W pierwszym meczu w Częstochowie to goście zaprezentowali się znacznie lepiej. Przewagę budowali już od początku i chociaż Leon Madsen zdobył aż 16 punktów, to cały skład Motoru jeździł równo i to lublinianie wygrali 54:36. To oznaczało, że mistrzowie Polski będą faworytami przed rewanżem i są znacznie bliżej awansu do finału. Trybuny w Lublinie, jak zawsze, pękały w szwach.
Mecz rozpoczął się od wyrównanego biegu, w którym rywali za plecami zostawił Jarosław Hampel. Mikkel Michelsen i Kacper Woryna byli jednak w stanie wyprzedzić Fredrika Lindgrena i tablica wyników wskazywała 3:3. W starcie juniorskim najlepiej poradził sobie Mateusz Cierniak, drugi był Franciszek Karczewski, trzeci Bartosz Bańbor, a ostatni Kacper Halkiewicz i gospodarze prowadzili już 7:5. Chwilę później bezbłędny od startu okazał się Bartosz Zmarzlik, który wygrał trzeci bieg. Jednak jego klubowy kolega Jack Holder dotarł do mety ostatni za Jakubem Miśkowiakiem i Leonem Madsenem, dlatego też Motor nadal prowadził dwoma "oczkami". Na zakończenie pierwszej serii startów Dominik Kubera i Cierniak bez problemów pokonali Maksyma Drabika i Karczewskiego w stosunku 5:1, a w całym meczu gospodarze prowadzili już 15:9.
Już w piątym biegu mistrzowie Polski odskoczyli rywalom na dziesięć punktów, po wygranej Holdera i drugim miejscu Lindgrena. Szwed z ostatniej lokaty po starcie przebił się przed Drabika i Worynę w niezwykle imponujący sposób. Taka przewaga utrzymała się po kolejnym starcie, w którym kibice zobaczyli nieoczekiwane rozwiązania. Miśkowiak wyprzedził Zmarzlika, a Bańbor ograł bardziej doświadczonego Michelsena i było 23:13. Przed równaniem znów oba zespoły pojechały na remis, ponieważ Madsen poradził sobie z Hampelem, a Kubera bez problemów dojechał przed Halkiewiczem.
Trzecia seria startów idealnie rozpoczęła się dla Motoru. Ósmy bieg wygrał Zmarzlik, za którym przyjechali Woryna, Cierniak i Drabik, a wynik wskazywał 30:18. Następnie znów lublinianie wygrali w stosunku 4:2 po idealnym biegu Kubery, którzy wyprzedził Michelsena, Hampela i Miśkowiaka. Już wtedy wiadomo było, że mistrzowie Polski znów powalczą o złoto, bo nawet w przypadku przegrania każdego kolejnego biegu 1:5 byli pewni wygranej w dwumeczu. Na zakończenie serii Holder i Lindgren bez żadnych problemów wygrali z Madsenem i Karczewskim, dzięki czemu Lublinianie wygrywali już 39:21.
Na trybunach kibice rozpoczęli świętowanie, skandując "finał jest nasz" oraz "mistrzowie Polski", ale mecz nadal trwał. Pewni swego i napędzeni lublinianie nie dawali rywalom żadnych szans. Holder i Hampel w stosunki 5:1 wygrali z Madsenem i Michelsenem, czym zapewnili również wygraną w niedzielnym meczu. W 12. starcie wygrał Lindgren przed Miśkowiakiem, Bańborem i Halkiewiczem. Z kolei ostatni bieg przed nominacjami należał do Zmarzlika, który pomimo słabego startu wyprzedził Madsena i Worynę, a na czwartym miejscu dojechał Kubera. Gospodarze prowadzili już 51:27.
W 14. biegu bez problemów wygrał Lindgren, za którym dojechali Michelsen, Woryna i Bańbor. Ostatnie ściganie półfinału padło łupem Zmarzlika, który w całym meczu zanotował 14 punktów. Za jego plecami znaleźli się Miśkowiak, Cierniak i Madsen, co dało Motorowi wygraną 58:32. W dwumeczu mistrzowie Polski zwyciężyli 112:68.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Dzięki wygranej Platinum Motor Lublin zapewnił sobie miejsce w finale PGE Ekstraligi. W nim zmierzy się ze Spartą Wrocław lub Apatorem Toruń, których pierwszy mecz skończył się wynikiem 45:45. Rewanż zaplanowano na 19:15. Z kolei pierwszy mecz finałowy odbędzie się 17 września, a rewanż 24 września.