprezentantek Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Rywalki kompletnie zdominowały zawodniczki Zespół Stefano Lavariniego, co poskutkowało odpadnięciem z igrzysk olimpijskich na etapie ćwierćfinału.
Za to Amerykanki podtrzymują kapitalną dyspozycję, co udowodniły w półfinale. Tam w czwartkowe popołudnie zmierzyły się z Brazylią. Na początku prowadziły już 7:3, jednak rywalki szybko zdołały odrobić starty, a nawet wyjść na jednopunktowe prowadzenie. Od tego momentu obie ekipy szły łeb w łeb. Ostatecznie pierwszą partię wygrały reprezentantki USA (25:23), choć walka była naprawdę zacięta.
Drugi i trzeci set był do siebie bardzo podobny, z tym że najpierw to Brazylijki kompletnie zdominowały przeciwniczki, wygrywając do 18., jednak później to Amerykanki pokazały siłę. Błyskawicznie triumfowały 25:15 w trzeciej partii, przez co od wygranej dzielił je jeden set. Mimo to przeciwniczki nie dawały za wygraną. Po wielkich mękach wygrały 25:23. W końcu na tablicy wyników widniał remis 2:2, przez co o wyłonieniu pierwszych finalistek zadecydował tie-break, który był odwzorowaniem całego meczu.
W nim oba zespoły grały bardzo równo, punkt za punkt. Aż do wyniku 8:8. Wtedy inicjatywę przejęły zawodniczki z USA. Zdobyły cztery oczka z rzędu, a przewagi nie oddały już do końca. Finalnie wygrały tie-break'a 15:11, a całe spotkanie 3:2 (25:23, 18:25, 25:15, 23:25, 15:11).
W czwartek o godz. 20:00 w drugim półfinale Włochy zagrają z Turcją. Finał siatkarskiego turnieju kobiet zaplanowano na niedzielę, natomiast dzień wcześniej Brazylijki powalczą o brązowy medal z przegranym dzisiejszego meczu.