Horngacher cieszył się już ze złota! Zapomniał o kluczowej sprawie! Trener Norwegii go przechytrzył!

Niemcy byli wielkimi faworytami niedzielnego konkursu drużynowego w Planicy, do samego końca o złoto walczyli z Norwegami, którzy do ostatniego skoku byli o krok za zawodnikami Stefana Horngachera. Tuż przed ostatnią próbą Alexander Stoeckl zdecydował się jednak na zagrywkę taktyczną, bo właściwie nie miał już nic do stracenia. A Horngacher po ostatnim skoku Geigera cieszył się, jakby zapomniał o przepisie dotyczącym punktów za obniżoną belkę

Niemcy byli wielkimi faworytami niedzielnego konkursu drużynowego w Planicy, do samego końca o złoto walczyli z Norwegami, którzy do ostatniego skoku byli o krok za zawodnikami Stefana Horngachera. Tuż przed ostatnią próbą trener Norwegów Alexander Stoeckl zdecydował się jednak na zagrywkę taktyczną, bo nie miał już nic do stracenia.  Przed ostatnim skokiem Norwegia traciła do Niemców 14,6 pkt, czyli nieco ponad 10 metrów, a przewaga nad Polską była na tyle duża, że spokojnie można było się zdecydować na odrobinę szaleństwa i atak na złoty medal. I Stoeckl tym razem trafił idealnie. Choć wiemy, że w tych mistrzostwach podobna zmiana mogła już sporo namieszała przed piątkowym skokiem Halvora Egnera Graneruda, o czym pisaliśmy tutaj:

Stoeckl zagrał va banque. Horngacher mógł tylko liczyć na cud

Na wniosek trenera została obniżona belka dla Halvora Egnera Graneruda i Norweg skakał z 10. najazdu. Poleciał kapitalnie. Skok 234,5 metra i bardzo wysokie noty. Dodatkowo system doliczył mu aż 27,4 pkt z tytułu obniżonego o dwie pozycje najazdu (w stosunku do decyzji jury, które ustawiło najazd na 12. pozycji). 

Zobacz wideo Jak działają przeliczniki w skokach?

Postawiło to w bardzo trudnej sytuacji Stefana Horngachera, który również zdecydował się na taką samą zagrywkę z udziałem Karla Geigera, ale zdecydowanie przeszarżował! Mistrz świata poleciał zaledwie 224,5 metra, co oznacza, ze nie osiągał 95% HS (228 metrów w Planicy), a tylko wtedy system mógł mu doliczyć punkty za obniżony na wniosek trenera rozbieg. Tuż po lądowaniu Geigera na twarzy Horngachera pojawił się uśmiech. Austriak radośnie przybił piątkę z asystentem, jakby zapomniał o przepisie, który przed chwilą właśnie pozbawił jego drużynę złotego medalu. System FIS-u pokazywał wszak, że do zwycięstwa wystarczyło 225,5 metra, przy notach po 18 pkt, a noty Geigera były zdecydowanie wyższe i spokojnie dałyby wygraną. Tzw. system "to beat" nie wziął jednak pod uwagę tego, że punkty nie zostaną doliczone, jeśli Geiger nie skoczy co najmniej 228 metrów. 

Po chwili na twarzy Horngachera pojawił się duży niepokój, bo doskonale wiedział, że Niemcy stracili szanse na tytuł mistrzowski. Podobnie zareagowali skoczkowie, którzy przy bramce pozwalającej wejść na zeskok czekali na tradycyjną klepsydrę odliczającą punkty. Ku im wielkiemu zdziwieniu okazało się jednak, że do Norwegii stracili aż 19,2 pkt! A nawet gdyby tego przepisu nie było, a system doliczyłby Geigerowi punkty za obniżony rozbieg, to Niemcy i tak o włos przegraliby z Norwegią. Geiger skoczył po prostu za krótko.

KlasyfikacjaKlasyfikacja screen z dokumentów FIS

Wydaje się, że 10. belka to dla Geigera było jednak zdecydowanie za nisko i tutaj mały kamyczek do ogródka Horngachera, który mimo wielkich indywidualnych osiągnięć swoich zawodników nadal pozostaje z zaledwie jednym tytułem drużynowym na mistrzowskiej imprezie. A tym sukcesem pozostaje złoty medal mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym, który Austriak wywalczył z reprezentacją Polski w 2017 roku w Lahti. A przecież Niemcy przed niedzielą wydawali się być absolutnymi faworytami rywalizacji drużynowej. 

Polska z brązem i niedosytem 

Po sześciu skokach do prowadzących Niemców Polska traciła zaledwie 12,4 pkt i mieliśmy przed sobą skoki Kamila Stocha i Dawida Kubackiego. W normalnych okolicznościach bylibyśmy pewni, że czeka nas spektakularna walka o złoty medal, ale tym razem było inaczej. Trudno było odnieść wrażenie, że nasi najlepsi w niedzielę skoczkowie skakali już w pierwszej i drugiej grupie. I tak też było w rzeczywistości. Mieszane uczucia. Tak można podsumować mistrzostwa świata w lotach w Planicy dla polskich skoczków. Rywalizację kończymy z brązowym medalem i objawieniem formy Andrzeja Stękały, ale także z niepokojem o to, co dzieje się z Kamilem Stochem i Dawidem Kubackim, którzy w normalnej formie mogliby sprawić, że Polska powalczy o złoty medal. Więcej można przeczytać tutaj:

Więcej o: