"Liga Putina" to pośmiewisko. Klęska Rosjan

Czołowi rosyjscy żużlowcy po zawieszeniu w Polsce wyjechali do Rosji, by startować w lidze rosyjskiej, nie bez powodu nazywanej "ligą Putina". Jak się jednak okazuje, żużlowcy napotykają kuriozalne problemy, które byłyby nie do pomyślenia w którejkolwiek innej lidze.

Działacze Ekstraligi zdecydowali się na wykluczenie rosyjskich żużlowców z zawodów w Polsce. Ich decyzja miała rzecz jasne związek z rosyjską inwazją na Ukrainie i przy okazji pokazała, którzy z zawieszonych zawodników powrócili do rodzimej ligi.

Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek nie miażdży tak jak przed Roland Garros? Powtarzała tylko: kilka dni wolnego

Czołowi rosyjscy żużlowcy startują w "lidze Putina"

W pierwszej rundzie żużlowych zmagań w Rosji na torze zobaczyliśmy m.in. Grigorija Łagutę czy Siergieja Łogaczowa. Ciekawy jest zwłaszcza przykład drugiego z wyżej wymienionych Rosjan. Dostał bowiem propozycję od swojego byłego klubu i mógł zostać mechanikiem w ROW-ie Rybnik. Zamiast tego wolał jednak powrócić do ojczyzny, mając zapewne świadomość, w jaki sposób są tam wykorzystywane zawody sportowe.

Wystarczy zwrócić uwagę na plakaty zapowiadające spotkania ligi rosyjskiej. Rosjanie dodają na nich literę "Z", którą malują też na swoich czołgach. Mieszkańcy Rosji, chcąc okazać wsparcie dla działań rosyjskiego wojska, też prezentują literę "Z", czego przykładem był gimnastyk Iwan Kuljak, który stanął na podium, obok ukraińskiego gimnastyka, z literą "Z" na swoim stroju. Rosjanie wykorzystują swoją ligę żużlową w celach propagandowych, starając się ściągać z powrotem swoich najlepszych zawodników i z tego względu nazywana jest "ligą Putina".

Grigorij Łaguta i Siergiej Łogaczow to niejedyni zawodnicy, którzy wrócili do Rosji. Oprócz nich w Rosji wystąpili także znani polskim kibicom Wiktor Kułakow, Denis Gizatulin czy Renat Gafuro. Niektórzy - w tym Łaguta - popierają działania Władimira Putina i zapewne to również pomogło im w otrzymaniu szansy na występy w miejscowych zawodach. Ich działania stoją również w kontrze do postawy Emila Sajfutdinowa oraz Artioma Łaguty, którzy zdecydowanie potępili rosyjską inwazję, co zostało zresztą bardzo źle odebrane przez rosyjskie media. 

Kuriozalne problemy w Rosji. Żużlowcy nie mają na czym się ścigać

Żużlowa liga rosyjska zmaga się jednak teraz z licznymi problemami. Przez nałożone sankcje zawodnikom brakuje sprzętu, a jak zauważyła była prezes Stali Rzeszów Marta Półtorak w swoim felietonie "Półtora Okrążenia" na łamach WP SportowychFaktów, jest to nie tylko uczestniczenie w propagandowym wykorzystaniu rozgrywek żużlowych, ale również znaczące obniżenie poziomu. W stawce brakuje klasowych zawodników.

- Gdy czytam jednak o szczegółach ligi rosyjskiej, to odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z kabaretem. Zawodnikom brakuje opon z powodu sankcji, więc sobie pożyczają albo też mają startować na używanych zestawach. Nazwiska żużlowców w rozgrywkach są takie, że Grigorij Łaguta może tam zdobywać komplety co spotkanie, nawet gdyby startował na mocno zużytym ogumieniu - zauważyła. 

Obecnie w rozgrywkach ligi rosyjskiej występują niemal wszyscy czołowi rosyjscy żużlowcy. Brakuje jedynie trzech - Emila Sajfutdinowa, Artioma Łaguty i Wadima Tarasienki. Pierwszy z nich zniknął z żużlowego świata, a dwaj ostatni otwarcie krytykowali działania Putina, przez co rosyjski komisja żużlowa złożyła wniosek o zawieszenie ich licencji. Choć jeszcze ich licencje nie zostały zawieszone, trudno spodziewać się, by zdecydowali się na starty w "lidze Putina".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.