Cały świat skoków narciarskich zawrzał po sobotniej dyskwalifikacji Piotra Żyły i Stefana Huli w Willingen. Dyskwalifikacji, która pojawia się niezwykle rzadko, bo chodzi o buty. Polska firma, która dostarcza buty skokowe naszym skoczkom, pracowała nad pewnymi zmianami od dłuższego czasu. Choć jak sama podkreśla, nie są to nowe modele butów, a usprawnienia. Zmiany wyglądają na duże (patrząc gołym okiem), ale ich największą zaleta jest to, że skoczkowie bardzo dobrze się w nich czują i zaufali temu sprzętowi. Buty testowano już na treningach w Zakopanem i kilku skoczków było nimi zachwyconych.
Po piątkowym prologu w Willingen Stefan Horngacher złożył jednak oficjalny protest na buty, w których skakali Polacy. FIS musiał zająć się sprawą po oficjalnym proteście, a Mika Jukkara został zmuszony do szukania nieprawidłowości. I je znalazł. Początkowo był skłonny wyrzucić z wyników sobotnich zawodów wszystkich pięciu Polaków, ale zreflektował się i zdecydował się na dyskwalifikację tylko dwóch z nich.
Zdaniem Jukkary, zmiany wprowadzone w butach Polaków przed zawodami w Willingen to nie usprawnienia dotychczas używanego modelu, a wprowadzenie zupełnie nowego modelu. To, zgodnie z przepisami, powinno zostać zgłoszone do maja ubiegłego roku. Z taką decyzją kontrolera sprzętu w FIS nie zgadzają się Polacy. Post w tej sprawie opublikował na Facebooku Adam Małysz, dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego.
- Spory wpływ na wyniki naszych reprezentantów miały trudne warunki, ale również to, co się stało wczoraj - że zabroniono nam skakania w zmodyfikowanych butach. Nawet jeśli chłopaki nie myślą o tym, to sama zmiana i inny komfort czy odczucia zawsze mają znaczenie - rozpoczął swój wpis Małysz.
- O same buty będziemy jeszcze walczyć, bo one są tylko zmodyfikowane, a nie nowe, jak twierdzi Stefan Hongacher czy FIS. Każdy szykuje jakąś broń w postaci nowinki technicznej i wyciąga ją na najważniejszą imprezę. My też jeszcze nie odpuściliśmy - zakończył Małysz.
A to zwiastuje, że to dopiero początek walki o nowe buty Polaków. Czasu na zmianę decyzji FIS ma jednak bardzo mało. Już w piątek w Pekinie odbędą się oficjalne treningi na skoczni normalnej, a w sobotę rozegrane zostaną kwalifikacje. Do tego czasu musi zostać podjęta ostateczna decyzja dotycząca sprzętu, choć niemal pewne jest, że igrzyska mogą okazać się wielką kompromitacją skoków, o czym pisał w swoim tekście Piotr Majchrzak.