Po sobotnich zawodach w Willingen wszyscy liczyli na nieco bardziej sprawiedliwe warunki. Nic jednak bardziej mylnego - ze względu na silny wiatr odwołano prolog, aby można było przeprowadzić zawody kobiet. Zawody udało się jednak rozpocząć punktualnie o 15:15, choć z rozmowy Sandro Pertille i Borka Sedlaka (dyrektora Pucharu Świata i jego asystenta) przed zawodami wynikało, że wiatr może znacząco wpływać na przebieg rywalizacji.
I tak niewątpliwie było. Piotr Żyła i Constantin Schmid ratowali się przed upadkami, obaj bezpiecznie wylądowali na zeskoku, choć bez szans na punkty. Żyła po skoku na 110 metrów był 41. I co gorsza, nie był najsłabszym z Polaków. Paweł Wąsek skoczył pół metra krócej i zajął 43. miejsce. Stefan Hula z kolei zaliczył upadek przy lądowaniu. Gdyby nie to, zdobyłby punkty po skoku na 125. metr. Ostatecznie zajął 44. miejsce.
Na warunki mógłby także narzekać Kamil Stoch, który znów mógłby zapytać "no i co, panie Borku?", przywołując tym samym wspomnienia z bolesnych konkursów, gdy Borek Sedlak puszczał go w fatalnych warunkach. Lider polskiej kadry osiągnął jedynie 115 metrów i nie awansował nawet do drugiej serii, zajmując 34. miejsce. Po swoim skoku zdradził jednak w rozmowie z Eurosportem, że stracił równowagę na najeździe, co znacznie utrudniło mu odbicie z progu.
Jedynym z Polaków, który awansował do drugiej serii, był Dawid Kubacki. Trafił na świetne warunki, wysoko wyszedł z progu i skokach na 136 metrów dawał na półmetku rywalizacji 10. miejsce. Liderem w tym momencie był Cene Prevc, który w swojej karierze jeszcze nie wygrał konkursu Pucharu Świata. Wyprzedzał Daikiego Ito i Markusa Eisenbichlera.
W drugiej serii Kubacki tak dobrze sobie nie poradził. 125 metrów sprawiło, że spadł w klasyfikacji konkursu na 15. miejsce. Polak po swoim skoku tylko machnął rękami w geście niezadowolenia. Pytanie, czy tylko ze względu na warunki, czy także ze swojego skoku.
Po kilku minutach okazało się jednak, że zdyskwalifikowany został Yukiya Sato. A to oznacza, że Dawid Kubacki awansował o jedną pozycję i ostatecznie zajął nie 15., a 14. miejsce.
W decydujących momentach rywalizacji wiatr zaczął jednak znów rozdawać karty, co znacząco przewróciło klasyfikację konkursu. Wygrał Marius Lindvik po ataku z 6. miejsca, który wyprzedził Karla Geigera i Cene Prevca, dla którego to pierwsze podium w karierze. Co ciekawe, norweski sędzia zaniżył noty dla Słoweńca, oceniając jego próbę jedynie na "16,5", gdyż... Norweg był wówczas liderem konkursu.
Ryoyu Kobayashi awansował z 12. miejsca na 4., ale to nie wystarczyło, by utrzymać plastron lidera Pucharu Świata, który powrócił w ręce Geigera. Tym samym to Niemiec będzie skakał jako ostatni podczas konkursu olimpijskiego w Pekinie.