Polskie siatkarki rozegrały mecz, który stanie się legendą. Bajka do przedostatniej piłki

To był fantastyczny występ polskich siatkarek. Walczyły kapitalnie, odwróciły losy meczu w czwartej partii, w której przegrywały już 12:17. I były bardzo blisko wyrzucenia z turnieju broniących tytułu Serbek. Ale niestety, po pięciosetowym boju to przeciwniczki wyszły z tej rywalizacji zwycięsko. Polki przegrały z Serbią w ćwierćfinale mistrzostw świata 2:3 (25:21, 21:25, 19:25, 26:24, 14:16).

Pierwszego seta obie ekipy zaczęły całkiem dobrze. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale żadna z drużyn nie zdołała odskoczyć. Komentujący to spotkanie w TVP Jacek Laskowski przypomniał, że w poprzednim spotkaniu obu ekip w środku seta to Serbki odskoczyły, a Polki starały się gonić. I wykrakał, bo rywalki wyszły na prowadzenie 14:11. Ale biało-czerwone natychmiast wróciły! W roli głównej wystąpiła Stenzel, która kapitalnie broniła, i Stysiak, która świetnie atakowała. Bardzo dobre zawody rozgrywała też Joanna Wołosz, która doskonale rozprowadzała ataki. Serbki kąsały też Górecka i Różański.

Zobacz wideo Krzysztof Ignaczak zrobił niespodziankę dzieciakom. "Strasznie ujął mnie ten list"

Miłe złego początki. Polki wygrały pierwszego seta, ale potem było źle

Serbki zaraz potem znowu wyszły na dwupunktowe prowadzenie (18:16), ale Polki wróciły po ataku Różański i jej dobrej zagrywce. A potem rozpoczęła się ucieczka Polek! Najpierw Bosković zepsuła akcję, potem Serbki zostały zablokowane, aż w końcu Stysiak wykorzystała kontrę. Polki nie roztrwoniły już takiej przewagi i blokiem na Stevanović zakończyły pierwszą partię zwycięstwem 25:21.

Drugi set zaczął się inaczej i, niestety, znacznie gorzej dla Polek. Biało-czerwone straciły skuteczność w ataku. Serbki ją podtrzymały i natychmiast zrobiło się 4:1. Potem ta przewaga rywalek jeszcze urosła. Polki potrafiły sporadycznie odrobić jeden punkt przy swoim serwisie, ale nie potrafiły złapać serii. Mało tego – tę potrafiły zanotować Serbki i w pewnym momencie zrobiło się 21:13.

Wtedy Serbki wyciągnęły do Polek pomocną dłoń. Nagle rywalki zaczęły się masowo mylić w ataku. Polki dorzuciły do tego blok i zdobyły tym samym pięć punktów z rzędu. Nagle zrobiło się tylko 23:21 dla Serbek. Wówczas po przechodzącej piłce Polki miały piłkę na kontrze, ale nie wykorzystały tego. W efekcie potem dotknęły siatki, a w następnej akcji Bozković wykorzystała kontrę i Serbia wygrała drugiego seta.

Początek trzeciego seta był przez chwilę wyrównany, ale Serbki złapały dobrą serię i znowu odskoczyły. W polskiej ekipie zaczęło mocno szwankować przyjęcie. Polki zdołały jednak złapać kontakt z rywalkami w głównej mierze dzięki Szlagowskiej, która dobrze weszła w mecz. Polki trzymały się blisko Serbek, ale te znowu odskoczyły na 18:15. Biało-czerwone szybko dopadły rywalki, ale niestety, to była ich ostatnia taka seria. Analogicznie do Serbek z poprzedniej partii, teraz to Polki zaczęły popełniać całą masę błędów w ataku. Do końca seta zdobyły tylko jeden punkt – po zepsutym serwisie rywalek. Serbki wygrały trzecią partię 25:19.

Polki dokonały niemożliwego. Kapitalna walka bez szczęśliwego zakończenia

W czwartym secie początek znowu był wyrównany, ale ponownie odezwały się demony z poprzedniej partii, a mianowicie kiepska skuteczność w ataku. Serbki z kolei albo dostawały prezenty od Polek, albo były skuteczne w kontrze. Polki na chwilę doskoczyły, ale potem znowu nastąpiła seria Serbek. Lavarini wziął czas, ale przy wyniku 17:12 dla Serbii. Stało się jasne, że odwrócenie losów tej rywalizacji będzie już zadaniem z serii "mission impossible".

"Polki zdołały zbliżyć się do rywalek, ale niestety było za późno" – tak brzmiał tekst, który miał się znaleźć w tej relacji. Ale to, co wydarzyło się od tego momentu, jest trudne do wytłumaczenia. Ale jakże szczęśliwe! Polki mozolnie odrabiały straty aż do stanu 19:23. Wtedy wzniosły się na wyżyny i zdobyły pięć punktów z rzędu! Blokowały, atakowały, a Serbki zaczęły się mylić. Cała hala tańczyła w rytm dzieci, które wesoło wybiegły ze szkoły. A na parkiecie jak natchnione biegały Polki, żeby na koniec wystrzelić do góry z radości po nieskutecznym ataku Serbek. 26:24 i doszło do tie breaka!

Tie-break w pierwszej jego części to było "one woman show". Polki w grze trzymała niesamowita Stysiak. Po drugiej stronie bombardowała nas Bosković. Tym razem to Polki jako pierwsze odskoczyły na dwa punkty po złym przyjęciu i nieudanej akcji. Serbki dopadły jednak polską drużynę po nieudanym ataku Alagierskiej i zrobiło się 10:10, ale zaraz potem Bosković wyprowadziła Serbki na prowadzenie. Ale Polki miały niewiarygodną Stysiak, która popisała się asem serwisowym i zrobiło się 13:12.

I nastąpił kolejny, dramatyczny zwrot. Polki przegrały dwie piłki i musiały bronić piłki meczowej. Pierwszą obroniły po ataku Stysiak. Ale niestety, przy drugiej Serbki zaserwowały asa. W tym meczu było wszystko, ale zabrakło happy endu dla biało-czerwonych dziewczyn, które walczyły kapitalnie i napędziły wielkiego stracha wciąż niepokonanym Serbkom.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.