Wielki kryzys dominatorów Formuły 1. Zdecydowane działania po blamażu

W drugim treningu przed tegorocznym Grand Prix Azerbejdżanu fatalnie spisał się Mercedes. Valtteri Bottas był dopiero szesnasty, a Lewis Hamilton jedenasty. W Mercedesie już nikt tego nie ukrywa - pojawił się największy kryzys dominującej siły w Formule 1 od ponad ośmiu lat. - Pod względem tempa nie zrobiliśmy postępów. Jeśli już, to się cofnęliśmy - mówił Hamilton, odnosząc się do tego, że problemy, które zespół miał w Monako, w Baku tylko się pogłębiają.

Wyniki treningów nigdy nie są wielkim wyznacznikiem tego, w jakiej formie jest dany zespół, czy kierowca, ale Mercedesowi już nikt nie musi podpowiadać, że mają kryzys. Prawdopodobnie największy od lat, bo są bezradni w walce z własnym samochodem. 

Zobacz wideo F1 może wprowadzić zmiany po wypadku Grosjeana. Nie wszystko zadziałało

Źle było już w Monako

Już weekend w Monako wskazywał, że sytuacja zespołu zarządzanego przez Toto Wolffa robi się zła. Tempa nie mógł odnaleźć Lewis Hamilton, który zakończył wyścig na dopiero siódmej pozycji, a przedłużony pit stop zakończył rywalizację dla Valtteriego Bottasa, który mógł powalczyć o miejsce na podium. - Nie możemy sobie pozwolić na drugi tak samo zły weekend jak tutaj - mówił po wszystkim Hamilton. A jednak, w Baku nie jest lepiej. 

W Monako kwalifikacje Mercedes przegrał kombinowaniem z ustawieniami - to był akt heroicznej walki o odzyskanie dobrych osiągów własnego samochodu w najtrudniejszym momencie w rywalizacji w F1 od wielu miesięcy. W końcu od siedmiu lat byli niepokonani w walce o mistrzostwo świata konstruktorów, jak i kierowców, a teraz nie dość, że mają równego sobie rywala - Red Bulla, to jeszcze nie brak im własnych problemów. 

Fatalne wyniki Mercedesa przed GP Azerbejdżanu. Wolff aż odwołał spotkanie z dziennikarzami

Od początku weekendu w Baku i treningów przed kwalifikacjami do GP Azerbejdżanu kierowcy Mercedesa mają fatalne tempo i rezultaty. W pierwszym treningu Hamilton był siódmy, a Bottas dziesiąty, co już mogło niepokoić szefów niemieckiego zespołu. A co powiedzieć o wynikach drugiego? Hamilton zajął jedenaste, a Bottas dopiero szesnaste miejsce. Po takim blamażu w zespole zdecydowano się podjąć kolejne działania.

Toto Wolff odwołał popołudniową sesję dla mediów i skierował się bezpośrednio na spotkanie z inżynierami Mercedesa, z którymi chciał skonsultować dobór ustawień i możliwość zmiany fatalnych osiągów bolidu na choćby nieco lepsze. Kto wie, czy Mercedes już nie zdaje sobie sprawy, że podczas GP Azerbejdżanu trudno będzie im zagrozić Red Bullowi, czy nawet Ferrari i McLarenowi. 

- Czułem, że mam dobry dzień, ale jakby zbyt wolny. Nie mogłem wydobyć więcej z bolidu i toru. Brakowało mi przyczepności, a pod względem tempa, nie zrobiliśmy postępów. Jeśli już, to się cofnęliśmy - mówił Lewis Hamilton po zakończeniu treningów cytowany przez portal telewizji Sky Sports. 

Największy kryzys od ośmiu lat? Mercedes ma duży problem

Jeśli Mercedes analogicznie do wyników drugiego treningu nie awansowałby do trzeciej części kwalifikacji przed GP Azerbejdżanu, to byłby ich najgorszy występ w takiej sesji od ośmiu lat. Ostatni raz taka sytuacja ze względu na rzeczywiste tempo zespołu miała miejsce podczas GP Japonii 2012. Wtedy dla zespołu jeździli Michael Schumacher i Nico Rosberg - ten pierwszy zajął trzynaste, a drugi piętnaste miejsce. Toto Wolff w wypowiedzi cytowanej przez serwis RaceFans wspomniał także o kłopotach podobnych do GP Singapuru, gdy Mercedesy Rosberga i Lewis Hamiltona były odpowiednio szóste i piąte w kwalifikacjach.

Ewentualny zły wynik w Baku bardzo utrudniłby sytuację Mercedesa, ale nie sprawiłby jeszcze, że mówiłoby się o zupełnym końcu ich dominacji w Formule 1. Pozycja niemieckiego zespołu już jest osłabiona poprzez zaciętą rywalizację z Red Bullem, której nie odczuwali w takim stopniu przez lata, ale to dopiero pierwszy raz w ostatnich miesiącach, kiedy przez tak długi okres nie mogą się odnaleźć na torze. Najważniejsze pytanie teraz brzmi: jak długo zajmie im, żeby się pozbierać?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.