Statystyki i dane mają to do siebie, że można przedstawić je i w dobrym, i w złym świetle.
- Z danych WADA wyraźnie widać, że na ostatniej prostej przed igrzyskami liczba przeprowadzanych kontroli antydopingowych znacząco wzrosła. Po trudnym 2020 roku sytuacja powoli wraca do normy. Wierzę, że w Tokio będziemy świadkami czystej, zdrowej rywalizacji w duchu fair play, która stanowi esencję sportu - mówił na niedawnej konferencji prasowej Andrzej Kraśnicki, prezes PKOl-u.
Patrząc na szersze dane dostarczane przez Światową Agencję Antydopingową, (WADA) zupełnym optymistą być jednak nie można. Po 2019 roku, kiedy na świecie pobrano dokładnie 305 881 próbek (krew, mocz, paszport biologiczny), epidemia pracę kontrolerów antydopingowych znacząco wstrzymała. Zeszły rok pozwolił już tylko na 168 256 pobrań, czyli niemal o połowę mniej. Najgorszy pod tym względem był kwiecień roku 2020. W "normalnych" kwietniowych miesiącach zwykle w laboratoriach robiło się 25 tysięcy testów. Te średnio wychwytywały jeden procent nieprawidłowości, czyli w praktyce łapały 250 oszustów. W kwietniu roku 2020 sportowych oszustów było tylko kilku. Trudno uznać to za zwiększenie poziomu uczciwości, gdy popatrzy się, że liczba przebadanych w kwietniu próbek wynosiła dokładnie 578.
Tysiące bezkarnych? "Pandemia to miała miejsce za zamkniętymi drzwiami oszukujących"
"Daily Mail" porównując historyczne dane, średnią liczbę badanych zawodników tych, którzy wpadali i odnosząc to do zredukowanej liczby zeszłorocznych testów, oszacował, że tylko w 2020 roku dopingowej wpadki mogło uniknąć od 800 do 1400 aspirujących o wyjazd na igrzyska sportowców! Oczywiście trudno wskazywać ilu z nich zakwalifikowało się do przełożonej imprezy, ilu jest lub za chwilę wsiądzie do samolotów lecących do Tokio, ale trudno nie zgodzić się z tezą, że kryzys zdrowotny dał możliwości, czy nawet mógł natchnąć niektórych do kombinowania z nielegalnymi środkami.
- Mniejsze zagrożenie wykryciem dopingu w połączeniu z rokiem olimpijskim, zwiększa ryzyko dopingu – nie miała wątpliwości cytowana przez "Daily Mail" Susan Backhouse, profesor psychologii i żywienia na Uniwersytecie Leeds Beckett, gdzie kieruje zespołem ds. uczciwości sportowej.
- Badania przeprowadzone w naszej placówce wykazały, że sportowcy wydają się najbardziej skłonni do stosowania środków wspomagających, jeśli doznają kontuzji, spadku wydajności lub sądzą, że inni stosują doping i uchodzi im on na sucho - dodała. Świadomość tego, że uchodziło, była raczej powszechna.
TheAustralian.com przedstawia relacje kilku kontrolerów antydopingowych, którzy prosząc o anonimowość, mówią, z jakimi problemami się spotykali w ostatnich kilkunastu miesiącach.
"Sportowcy z łatwością unikali testów. Najpierw ich kraje były zamknięte. Potem musieli tylko powiedzieć, że mieli niewielką gorączkę lub inny objaw COVID-u i od testów antydopingowych znów odstępowano. Znam wiele przypadków unikania kontroli ciągnących się przez kilka miesięcy" - tłumaczył jeden z rozmówców portalu.
Inny dodawał, że zdarzyło mu się dowiedzieć o rzekomej izolacji sportowca i jego możliwym kontakcie z zainfekowaną osobą niemal na progu mieszkania. Kontrolę musiał porzucić.
Co mógł dać zawodnikom czas bez testów? Choćby wykorzystywanie niedozwolonych leków na walkę z urazami i wzmocnienie organizmu. Swobodę mikrodawkowania dopingu, czyli stosowania przez dłuższy czas niewielkich, trudno lub wręcz niewykrywalnych ilości wspomagaczy. Najczęściej mikrodawkowana jest erytropoetyna (EPO), ale też testosteron, czy inne sterydy anaboliczne.
"Zapomnijcie o pandemii koronawirusa. Pandemia to miała miejsce za zamkniętymi drzwiami oszukujących dopingowiczów" - podsumował to jeden z kontrolerów.
Nawet 40 procent na dopingu w Tokio?
Ile testów udało się sportowcom uniknąć z premedytacją? Być może częścią odpowiedzi na to pytanie będą zaskakujące wyniki czy mocne personalne rekordy na zaczynających się 23 lipca igrzyskach. "The Economist" w opracowaniu dotyczącym pandemicznej imprezy w kontekście dopingu przyjął, że w Tokio może oszukiwać od 10 do 40 proc. sportowców! W wydaniu tej opinii posłużono się głównie anonimowymi ankietami, zebranymi od sportowców na przestrzeni ostatnich lat. Swoje powinna zrobić też zmniejszona kontrola.
Poniższa grafika prezentuje liczbę próbek pobieranych od zawodników w ostatnich latach. Widać na niej, że olimpijski 2020 rok zaczął się od częstszych kontroli niż rok 2019. Więcej testów wykonano nie tylko w styczniu, ale też w lutym. Marzec przyniósł jednak światowy lockdown, zatrzymał pozytywny wykres, a koronawirus opóźnił igrzyska o rok. Liczbę testów, która nieco zbliżałaby się do wartości z 2019 roku, obserwowano dopiero na jesieni. Również kilka miesięcy tego roku, najpewniej za sprawą trzeciej fali pandemii (styczeń, luty) pokazuje, że testowanych było znacznie mniej zawodników niż w dwóch ubiegłych latach. Światowe agencja antydopingowa zapewnia, że liczba testów znacznie podskoczyła w maju i czerwcu, ale i tak jest o kilkanaście procent niższa w porównaniu z rokiem 2019.
Ostatnie dane za maj mówią, że pobrano wtedy ogółem 24 tys. próbek, najwięcej od początku pandemii. - Pomimo ograniczeń w różnych częściach świata liczba kontroli antydopingowych poza zawodami kształtuje się dziś na poziomie wyższym niż w analogicznym okresie w 2019 r. Coraz lepiej wygląda też ogólna liczba pobranych próbek, zarówno w trakcie, jak i poza zawodami, która wróciła do poziomu blisko 90 proc. w porównaniu do okresu sprzed pandemii - mówił na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami przewodniczący WADA, Witold Bańka.
Wzrost testów tuż przed igrzyskami w Tokio, należy uznać za dobry znak, próbę mającą nie dopuścić do najbrudniejszych igrzysk w historii. Choć pandemicznych problemów i straconego czasu cofnąć się nie da.
- Warto teraz zwrócić uwagę na jakość tych testów i to czy są przeprowadzane we właściwym czasie. Przecież sportowcy wiedzą, że będą testowani w tygodniach poprzedzających zawody. Sprytni oszuści wiedzą, kiedy trzeba być czystym - podsumował Przewodniczący Athletics Integrity Unit, David Howman, były dyrektor generalny WADA. Zasugerował, że czas na wykrycie oszustw już dawno minął.
Polacy skontrolują każdego
Skoro teraz sprawniej można kontrolować sportowców, a zbliżają się igrzyska, to trzeba to robić. Z takiego założenia wychodzi Polska Agencja Antydopingowa.
- POLADA planuje kontrole w taki sposób, aby każdego zawodnika z kwalifikacją olimpijską skontrolować, przynajmniej raz, przed wylotem do Tokio. Dlatego nasze siły skupione są teraz przede wszystkim na dyscyplinach olimpijskich – zapewniał Michał Rynkowski, dyrektor agencji.
WADA przez czas pandemii ostrzegała sportowców, że wciąż działają ich paszporty biologiczne, które w szerszej perspektywie mogą wykazać anomalie w historii wyników testów, a bronią agencji jest też długoterminowe przechowywanie próbek (do 10 lat po igrzyskach), które będzie obowiązywało też po Tokio. Przypomnijmy, że kilka lat po Igrzyskach Olimpijskich Rio 2016 i po Londynie (2012) dzięki tej metodzie zakwestionowano występy w sumie ponad 130 sportowców, wielu z nich pozbawiając medali.
W czasie pandemii Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) przeprowadziła pilotażowy program kontroli online. Kilkunastu sportowcom wysłano zestawy do testów. W określonym czasie zawodnicy musieli połączyć się z kontrolerem przez wideo i sami zrobić sobie test. Oddawanie moczu nie było rejestrowane, ale wszystko przed i po tej czynności tak. Podobnie jak pobieranie krwi wykonywane prostym urządzeniem przypominającym aparat używany przez cukrzyków do mierzenia poziomu insuliny. Sportowcy sami zabezpieczali próbki i odsyłali je do laboratorium. Podobna metoda pobierania krwi prostym urządzeniem Dried Blood Spot ("sucha krew") zostanie przetestowana w Tokio przez WADA. - Może być ona wartościowym uzupełnieniem obecnego programu kontroli antydopingowej. Pomoże nam poszerzyć grono sportowców, których będziemy mogli badać nawet w najodleglejszych rejonach świata – zapewniał ostatnio Witold Bańka.
Podczas gdy jedne kraje szukały rozwiązań jak działać podczas pandemii, inne po prostu zawieszały testowanie. Wśród narodów budzących dopingowy niepokój w testowy letarg przeszły na pewien czas m.in. Kenia, Etiopia, Białoruś, Ukraina, Maroko, Nigeria, Bahrajn, Jamajka, Rosja czy Brazylia.
Igrzyska w Tokio potrwają od 23 lipca do 8 sierpnia.